Mystic Falls, za czasów
pierwotnych.
Polną drogą szła wysoka brunetka, w
koszyku miała nazbieranych świeżych malin, nie miała więcej niż
czternaście lat, po chwili dołączył do niej chłopak o długich,
kręconych, rudawych włosach.
-Niklausie, nie powinieneś mi
towarzyszyć. Jestem obiecana Twojemu bratu, a ty mojej siostrze. -
powiedziała z lekką nutą napięcia.
-Kochasz go ? Kochasz Elijaha ? Jeżeli
nie, ucieknijmy, będziemy tylko my dwoje. - namawiał ją i
zadręczał tymi pytaniami, od ich ostatniego razu. Doskonale
wiedział, jakie mogą wyniknąć z tego konsekwencje. Złapał ją
delikatnie za nadgarstek, obrócił w swoim kierunku. - Kocham Cię
Tatio, jesteś dla mnie najważniejsza, kocham Cię. - wyszeptał
jej.
-Niklaus, jestem brzemienna. To Twoje
dziecko. To Twoja córka - powiedziała mu przez łzy. Mężczyzna
puścił jej dłoń, zbladł, tak bardzo bał się tych słów,
zaczął odchodzić , Tatia pobiegła w kierunku wioski. Klaus wpadł
na Elijaha.
-Co się stało bracie? -zapytał go,
lecz ten tylko pokręcił sprzecznie głową, zaczął iść coraz
szybciej, słysząc dobiegający głos z oddali swojego brata.
Minęło kilka dni i nocy, Niklaus
siedział w swoim pokoju, słyszał rozmowy Elijaha i Mikaela. Nie
wiedział, czy brat robił to z miłości do niego, czy z miłości
do Tati, w końcu dołączył do niego. Prawy policzek, miał cały
zadrapany, ciekła z niego krew, starszy brat objął go ramieniem.
-Dziękuję Ci.-wyszeptał. Młodszy
przytaknął, czekała go jeszcze kara trzydziestu batów, za to, że
dopuścił się tego aktu, przed ich ślubem.
- Chcą nas wydać, za tydzień, żeby
można było powiedzieć, że Tatia została brzemienną, po ślubie.
Ojciec nie jest zachwycony tym faktem, lecz cieszy się, ze względu
na wnuki. Mówi, że jestem odpowiedzialną osobą do roli ojca, ale
to co zrobiłem, było bardzo nieadekwatne. Nie zdradzę mu prawdy,
nigdy, będziemy wiedzieli tylko mu we trójkę, Penelope też nigdy
się nie dowie, kto jest jej prawdziwym ojcem, tylko pod takimi
warunkami mogę się zgodzić. - w oczach Klausa pojawiły się łzy,
pragnął wychować swoją córkę, chciał być obecny w każdym
etapie jej życia.
-Dobrze, jeżeli to ma ją uchronić
przed śmiercią, z rąk naszego ojca, to zgadzam się na wszystko
bracie. - wstał z łóżka, wyszedł na zewnątrz, zbliżała się
jesień, liście powoli opadały z drzew, ktoś chwycił go za ramię,
był to Mikael, ciągnął go, aż zaprowadził go na skraj wioski i
lasu.
- To nie Twoje dziecko, prawda ?
-zapytał go. - Nie zrobiłbyś takiego wstydu swojej rodzinie.
-Nie. -cicho przytaknął.
-Masz się, już nigdy nie zbliżać do
Tati, teraz to będzie żona Twojego brata, Elijaha, nie twoja,
zapamiętaj to sobie. - Klaus przytaknął, gniew ojca była jedyną
rzeczą jaką tak naprawdę się bał, wiedział jaki jest surowy i
jak strasznie karał za najmniejsze przewinienie.
Mijały lata, Penelope urodziła się i
zaczęła dorastać, Tatia nie okazywała jej zbytnio uczyć, była
za to oczkiem w głowie swojego prawdziwego i przybranego ojca.
Nosiła najładniejsze suknie, była małą księżniczką wioski,
nie mogła się również równać ze swoim rodzeństwem. Elijah nie
miał pewności, czy są to jego dzieci, o ile jego bratanica
przypominała go w pewnym stopniu, o tyle pozostałe dzieci już nie.
Ojciec podzielał jego obawy, wiedział, że Tatia stała się bardzo
rozwiązłą kobietą. Mimo wszystko mężczyzna nie potrafił jej
nie kochać, onieśmielała go swoją urodą, była zawsze delikatna
wobec niego i taka czuła. Nie wiedział, że czasami wymykała się
nocami do jego brata, do Klausa, oddawała mu się, a później
wracała by oddać się jemu. Miała również romans z mężczyznami
z innych wiosek, z wilkołakami. Była prawdziwą femme fatale,
tamtych czasów, jednak jej córka – Penelope wyrosła na zupełnie
sprzeczną do niej osobę. Miłą, skromną, uczynną, o pięknej
urodzie, niewinną, dobroduszną, skorą do pomocy, nie wywyższała
się, nie obnosiła się ze swoją urodą. Zawsze żyła w jej
cieniu. Tatia nie potrafiła jej kochać, ani Klausa, ani Elijaha,
kochała tylko siebie i wyłącznie siebie. Zawsze musiała mieć to
co najlepsze, żyć w dostatku. Zaślepieni jej miłością, nie
widzieli jak nimi manipuluje, aż do czasu, do czasu ich przemiany.
Penelope weszła ostrożnie do domu
swojego ojca, byli tam oni obaj i Mikael, spojrzał na nią
podejrzliwie.
-Nie przypuszczałem , że się
zdecydujesz. -powiedział. Dziewczyna, obeszła go i pochwyciła
kielich z jego dłoni, upiła z niego większy łyk.
-Mój ojciec mnie o to poprosił i
Niklaus, jeżeli to ma mnie ocalić, a ja mam przez to ocalić moją
rodzinę, to niech tak będzie. - wplotła się w objęcia Elijaha,
Mikael skinął głową, wyjął za pasa miecz i przebił ją nim.
Dziewczyna zgięła się na pół, zawyła z bólu i upadła na
podłogę, zaraz dołączyli do niej Elijah i Klaus. Złapali się za
ręce, próbowali łykać powietrza, Mikael zostawił ich samych,
słyszeli zduszone krzyki Rebekah i Kola, Penelope poczuła jak krew
spływa po wargach, mocno przytuliła się do Elijaha, nadal nie
puszczając ręki Nicka, ogarnął ją błogi sen.
Gdy otworzyła oczy leżała na łóżku,
ktoś siedział obok niej, lecz nie był to mężczyzna.
-Matko ?- wyszeptała cicho, Tatia
przysunęła się do niej. W dłoni trzymała sztylet, przejechała
nim po swoim nadgarstku i przysunęła go jej.
-Musisz się napić, więc pij moja
córko. - powiedziała. Penelope gdy tylko poczuła zapach krwi
łapczywie , chwyciła jej rękę i wbiła się w nią swoimi kłami.
Kobieta odchyliła głowę do tyłu, dziewczyna przybliżyła się do
niej. - Wybacz mi, że nie kochałam Cię tak jak powinnam, że
wyrządziła Ci tyle krzywdy w życiu, Tobie i twojemu ojcu.
-Tata Cię kocha, ja także.
-powiedziała.
-Nie chodzi mi tu o Elijaha, o nie jest
Twoim ojcem, nigdy nim nie był. Niklaus nim jest . - powiedziała,
dziewczyna oderwała się od niej.
-Kłamiesz ! Kłamiesz jak zawsze. -
krzyknęła.
-Nie, mówię prawdę, jeżeli mi nie
wierzysz zapytaj się ich, zapytaj. - Tatia wstała i wybiegła z
domu, Penelope chciała wyjaśnić sprawę, teraz, zaraz, lecz
zaintrygowała ją matka, nigdy by jej tego nie powiedziała, gdyby
nie miała celu, powodu. Wyszła za nią, ledwo trzymając się na
nogach, z suknią przesiąknięta krwią. Goniła ją przez las i
przez następną wioskę, zobaczyła, że udała się ona do portu,
do statku, który miał odpłynąć na stary kontynent.
-Matko ! -zawołała, ludzie patrzyli
na nią, brzydzili się nią, za dużo odsłaniała i ta krew.
-Wracaj do domu, wynoś się. -
próbowała ją odpędzić.
-Czemu nas opuszczasz ? -zapytała –
Czemu ?
-Nie mogę, żyć teraz z Elijahem, po
tym kim się … staliście. Muszę zadbać o moje bezpieczeństwo i
o bezpieczeństwo jego dziecka.
-Jesteś brzemienna ? -zapytała, Tatia
przytaknęła, weszła po rampie na pokład i zniknęła w tłumie.
Penelope zaczęła powoli wracać do wioski, słońce sprawiało jej
ból, w lesie spotkała Elijaha i Niklausa.
-Penelolope, kochanie, czemu wyszłaś
? -zapytał ją pierwszy, chciał ją wziąć na ręce, lecz
dziewczyna odepchnęła go.
-Nie zbliżaj się do mnie. -
powiedziała. - I ty też. - wskazała na Klausa. - Jesteś moim
ojcem, prawda ? -zapytała, patrząc się ciągle na niego. - Jesteś
!? - Klaus nie wiedział co odpowiedzieć, nie był zbytnio
zadowolony jej pytaniem, popatrzył na brata. - Moja matka właśnie
od nas uciekła, nigdy nas nie kochała, zawsze to ona była
najważniejsza, pozabijalibyście się za nią, a teraz ona uciekła
i powiedział mi prawdę, na końcu, gdy wiedziała, że żaden z was
już jej nie dopadnie, prawda ? - mężczyźni nadal nie odpowiadali.
-Nie mów naszemu ojcu, bo Cię zabije.
- Elijah odstąpił od niej i ruszył przez siebie. Zostali tylko we
dwoje, ona i Klaus, pozwoliła mu się do siebie przybliżyć,
położył ją na swoim ramieniu.
- Moja matka powiedziała, że niedługo
wszystko się unormuje, przemiana musi się udać, wtedy nie będzie
można nas zabić. - rzekł.
-Teraz już rozumiem. -zamilkła na
chwilę. - Zawsze byłeś blisko mnie, widziałam smutek w Twoich
oczach, gdy Elijaha nazywałam ojcem. Opiekowałeś się mną, Mikael
nie chciał, żebym była Twoją córką, ale ja jestem z Ciebie
dumna... ojcze. - spojrzał na nią, w oczach miał łzy. Nazwała go
tak jak pragnął od siedemnastu lat. - Jestem z Ciebie dumna, za to
jak znosiłeś jego upokorzenia, jak zawsze stawałeś po mojej
stronie, kocham Elijaha, , ale Ciebie też, wiedz o tym.- zaczęła
mówić, snuć plany na przyszłość, Klaus był trochę tym
przerażony. Dotknął jej czoła, była rozpalona, poczuł, że on
sam również jest. Zamknął oczy, nie był w stanie dłużej
utrzymać przytomności. Penelope, zorientowała się, że coś jest
nie tak, złapała go za dłonie i próbowała pociągnąć do
wioski, zdziwiła się, że jest w stanie, przed samym domem upadła
i ona.
Słyszała tylko strzępki rozmów,
między Mikaelem, a Esther. Byli zdziwieni, że tylko oni we dwoje
dostali wysokiej gorączki i stracili ponownie przytomność. Po
kilku dniach polepszyło im się. Penelope wróciła do swojego męża
i dzieci, widywała Klausa i Elijaha sporadycznie, przeprosiła tego
pierwszego za rozmowę w lesie, nie pamiętała za bardzo co w niej
mówiła, miała tylko nadzieję, że nie powiedziała nic co by go
uraziło. Elijah wypytywał ją o Tatię, lecz ta nie miała odwagi
mu powiedzieć, o jej ciąży, nie była pewno, czy tym razem matka
mówiła prawdę i czy na pewno było to jego dziecko. Minęło
kilkanaście dni, Mikael uczył się polowania, by móc później
nauczyć ich, gdy zabrał ich na pierwsze polowanie Penelope nie była
w stanie zabić żadnego zwierzęcia, było to dla niej zbyt
obrzydliwe, drastyczne. Usiadła pod drzewem i przyglądała się
reszcie rodziny, po chwili wrócili Klaus i Elijaha, obydwoje
ubrudzeni krwią, lecz nie zwierzęcą, tylko ludzką.
- Co wyście zrobili ! - krzyknął
Mikael, podbiegł do nich, lecz Nick, zwijał już się w
konwulsjach, słyszała jak łamią się jego kości, Mikael nakazał
wszystkim uciekać, lecz ona i Elijah nie ruszyli się z miejsc.
Klaus przemienił się w wilka, lecz nie rzucił się na nich,
podszedł do niej, obszedł ją dookoła i uciekł. Nagle poczuła w
sobie siłę, uwierzyła, że może być kimś, nie zwykłą nudną
dziewczyną z wioski, której nigdy nie kochała matka i która ma
dwóch ojców. Jeżeli była córką Klaus w sobie też miała wilczy
gen, poderwała się z miejsca.
-Nie ! - zabronił jej Elijah. - Miakel
dowie się kim jesteś i Cię zabije.
-Musze spróbować. -powiedziała i
wyrwała się mu, wbiegła do wioski, panowało tam zamieszanie,
zrozumiała, że to Mikael wyruszał do wilczej osady, by zabić jej
przywódcę, ojca Klausa. Dziewczyna wykorzystała to i porwała
młodą niewiastę, wbiła jej się kłami w szyję i zaczęła pić
jej krew, gdy nie była w stanie wypić jej więcej , a czuła
jeszcze jej oddech, położyła na jej karku swoje dłonie. Były
gorące, a jej skóra zimna, uśmiechnęła się do niej i mocno
obróciła ją. Teraz trzymała martwe zwłoki. Oparła się o
drzewo, próbowała złapać oddech, nagle poczuła przeszywający
ból w każdej kończynie, w każdym zakątku swojego ciała. Zaczęła
krzyczeć, przeraźliwie krzyczeć, minęła godzina zanim ból
ustał. Czuła się teraz szybsza i zwinniejsza, niż mogła by
przypuszczać, lecz nie potrafiła kontrolować swojego wilczego
instynktu. Zatraciła się w sobie. Gdy ponownie odzyskała
świadomość, leżała w kałuży krwi, rozejrzała się dookoła.
- Silvo, Silvo. -wymamrotała cicho
imię męża. - Silvio ! -krzyknęła głośno. Poderwała się na
równe nogi, zobaczyła martwe ciała swoich dzieci i męża, mieli
oni wampirze ugryzienia na szyjach, lecz ich ciała były w pewnym
stopniu zmasakrowana, zszokowana wybiegła na zewnątrz, nie
przestawała krzyczeć, zdała sobie sprawę, że dopiero świtało.
Poczuła czyjeś dłonie, które oplotły ją. Esther. Kobieta
spojrzała na nią przerażona.
-Coś ty zrobiła. Zabiłaś ich. -
powiedziała.
-Ja nie chciałam, ja nie chciałam. -
szlochała w jej ramionach.
-Przykro mi dziecko. - odparła i
przebiła czymś jej ciało, Penelope upadła. Zobaczyła w swoim
ciele drewniany, biały kołek. Nagle obok niej pojawił się Klaus,
spojrzał na nią i na swoją matkę, nie zastanawiając się wyrwał
jej serce i stał tak trzymając je. Lecz ona nie umierała, jego
córka nie umierała, wampirzyca ostrożnie wyjęła ze swego ciała
kołek.
-Jak to ? -zapytała
-Jesteśmy odmieńcami ojcze, nic nie
może nas zabić, ni to z nas wampiry, ni to wilkołaki.-
powiedziała, po jej oczach nadal spływały łzy, nie potrafiła
odwrócić się w stronę swojego domu. Klaus odłożył serce Esther
na ziemię, przyniósł za domu chrust, wrzuciła go do środka i
podpalił całość. - Gdzie reszta mojego rodzeństwa, co się stało
z ludźmi z wioski?-zapytała
-Mikael ich zabił, zabił wszystkich,
Twoje rodzeństwo i Twoją rodzinę, to nie byłaś ty. - powiedział-
Mikael uciekł,Finn i Koll odeszli, zostaliśmy tylko my we czwórkę,
Elijah i Rebekah nie mogą się dowiedzieć, że to ja zabiłem
matkę. - dziewczyna przytaknęła. Wziął ją na ręce i zaczął
nieść,
- Zabił naszą matkę. -powiedział do
Rebekah i Elijaha. - Zabił Esther, za to, że go zdradziła. -
blondynka zaniosła się rzewnym płaczem, przytuliła swojego
starszego brata, Dym i ogień z jej domu, przeniósł się na całą
wioskę, spalił resztę trupów, które zostały po wieczornej
masakrze. We czwórkę stali teraz pod wielkim, białym dębem, który
również płonął. Patrzyli na niego.
-Musimy trzymać się razem, bez
względu na to co się stanie. - powiedział Klaus, reszta mu
przytaknęła. - Wyruszamy.
-Gdzie ? -zapytała Rebekah.
- Na stary kontynent, by zostać
władcami. - dodał po cichu. Ruszyli, Penelope przystanęła jeszcze
na chwilę, zerwała czerwony kwiat z krzewu kolczastego i położyła
go na drodze do spalonej wsi. Znalazła białą kredę i na kamieniu
napisała ,, Tu byliśmy Niklaus, Elijah, Rebekah i Penelope
Mikaelson. Bójcie się nas spotkać.”
Obecnie.
Penelope siedziała z podkulonymi
nogami na kanapie w salonie Salvatorów, panowało tam istne
zamieszanie, po odkryciu co znajdowało się w trumnie, teraz
zastanawiali się, czy przybycie Esther im pomoże, czy tylko
pogorszy spraw. Wampirzyca z uwagą śledziła wzrokiem Elenę,
gracja z jaka się poruszała, gestykulacja i to podobieństwo do jej
matki. Przez lata sądzili, że sobowtórem jest potomek, któregoś
jej dziecka, albo jej siostry – Valrii. Jednak tylko ona domyślała
się, że sobowtór pochodzi z linii Tatia-Elijah, od dziecka które
jej matka powiła na starym kontynencie, na terenach dzisiejszego
Kazachstanu. Gdy odnalazła to miejsce, tylko najstarsi pamiętali
kobietę o olśniewającej urodzie, która przybyła tu brzemienna i
dwa dni później powiła śliczną dziewczynę, - Eleinę.
Wampirzyca odnalazła grób matki i zaczęła go pielęgnować, lecz
co stało się z dzieckiem, nikt jej tego nie potrafił powiedzieć.
Wiadomo było, że powędrowało, ku dzisiejszej Grecji. Jeżeli
miała sobie wyobrażać swoją siostrę, to wyobrażała sobie ją
na wzór Kate i Eleny. Przez lata przypuszczała jaka mogła być,
jakie cechy mogła odziedziczyć od Elijaha. Żałowała, że nigdy
nie powiedziała mu prawdy. Z zamyśleń wyrwał ją Damon, usiadł
obok niej , w dłoni trzymając szklankę z burbonem.
-Chcesz ? -zapytał ją posuwając jej
pod nos alkohol, wampirzyca przytaknęła i jednym łykiem opróżniła
ją. - Mogłaś coś dla mnie zostawić. - powiedział z uśmiechem,
chyba tylko on był jedyną, zadowoloną z sytuacji osobą.
-Przejdziemy się ? -zaproponował jej. - Mam dość tej grobowej
atmosfery. - wstali z kanapy i wyszli na zewnątrz, przez tarasowe
drzwi. - Przypominasz mi kogoś. Wydaje mi się, że już kiedyś się
spotkaliśmy.
-Wątpię. -powiedziała, czuła w
swoim ciele, jak pulsują w niej emocje. Była zdenerwowana i
poirytowana przybyciem Esther, lecz fakt, że znajduje się z pobliżu
Damona sprawiał, że czuła się podniecona i podekscytowana,
zakochana. - Jednak jeżeli chcesz, możemy się przekonać. -
popchnęła go na jedno z drzew w lesie, do którego zawędrowali.
Podeszła do niego i zaczęła go całować po szyi.
-Wydaje mi się, że doskonale mnie
znasz. -wyszeptał jej do ucha i teraz to ona znalazła się na
drzewie, wampir zerwał z niej bluzkę i koronkowy stanik, napierał
na nią coraz bardziej. Wplótł swoje dłonie w jej włosy, obdarzył
ją pocałunkami, na jej twarzy zagościł uśmiech. Przycisnęła go
mocniej do swojego ciała, gdy nagle usłyszeli kroki. - To Elena.
-powiedział, Penelope znalazłam bluzkę i próbowała doprowadzić
się do porządku. Złapała go za rękę, pociągnęła go w
kierunku starego domu Salvatorów.
-Kochasz ją ? -zapytała
-Elenę ? Nie, ona zawsze będzie
kochała Stefana, nawet gdy ten będzie chciał ją zabić. Wiesz, że
ją trochę przypominasz, macie podobne rysy twarzy. -powiedział,
wampirzyca zarumieniła się.
-Damon ! - usłyszeli nagle krzyk
dziewczyny. -Damon musimy porozmawiać. - wampir puścił do niej
oko.
-Miło było, mam nadzieję, że kiedyś
wyjdziemy z gry wstępnej. - rzucił na odchodne, poczuła lekki
wiaterek i szelest liści, już go nie było. Została oparta o
drzewo, księżyc lśnił na granatowym niebie spowity gwiazdami.
-Noc. Niby tylko pora dnia, jednak
bardziej niebezpieczna niż się można wydawać. -Klaus kroczył ku
niej, dłonie miał splecione z tyłu, szedł wyprostowany w mokrej
koszuli. - Możemy zawrzeć rozejm, na czas życia mojej matki.
-Długo nie pożyje. - powiedziała
Penelope nie wstając z trawy. - Dziwi mnie fakt, że ty jeszcze
chadzasz wśród nas.
-Moja matka chce rodziny, kto by
pomyślał, wybaczyła mnie, jeżeli to Cię nie interesuję, ale jej
nie wierzę, to już wiesz.
-Też jej nie wierzę, jest gorsza niż
Mikael, bardziej przebiegła i jest czarownicą, może to
wykorzystać, no i ma swojego oddanego synka Finna...
-I zapatrzonego w nią Elijaha. -
dodał.
-Tak, Eli zawsze był jej idealnym
dzieckiem, czego nie można powiedzieć o Tobie. - uśmiechnęła
się, Niklaus przysiad się do niej.
-Masz dług wdzięczności ,
wykorzystaj go, chcę ją widzieć martwą na zawsze, dowiedz się,
czemu żyje i jak przeżyła. - wampirzyca przytaknęła, nie lubiła
kiedy ojciec jej rozkazywał, ale tutaj musieli zjednoczyć siły,
Esther była żądna zemsty, nawet jeżeli wiedzieli to tylko oni we
dwoje.
-Czekasz na kogoś ? -zapytała po
chwili.
-Tak na Caroline, poczekasz ze mną ?
Chcę was sobie przedstawić, chcę byś ją zaakceptowała.
-Akceptuje ją. - wstała z trawy.- Ale
nie poczekam, muszę pilnie zatelefonować. Obdarzyła go pocałunkiem
w policzek i zaczęła iść.
- Nie ujawniaj się Esther ! -krzyknął
jeszcze za nią. Penelope jednak bardzo chciała stanąć z nią
twarzą w twarz, wyrwać jej serce, ponownie. Wyjęła telefon i
kliknęła cyfrę, na szybkie wybieranie.
- Chcę byś została moją Elenę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz