17 maja, Mystic Fall's, 1864 rok.
Damon oderwał swoje usta od jej ust,
delikatnie musnął ją jeszcze w górną wargę, poprawił smoking,
zaczesał włosy do tyłu. Kołnierz z czerwoną plamą po szmince
starannie schował za marynarką. Spojrzał na nią. Podciągała do
góry gorset, ukrywając w nim swoje piersi. Odwróciła się w jego
stronę by zasznurował jej suknię. Była długa, z dość dużym
wycięciem na piersiach i ramionach. Turkusowa. Z koronkowymi
wstawkami. Mężczyzna chwycił dwa sznureczki i z całych sił
pociągnął, dziewczyna cicho pisnę, a on roześmiał się. Wyjrzał
przez okienko powozu, powoli zbliżali się do głównego placu
miasta, zaczął widzieć znajome twarzy mieszkańców. Powóz
stanął.
Drzwi otworzyły się, lecz minęła
dobra minuta zanim urocza para miasteczka z niego wyszła. Dziewczyna
nadal poprawiając sukienkę i włosy, podała dłoń woźnicy i
ostrożnie wyszła z karety. Rozłożyła parasolkę i wzięła pod
rękę swojego męża. Uśmiech nie schodził z jej twarzy, lecz oczy
skrywały smutek. Paniczny lęk. Ból. Co raz kiwała głową i
delikatnie dygała, nagle pod jej drugie ramię dostał się inny
mężczyzna.
-Stefanie, przestań. - odparła,
robiąc mu wymówkę.
- Nie mogę nawet potowarzyszyć mojej
bratowej i bratu? -zapytał zdumiony. Ucałował jej dłoń i zniknął
gdzieś w tłumie.
-Ah, Stefan, Stefan, Stefan, doskonale
wiem, że chciałby on być na moim miejscu, lecz mam nadzieję, iż
nie porzucisz mnie, dla niego? - mężczyzna bardziej przybliżył
się do swojej żony, nachylił się nad jej uchem i pocałował ją.
-Damon, jesteśmy w miejscu publicznym,
też byś się opanował. - powiedziała. Odłączyła się od niego
i ruszyła w stronę grupki młodych panien.
- O Pani Salvatore, jak miło iż
zaszczyciła nas pani swoją obecnością. - młodsze dziewczęta,
lekko przed nią dygnęły.
- Czyżby myślała Pani, Pani
Lockooowd, że mogłabym opuścić wiosenny piknik, wie Pani, że
uwielbiam ten dzień. - uśmiechnęła się do niej. Usiadła na
jednej z drewnianych ławek i pochwyciła filiżankę z herbatą,
ugryzła kilka kęsów ciasta jabłkowego i poplotkowała z młodszymi
dziewczynami.
-Wybierasz się, popołudniem nad
rzekę, Penelope ? -zapytała cicho jedna z nich. Dziewczyna
przytaknęła, jednak nie zdołała nic dopowiedzieć, bo grupka
małych panienek, już prowadziła ja w stronę głównego placu
miasteczka.
- Zgodnie z nową tradycją, zwycięzcy
ubiegłorocznego konkursu tanecznego, rozpoczną dzisiejszy piknik,
prosimy więc o taniec Damona i Penelope Salvatore. - powiedział
burmistrz Lockwood, rozległy się gromkie brawa. Małżeństwo
wyszło na środek i z pierwszym taktem muzyki zaczęło tańczyć.
Poruszali się z gracją, delikatnie, jakby unosząc się na wietrze.
-Pięknie wyglądasz w tej turkusowej
sukni, jak nimfa morska. - powiedział Damon.
-Dziękuję kochanie, jednak wiem, że
wolałbyś mnie oglądać, bez tej sukni. - na twarzy mężczyzny
pojawił się rumieniec.
-Co powiesz na małą przygodę, w
czasie jazdy nad rzekę ? -zapytał ją. Dziewczyna zarumieniła się.
-Jak możesz myśleć o takich
rzeczach...
-Trzy lata po ślubie ? Kochanie,
jesteśmy małżeństwem ze stażem, sprośne rzeczy to moja ulubiona
rzecz. Zresztą, gdybym taki nie był, nie byłabyś moją żoną. -
ucałował ja w rękę, po czym znalazła się w objęciach Stefana.
Zupełnie nie zauważyła jak inne pary dołączyły do nich.
-Słyszałem jak panny Blue, rozmawiają
o Twojej stracie, wszyscy Ci tak bardzo współczują kochanie. -
dziewczyna uśmiechnęła się niepewnie. - Nie martw się, przy
Tobie o tym nie wspomną, ale kibicują Tobie i mojemu bratu,
niedługo na pewno będziecie mieli gromadkę niesfornych dzieci,
zobaczysz.
-Wątpię Stefanie, czuję, że zbliża
się mój koniec.
-Nie mów głupstw, jesteś jeszcze
młoda, masz dopiero dwadzieścia dwa lata. - delikatnie dotknął
jej twarzy, odgarnął z czoła opadającą nań grzywkę.
Uśmiechnęła się do niego i przybliżyła, poczuła na sobie
zazdrosny wzrok Damona. Odwróciła się w jego kierunku, obdarzyła
Stefana pocałunkiem w policzek i roześmiała się. Damon pokręcił
sprzecznie głową, jednak nie był zły, cieszył się z faktu iż
jego brat i żona mają ze sobą doby kontakt. Nie mógłby nigdy
oskarżyć ją o zdradę, wiedział, że Penelope kochała go ponad
życie, jego i tylko jego. Nastąpiła ponowna wymiana partnerów,
wampirzyca wpadła w ramiona wysokiego bruneta, ucałował on ją
rękę i delikatnie do siebie przybliżył.
-To ma nastąpić dziś moja pani, taką
dostałem odpowiedź. Elijah zjawi się za dwa dni o zmroku,
tymczasem ja mam wszystkiego dopilnować.- Penelope nic nie
odpowiedziała, czekała na ten moment. Wiedziała, że ma nadejść,
ale myślała, że zostało jej jeszcze z miesiąc lub dwa, a nie
kilkanaście godzin, mimo wszystko była przygotowana. Pozostając
obojętna w objęciach mężczyzny, przeprosiła go na chwilę i
zeszła z parkietu, od razu podbieli do niej Damon i Stefan.
-Kochanie. -zaczął pierwszy.-Nic Ci
nie jest ? Dobrze się czujesz? Może chcesz wrócić do domu?
-Nie, proszę podaj mi tylko szklankę
wody. - poprosiła, po chwili piła już ją, wyczuwając w niej
ogromnie ilości werbeny. Sytuacja w miasteczku była bardzo napięta,
odkąd pojawiały się informacje o schwytanych wampirach, ludzie
zaczęli być bardzo podejrzliwi. A ona. Od od
czterech lat
nic się nie zmieniła, na jej twarzy nie pojawiła się żadna
zmarszczka i te problemy z zajściem w ciąże, ileż to razy można
poronić, podchodziłoby to pod czarną magię, jeszcze kilkanaście
lat temu. Nakazała mężczyznom przyłączyć się do zabawy, teraz
sama została w jednej z altan, lecz po chwili dołączyła do niej
czarnoskóra kobieta.
-
Dostałam wiadomość Pani. Kazałam...
-Wysłałaś
list ? - weszła jej w słowo Penelope.
-Tak
jak Pani kazała, dałam go dziś rano z innymi listami,
zaadresowałam do Panny Katherine Pierce w Nowym Jorku, napisałam w
nim kiedy ma się stawić i że będę na nią czekać.
- Dobrze Emily, dziękuję Ci bardzo.
Możesz odejść, niech wszystko będzie przygotowane, dziś
wieczorem Penelope Salvatore umrze.
Kareta jechała po wyboistej drodze w
środku lasu, woźnica był pod urokiem Penelope, lecz oni nigdy nie
przejmowali się obecnością osób trzecich. Leżała teraz na jego
nagim torsie otulona suknią i jego rozgrzanymi rękoma. Śmiali się,
patrząc sobie w oczy i trzymając za dłonie. Jak para nastolatków,
potajemnych kochanków, a nie małżeństwo. Nie raz słyszała jak
Giuseppe karał Damon'a za ich zachowanie, za szczeniackie i bardzo
wulgarne.
-Erotyczne. - zawsze poprawiała go w
myślach. Dojechali na miejsce, był to uroczy klif, nad brzegiem
jeziora z piaskiem i ławeczkami, linami po przywiązanymi do drzew.
Penelope odrzuciła z siebie suknię i z powozu wyszła tylko w
uroczym ,,stroju kąpielowym”, zaś Damon w samych
-Pantalony ? Znowu te PANtalony
braciszku ? - zaśmiał się Stefan. Leżał oparty o pień drzewa ,
a obok niego wiły się dwie młode dziewczyny z pobliskiego
miasteczka.
-Przestań się z niego naśmiewać,
nie pomyślałeś, że ja może lubię jego pantalony?
-Oh jeżeli tak, to przepraszam , że
Cię uraziłem Penelope. - zaśmiała się ponownie, ale stłumił to
nagle, gdy dziewczyna wpiła się w jego usta. Wampirzyca od razu
wbiegła do wody, zanurzyła się i wypłynęła przy wielkim
kamieniu kilka metrów od brzegu, usiadła na nim i rozejrzała się
dookoła. Jeżeli jedną z lin porządnie rozbuja, była duża
szansa, że mogłaby na niego upaść i złamać sobie kręgosłup.
Poszukała teraz wzrokiem Damona, pluskał się radośnie w wodzie z
innymi mężczyznami, wyglądał trochę jak duże dziecko, jednak
zawsze w jego ramionach czuła się bezpieczna. Ponownie weszła do
wody i podpłynęła do niego, objęła go, a on niespodziewanie
zanurkował, gdy wynurzyli się, pocałowali się. Penelope zgarnęła
swoje mokre włosy do tyłu, wyszła na brzeg i usiadła na trawie,
przyłączyła się do niej wysoka brunetka. Tak jak ona była ubrana
w prowizoryczny strój kąpielowy, włosy miała pospinane spinkami.
-Widzę, że przez te cztery lata nic
nie straciliście na swojej miłości.-powiedziała
- Jak można przestać kogoś kochać.
- odpowiedziała Penelope i obydwie spojrzały na Stefana. - Daj mi
trochę czasu, na pewno wrócicie do siebie.
-Chciałabym, aby tak było, ale to już
przeszło. Nasze zaręczyny, nasz związek. Dobrze, że przynajmniej
Tobie i Damonowi wyszło. Razem zaczęłyśmy, ale razem nie
skończymy. - skwitowała smutno. Penelope objęła ja swoim
ramieniem. Przez te pięć lat spędzony tutaj w Mystic Fall's
ponownie stała się człowiekiem, nauczyła się prawdziwie kochać
i nienawidzić. Zaczęła gotować, chodzić na pikniki, kąpać się
w rzece, popalać cygara i szanować ludzi. Całe jej dotychczasowe
życie zmieniło się dokładnie 10 września 1859 roku na stacji
kolejowej w Mystic Fall's, w jedną z najgorszych ulew , gdy jej
powóz nie przyjechał, a on wracając z miasteczka nieopodal,
postanowił wziąć ją na ręce i zanieść do domu państwa Stone,
całe cztery kilometry. Pachniało wtedy od niego alkoholem, był
nieuczesany, a ubranie wyglądało jakby dopiero z kimś się bił,
co akurat było prawdą, nie wyglądał zachęcająco, ale ona nie
miała innego wyjście. Teraz gdy zbliżał się jej koniec, tak
bardzo chciałaby go przemienić, ale obiecała sobie, tak bardzo
obiecała, że nigdy Damon Salvatore nie będzie wampirem, nie narazi
go na to niebezpieczeństwo, nie pozwoli by doszło do konfrontacji z
jej ojcem, nie chciała patrzeć jak pije on krew ludzi, jak ich
morduje. Ale bała się też, że z czasem ich namiętność
wygaśnie, a co by się stało gdyby zaczął ją nienawidzić ? Z
rozmyśleń wyrwał ją syn burmistrza, Jonathan.
-Skaczemy ? -zawołał, do niej,
wampirzyca ochoczo podniosła się i podbiegła do niego, złapała
się jedenj z lin i wziąwszy duży rozbieg odepchnęła się nogami
od klifu, przez chwilę była w powietrzu, puściła się , zamiast
poczuć delikatne uderzenie o powierzchnię wody, upadła kręgosłupem
na wystający kamień i bezwładnie spadła do wody.
Usłyszała krzyk Damon'a , nagle
czyjeś dłonie wyłowiły ją i przeniosły na ląd, ktoś się nad
nią nachylał, ktoś sprawdzał puls i czy oddycha. Oddychała.
Poczuła jak Damon bierze ją na ręce i zanosi do karety, woźnica
ruszyła, nie byli sami, wyczuła też obecność Stefana i Jonathana
Lockwooda. Droga do posiadłości wydawała się jej dłużyć, już
chciała zostać pochowana, tak bardzo pragnęła otworzyć oczy i
powiedzieć mu ,,Kochanie, nic się nie stało, to tylko żart”,
chciała zobaczyć jak się wścieka, jak rzuca talerzami, jak mówi,
że jej nienawidzi, a później całuje namiętnie, jakby liczyli się
tylko oni we dwoje. Kareta zatrzymała się przed domem Salvatorów,
Damon ponownie wziął ją na ręce i zaniósł do środka.
-Ojcze ! Ojcze!- zaczął krzyczeć od
progu. - Doktora, wezwijcie doktora, moja żona umiera ! - upadł na
kolana, ciągle trzymał jej ciało w dłoniach, z salonu wybiegli
Giuseppe i dr. McFallen, wzięli ją od Damona i zanieśli na górę
do sypialni. Lekarz kazał wszystkim wyjść i zamknął drzwi
- Otwórz oczy Penelope.-powiedział
cicho na nachylał się nad nią. - Dam Ci pół godziny na
pożegnanie z mężem, później podam Ci silną dawkę werbeny, tak
dużą , że stracisz przytomność.
- Jestem Pierwotną Pierre, na mnie
werbena nie działa.
- W takiej ilości w jakiej chcę Ci
podać zadziała. - spojrzała na niego tajemniczy.
-Obudzę się później? -zapytała
-Tak, gdy Elijah po Ciebie przybędzie,
będziesz już przytomna. - do środka weszła czarnoskóra służąca.
- Emily, proszę rzuć zaklęcie. - Penelope zamknęła oczy, nagle
poczuła przeszywającą falę gorąca i przeraźliwy ból w całym
ciele. Krzyknęła. Drzwi ponownie otworzyły się , tym razem wszedł
Damon.
-Kochanie, kochanie moje. - pochwycił
ją za dłoń.
-Nie mogę tutaj nic zrobić Damon. Dam
Ci pół godziny, ona dłużej nie wytrzyma. - mężczyzna spojrzał
na niego błagalnym wzorkiem. Gdy zostali sami, położył się obok
niej i pochwycił jej na wpół przytomne ciało.
-Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie ?
Padało, a ty stałaś na stacji z trzema wielkimi torbami, nową
suknią prosto z Francji i parasolką, tak bardzo bałaś się
zmoknąć, a ja pochwyciłem Cię jak ten jaskiniowiec i zaniosłem
do domu Twojego wujostwa.
-Sama Cię o to poprosiłam. -
poprawiła go.
-Wersje są różne, ale reszta się
zgadza.
-A nasz ślub ? Zobaczyłeś mnie w
sukni, zanim podeszłam do ołtarza.
-Ale nie przyniosło nam to pecha. -
starał się nie płakać, ale emocje zaczęły brać górę nad
resztą. Leżała w jego ramionach i umierała, jego żona umierała,
taka piękna, niewinna, bezdzietna. Mieliby takie śliczne dzieci,
takie urocze berbecie, jak miał w zwyczaju mawiać Stefan. Przytulił
ją mocniej, była bardzo rozgrzana, zawołał służąca i poprosił
o naczynie z wodą i szmatkę. Moczył ją o kład jej na czole,
jednak nie mógł zbić gorączki.
-Kocham Cię Damon, kocham Cię tak
bardzo, że Cię nigdy nie zapomnę. -wyszeptała ostatkami sił. Po
jego policzkach zaczęły spływać łzy.
-Ja też Cię kocham moje słońce. -
mocniej złapał ją za rękę , kazał wezwać Stefana. Młodszy z
barci po chwili zjawił się w komnacie, usiadł na drugim krańcu
łoża i też złapał ją za rękę.
-Stefan. -wyszeptała cicho. Mężczyzna
przybliżył się i nachylił nad nią. - Pilnuj go, obserwuj i nie
daj mu zginąć, niech nie dołączy do mnie za szybko. Kocham Cię
mój mały Stefanie. -powiedziała i delikatnie pocałowała go w
policzek. Stefan wyszedł, minął się w drzwiach z dr.McFallenem.
Potarł on dłoń Penelope penicyliną i wbił w nią strzykawkę.
-To uśmierzy ból. - rzekł cicho do
Damon'a. Mężczyzna przytaknął. Wampirzyca położyła dłoń na
jego policzku, przetarła łzy, chciała się podciągnąć, ale
zaklęcie rzucone przez Emily odebrało jej siły.
-Nie ruszaj się. -powiedział do niej
i przystawił swoja twarz do niej.
-Pocałuj mnie Damon, pocałuj mnie ten
ostatni raz. -powiedziała. Mężczyzna wpił się swoimi ustami w
jej drętwe wargi, chciała wymusić na nich jakiś ruch, lecz tylko
delikatnie go musnęła, on jednak nie przestawał, dłoń wplótł w
jej włosy, drugą ręką przytrzymywał jej głowę. Gdy odchylił
się od niej, zauważył, że nie oddycha.
-Penelope ? Penelope ! - zaczął nią
trząść, ale nie było z jej strony żadnego odzewu. - Nie ! Proszę
nie ! - do środka wbiegli lekarz, Giuseppe i Stefan. Brat zaczął
go odciągać od jej martwego ciała.
-Chodź ! Damon chodź. - wyrywał mu
się usilnie nie chciał jej zostawić, wreszcie gdy zaprowadzono go
do sypialni Stefana został tam i nie wychodził z niej do dnia
pogrzebu.
19 maja
Cmentarz w Mystic Fall's został ładnie
przybrany czerwonymi różami, znajdowało się już tam tłum ludzi
ubranych na czarno i zbliżał się kolejny, na czele szło czterech
mężczyzn niosących na barkach trumnę, wśród nich był Stefan
Salvatore i Jonathan Lockwood. Z tyłu szedł Damon i jego ojciec
oraz jej przyszywana rodzina – Państwo Stone. Damon chwiał się
lekko, nie potrafił utrzymać równowagi, wieczorem opróżnił
zawartość wszystkich butelek w domu. Do nikogo się nie odzywał,
na nikogo nie patrzył, cały ranek przesiedział w kościele, przy
jej trumnie. Teraz gdy postawiono ją przy świeżo wykopanym grobie,
upadł na kolana, objął ją swoimi ramionami i nie chciał puścić.
-Ona tam jest. -wyszeptał do Stefana.
- Ona tam jest, a ja chcę być z nią. Nie chcę jej zostawiać tu
samej.
-Rozumiem. - odpowiedział. - Ale nie
możesz teraz do niej dołączyć, nie teraz. Jesteś jeszcze..
-To ona była za młoda Stefan, ona !
-krzyknął tak, że wszyscy ludzie spojrzeli na niego.
Zaczęto trumnę powoli wkładać do
grobu, Damon nadal nie podnosił się , gdy opadła już na dno,
wziął garść piasku i wrzucił za nią. Wtedy wstał, gdy ją
zakopywali, zaczął przyjmować kondolencję, nie słucha co inni do
niego mówią, odpowiadał tylko ,,dziękuję” i lekko kiwał
głową. Widział, że bacznie obserwuje go Stefan i ojciec, więc
postanowił już zachować resztki godności rodziny.
Gdy wszyscy się rozeszli, przykrywając
świeży grób czerwonymi różami, Damon został tam jeszcze chwilę,
w dłoni trzymaj ich ślubne zdjęcie, mokre od jego łez i przez
chwilę zdawało mu się , że słyszy wydobywający się z grobu
krzyk i słowa ,,Wybacz mi”,
Nastał wieczór, Penelope leżała
całkowicie przytomna w cisowej trumnie, płakała, w dłoniach
ściskała różaniec i książeczkę do modlitwy. Na początku
pomyślała o jakimś głupim ludzkim przesądzie, który kiedyś
sama praktykowała. Lecz gdy zorientowała się , że to książeczka
Damon'a nie miała mu tego za złe. Nagle usłyszała wzmożone
rozmowy dwójki ludzi, ktoś zaczął odkładać kwiaty i kopać
świeżą ziemię, po dłuższej chwili wieko trumny zostało
odkryte.
- Penelope. - Elijah pochwycił ją w
swoje ramiona i pocałował w dłoń.
- Witaj. -odparła, stała tak pośrodku
cmentarza, w sukni ślubnej w obecności Elijaha i Pierra. -
Myślałam, że już po mnie nie przybędziesz.
- Jak bym Cię mógł zostawić.
-przybliżył ją mocniej do siebie i próbował pocałować.
-Przestań. -odparła stanowczo,
próbując się wyrwać z jego uścisku, ale był za mocny, poczuła
jego usta na swoich. - Przestań ! - krzyknęła. Wyrwała się
wreszcie z jego objęć i zaczęła iść w kierunku powozu, który
już na nią czekał.
-Liczyłem na cieplejsze powitanie,
kochanie. - Penelope stanęła, odwróciła się do niego i cisnełą
w niego pierwszym lepszym napotkanym kamieniem. Trafiła.
-Ja go naprawdę kocham i nigdy go nie
zapomnę, zrozum to wreszcie. - powiedziała przez łzy. W
wściekłości wsiadła do środka i zaczęła się przebierać.
-Nie byłbym taki pewny, czy on
zapamięta. - powiedział Elijah cicho, sam do siebie.
Mystic Fall's, obecnie.
Stanęła przed bramą miejskiego
cmentarza, buty na obcasie stukały, gdy zaczęła iść powoli
główną ścieżką, jednak ona zmierzała do jego najstarszej
części, zabluszczonej i zapomnianej przez żywe istoty. Znajdowała
się w środku lasu, nie przypuszczała, że ktoś będzie tu oprócz
niej. W dłoni trzymała czerwoną różę, on także. Położyli ją
obydwoje, na czarnej, błyszczącej płycie nagrobkowej.
-Nie wiedziałam, że tu przychodzisz,
nie teraz gdy zostałeś obdarty z uczuć. -spojrzała swoimi
wielkimi oczyma, na zmartwioną twarz Stefana.
-Przychodziłem to zawsze, gdy byłem,
do 1943 roku, ale widzę, że później to ty przejęłaś pałeczkę.
Wystawiać sobie pomnik za życia. -skomentował.
- Lubię to miejsce, chciałam,aby
pozostało ładne, należy jej się pomnik.
-Jej ? -zapytał zdziwiony
-Ja nie jestem Penelope Stone,ona
umarła wtedy. Gdybym miała Ci wyjawić swoje prawdziwe nazwisko,
musiałabym Cię zabić. - dłonią przetarła tablicę. Było tam
napisane : Penelope Salvatore z domu Stone ur. 5 marca 1842 roku,
zmarła 17 maja 1864 roku. Damon Salvatore ur.8 stycznia 1838 roku,
zmarła 25 listopada 1864 r. I Bóg połączył ich na zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz