20 września 2012

017. Utracone wspomnienia

Mystic Falls, październik, 1859 rok.
Stacja kolejowa była oddalona od miasteczka o milę, mimo to nosiła tą samą nazwę. Jedyny peron był opustoszały, nie licząc młodej damy, z trzema dużymi kuframi, ubraną w długą zielonkawą suknię i kapelusz. Padał rzęsisty deszcz, a ona chroniąc się pod małą parasoleczką mokła na drewnianej podstawce. Za torów dobiegł ją wesoły śpiew, od strony lasu szedł młodzieniec, ubranie miał całe w błocie, włosy jego były rozczochrane, a oczy mgliste, od nadmiaru alkoholu. Nie straszny był mu też deszcz. Dziewczyna odsunęła się kawałek, mając nadzieję, przeczekać przejście młodzieńca, a następnie sama wyruszyć do Mystic Falls, znanym tylko jej sposobie. Jednak gdy spojrzała w jego oczy, nie mogła się od nich oderwać, nieznajomy zauważył to i wykorzystał przeciwko niej.
- A czemu to szanowna dama tak bardzo wpatruje się w moje oczęta ? -zapytał, lekko jeszcze podchmielony. Blond włosa niewiasta , przez chwilę milczała, wydawała się jakby nieobecna.
- Pana oczy są jedyną dość normalna rzeczą w pańskim wyglądzie. - odpowiedziała mu.
- Twierdzisz, że jestem brzydki ?
-Raczej, że jest Pan niezdolny do prowadzenia rozmowy na wysokim poziomie, z tym Pana ….
- Z tym moim czym ? -zapytał
- Z tym... z tym pańskim pijańskim podejściem do życia.
-Znasz mnie ledwie kilka sekund, a już oceniłaś mnie i wyrobiłaś sobie o mnie opinię na przyszłość.
-To Pana tak dziwi ? Jestem damą, kobietą z wyższych sfer....
- Masz ledwie dziewiętnaście, osiemnaście lat , kobietą będziesz po trzydziestce. - powiedział . Dziewczyna podeszła do niego i spoliczkowała go, wtedy on chwycił ją w tali i przełożył sobie przez ramię.
-Puść mnie ! - krzyknęła. - Nakazuje Ci uwolnienie mnie ! Ty jaskiniowcu , ty prymitywny mężczyzno !
- Naprawdę tego chcesz ? Ja broczę prawie po łydki w błocie, Twój powóz raczej tu nie dojedzie, gdybym był prymitywny zostawiłbym Cię tu na pastwę losu. - dziewczyna mruknęła oburzona, coś tam poprzeklinała pod nosem. - No damą z Twoim zachowaniem to ty raczej nie jesteś. - odrzekł
- A moje walizki ? - zapytała po chwili.
-Później po nie wrócę.
-Masz zamiar po nie wracać ? - była lekko zdziwiona.
- Niosę Cię do domu, muszę wytrzeźwieć zanim przekroczę próg mojego , więc spacer dobrze mi zrobi. A tak w ogóle co ze mnie za dżentelmen skoro się nie przedstawiłem. Damon Salvatore jestem. - dziewczyna przez chwilę milczała po czym odpowiedziała mu.
-Penelope Stone.
-Bardzo amerykańskie imię.
-Greckie, moi rodzice mieli korzenie angielsko-grecki
-Oh Yankeska . A tamto to był sarkazm.
- Ja sobie wypraszam i nie igraj sobie ze mną .
-Bo co ? -zapytał
-Bo...bo...-nie potrafiła znaleźć sensownego argumentu, nagle Damon postawił ją na ziemi, okazało się ,że doszli już do miasteczka. - I to już koniec?-zapytała
-A czego się spodziewałaś ?
-Niczego, ale....- nagle mężczyzna ują jej twarz i namiętnie pocałował, ona odwzajemniła jego pocałunek, lecz kiedy się od siebie oderwali, spoliczkowała go.
-A to za co ? -zapytał
-Za to , ze jesteś taki bezwstydnie...
-Dobry. - dokończył za nią i zawrócił po jej walizki.
***
29 kwietnia 1861 roku
Promienie słońca przedzierały się już do pokoju, była wczesna poranna godzina, lecz Penelope opierała już swoją twarz o szybę. Ktoś cicho zapukał i drzwi otworzyły się.
-Myślałam, że jeszcze śpisz, kochanie.
-Nie, Pani Salvatore. - zeskoczyła z parapetu i dygnęła lekko przed nią.
-Gotowa na swój wielki dzień? -zapytała kobieta.
-Tak. - odpowiedziała z werwą w głosie. Wyjrzała przez uchylone drzwi, cztery służące wtaszczały na piętro ogromną suknie ślubną, z długim terenem, bufiastymi rękawami, pełną koronek, falbanek i pereł. Wampirzyca uśmiechnęła się do siebie na jej widok, była śliczna, idealna, tak sobie ją właśnie wyobrażała, swoją idealną suknie ślubną. Faktycznie, jeszcze kilkaset lat temu , ktoś inny miał z nią stać przed ołtarzem, ale teraz już nie wyobrażała sobie życia bez Damona. Raniły ją tylko listy od Elijaha, on jako jedyny wiedział, co się z nią dzieje. Rebekha, przebywała gdzieś w Azji, od ojca nie miała już wiadomości od dobrych dwóch lat. Lecz jej były ukochany, nie cieszył się wraz z nią z jej ślubu. Był temu przeciwny. Jak ona w ogóle miała prawo wiązać się ze śmiertelnikiem ?! Jak mogła go w ogóle porzucić. Lecz teraz nie zamartwiała się tym, nie chciała o nim myśleć. Zjadła dwie kromki chleba z owocami, napiła się kompotu i wyraziła zgodę, by służące zaczęły na nią nakładać jej suknie ślubną. Stała opierając się dłońmi o łoże, nienawidziła gorsetu, tego jak zabierał jej dech, jak robił z niej wyrafinowaną laleczkę. Minęły trzy godziny zanim w pełnym rynsztoku zaczęła powoli schodzić po schodach, goście zebrani w domu Salvatorów, klaskali, wznosili toasty na jej cześć i podziwiali, że mogła stać się jeszcze piękniejsza niż dotąd. Przed domem czekał powóz zaprzężony w dwanaście koni, przyozdobiony białymi kwiatami. Trzeba było się bardzo namęczyć, aby wepchnąć tam suknie ślubną, ale w końcu Penelope mogła ruszyć do kościoła. Rozglądała się uważnie dookoła, myślała, że może Elijah się zjawi, może Kate pokona swój strach i przyjedzie, lecz nie wyczuła nikogo.
Przed kościołem czeka na nią Elizabeth, jej druhna, pomaga jej wysiąść, łapie ją za dłonie i mocno przytula.
-Będzie dobrze kochanie, Damon jest szczęśliwy, że może Cię poślubić, jesteś jego oczkiem w głowie.
-Wiem, mimo wszystko boję, się, że może on się rozmyślić, że zmieni zdanie.
-Nie gadaj bzdur, jakbyśmy już chciały spekulować, to raczej ty powinnaś uciekać , a nie on. - uśmiechnęła się do niej przyjacielsko. -Gotowa ?
-Tak, tylko gdzie jest Stefan, miał mnie przecież poprowadzić do ołtarza ?
-Już idzie. - Lisa wskazała za siebie, z kościoła wychodził elegancko ubrany Stefan Salvatore. Ucałował on Elizabteh i chwycił pod ramię Penelope.
- Gotowa by dołączyć do naszej rodziny ? - zapytał
- A nie jestem już w niej przypadkiem ?
Stefan roześmiał się, podeszli do drzwi wejściowych, w środku, było pełno gości, wszyscy czekali już tylko na nią. Wyszukała wzrokiem Damona i ruszyła by się z nim połączyć. Gdy stała już przed ołtarzem, trzymając dłoń swojego ukochanego, usłyszała szept, tak dobrze jej znany.
-Wyglądasz przepięknie, lecz lepiej byłoby Ci w prostej sukni w rzymskim stylu, w takiej jak przed laty. Pamiętasz jak udawałaś, że się pobieramy, czy to się nie liczyło naprawdę ? Czy nie jesteś przypadkiem moją żoną ? - nerwowo spojrzała w kierunku wejściowych drzwi, w samym środku wejścia stał Elijah. Dumnie unosząc głowę i patrząc się na nią. Czuła, że jest zraniony, zresztą sama go do tego doprowadziła. Obawiała się, co może zrobić.
-Dziękuję Ci, że pojawiłeś się. - wyszeptała prawie nie ruszając ustami.
- Jak mógłbym przegapić, Twój wielki dzień ? Szkoda tylko, że to nie ja towarzyszę Ci tam.
-Dobrze wiesz, że nadal Cię kocham, ale nasz związek z góry skazany był na porażkę, jesteś moją rodziną, jesteś mi jak ojciec. Taka powinna być nasza relacja, czysto rodzinna. Wybacz mi, że kocham Cię inaczej. - i wtedy spojrzała z uśmiechem na Damona i rzekła. - Tak, biorę sobie Ciebie za męża Damonie Salvatore i ślubuję Ci, że nie opuszczę Cię, aż do śmierci …...

4 komentarze:

  1. Przeczytałam jednym tchem. Świetny, ale chyba trochę za krótki, za długo czekałam. Okropnie brakowało mi tego opowiadania. Mam ochotę cię zabić, wiesz? XD Ogromny plus za te dwie retrospekcje z Denelope w roli głównej, są świetne. Czekamy na więcej. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z otwartymi ramionami witam Cię na blogspocie! A moja buźka raduje się ze względu na dalsze publikacje tego opowiadania! Co jak co, ale uwielbiam Penelope, Salavtorów i Ciebie za Twoją wyobraźnię!
    Mogę zacząć od błędów, bo potem zapomnę? (nauczyłam się, że podkreślanie błędów w komentarzu wpływa na dalsze kształcenie się pisarza).
    1. 'szedł młodzieniec, ubranie miał całe w błocie, włosy jego były rozczochrane...' - 'szedł młodzieniec:' - dwukropek.
    2. 'mgliste, od nadmiaru alkoholu.' - bez przecinka.
    3. 'kawałek, mając nadzieję, przeczekać przejście młodzieńca' - bez przecinków
    4. 'spojrzała w jego oczy, nie mogła się od nich' - podobnie jak wyżej
    5. 'Blond włosa niewiasta , przez chwilę milczała' - tak samo
    6. 'wtedy on chwycił ją w tali' - talii
    7. 'dziewczyna przez chwilę milczała po czym odpowiedziała mu' - brak przecinka przed 'po czym'
    8. 'Bo co ? -zapytał' kropka
    9. 'nagle mężczyzna ują jej twarz' - ujął
    10. 'Nie, Pani Salvatore.' - 'pani' z małej litery
    11. 'suknie ślubną' - suknię
    12. 'uśmiechnęła się do siebie na jej widok, była śliczna, idealna, tak sobie ją właśnie wyobrażała, swoją idealną suknie ślubną' - według mnie powinny to być dwa zdania, a jeśli nie to chociaż rozdzielone między 'widokiem' a 'była' średnikiem. Teraz nie wiadomo czy śliczna jest wampirzyca, czy oglądana suknia.
    13. 'Faktycznie, jeszcze kilkaset lat temu , ktoś inny miał z nią stać' - bez przecinka drugiego
    14. 'Lecz jej były ukochany, nie cieszył się wraz z nią z jej ślubu' - bez przecinka
    15. 'Jak mogła go w ogóle porzucić.' - znak zapytania
    16. 'goście zebrani w domu Salvatorów, klaskali, wznosili toasty na jej cześć' - bez pierwszego przecinka
    17. 'Wiem, mimo wszystko boję, się, że może on się rozmyślić' - niepotrzebnie 'on'
    18. 'Przed kościołem czeka na nią Elizabeth, jej druhna, pomaga jej wysiąść, łapie ją za dłonie i mocno przytula.' - zmiana czasu na jedno zdanie?
    19. 'Stefan roześmiał się, podeszli do drzwi wejściowych, w środku, było pełno gości' - właściwie nie wiem jak to można przekształcić, żeby było stylistycznie. Może 'Stefan roześmiał się, gdy podchodzili do drzwi wejściowych. W środku było pełno gości'.
    20. 'patrząc się na nią' - bez 'się'
    21. 'Jak mógłbym przegapić, Twój wielki dzień ?' - bez przecinka
    22. 'nie opuszczę Cię, aż do śmierci' - bez przecinka.
    Mam nadzieję, że nie wyglądam teraz w twoich oczach jak wywyższająca się i uważająca za najmądrzejszą na świecie dziewczyna. To ja, ta sama Misfits po paru naukach, które dały mi wiele w kość. Sama mam swoich korektorów, którzy czy to na blogu czy przed publikacją czytają i wytykają mi błędy, bym mogła się poprawić. jak na razie dużo mi to daje i jeśli mogę to w ten sam sposób staram się pomóc innym. Co do samego rozdziału: to prawda, niesamowicie krótki. Często czytam romanse historyczne, gdzie bohaterowie poznają się i są nawiększymi wrogami, bądx maja siebie za nic. Podobnie jest u Ciebie, Penelope uważa Damona za zwykłego miejscowego pijaka, a gdy przychodzi co do czego z uśmiechem ofiarowuje mu swoja miłość. Zasmuciła mnie tylko sytuacja, gdy Penelope rozmawia z Elijaha. Owszem, należy mu się taka szczera rozmowa, wbrew pozorom w miejscu przepełnionym ludźmi, ale dla nich niedosłyszalna. Ale dlaczego przed samym ołtarzem, chwile przed zakończeniem wieczystej przysięgi?
    Przepraszam, ze komentuję dopiero teraz, jednak wrzesień miałam totalnie zakręcony przez wzgląd na rozpoczęcie studiów, szukanie mieszkania, i tak dalej i tak dalej. Oczywiście proszę o dalsze informowanie na life-is-broken.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ps. Zapomniałam o czymś: jeżeli chcesz ustawić tło zgodnie z nagłówkiem, żeby nie było tego 'przeskoku' nad kartami musisz wejść kolejno PROJEKT -> DOSTOSUJ (funkcje z czcionką, itp, w zakładce szablon) -> DOSTOSUJ USTAWIENIA SZEROKOŚCI. Wtedy zjedź sobie na dolnym podglądzie, by widzieć ten przeskok i odpowiednio dostosuj wszystkie kolumny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! Tu niegdysiejsza Thalia, teraz znana jako Ladykiller. Miło by było znów czytać nawzajem swoje blogi, co nie? Przynajmniej ja tęsknie za twoim opowiadaniem i z chęcią znów będę je czytać. Miło cę widzieć na blogspocie, serio ;) Niedługo postaram się nadrobić zaległości jakie mam u ciebie, chociaż to chyba tylko jeden rozdział, a tymczasem zapraszam cię do mnie na prolog nowej opowieści. Odezwij się ;)
    Całuski! ;**
    [requiem-dla-milosci]

    OdpowiedzUsuń