Kate odłożyła prostownicę na
pralkę, przejrzała się jeszcze raz w lustrze. Czarne trampki,
jeansy, niebieska bluzka i sweterek, włosy były teraz wyprostowane
i idealnie okalały jej twarz. Wyszła z łazienki, wzięła klucze,
torbę i wyszła przed hotel. Stał tam już zaparkowany czerwony
mini cooper, wsiadła do niego i pojechała w kierunku Mystic Falls.
Przez całą drogę zastanawiała się po co to robi, wiedziała, że
może zginąć, jeżeli Esther w jakiś cudowny sposób wyczuje, że
jest ona wampirem, już po niej. Zdziwił ja poranny telefon
Penelope, wszak wiedziała, że będzie musiała przyjechać tu i
grać Elenę, ale nie przypuszczała, że nastąpi to niecałe
dziesięć godzin po jej wieczornej, prawie nocnej wiadomości.
Zajechała pod rezydencję Klaus, spojrzała na zegarek, nie mogła
wejść do środka, wcześniej niż o 10.30. Wyszła z samochodu i
zaczęła przechadzać się w tą i z powrotem. Nagle brama do
rezydencji otworzyła się w wyjechały z niej dwa eleganckie auta,
rozpoznała w nich Elijaha, Rebekah i Klausa, towarzyszyli im dwaj
nieznani jej mężczyźni. Zaczynała się coraz bardziej denerwować,
nerwowo zaciskała pięść, rozglądała się dookoła, jeszcze
tylko brakowało, żeby jakaś znajomy Eleny ją tu zobaczyła.
Poczuła wibracje w kieszeni, wyjęła telefon ,,Wejdź teraz,
będziesz miała około godziny, półtorej.” brzmiała treść
wiadomości od Penelope. Poprawiła ubranie, przejrzała się w
szybie samochodu, podeszła do wielkiej bramy, nacisnęła mosiężną
klamkę i znalazła się w pięknym ogrodzie Pierwotnych. Zaczęła
iść długą aleją wysadzaną dębami, gdy podeszła do marmurowych
schodów ktoś ją zawołał .
-Eleno Gilbert, proszę podejdź do
mnie. - odwróciła się w kierunku oczka wodnego, stała przy nim
kobieta o długich rudawych włosach w pięknej długiej, zielonej
sukni. - Czekałam na Ciebie, moje dzieci wyjechały, aby Finn i Kol
mogli zapoznać się z nowoczesną technologię cywilizacyjną. -
powiedziała, stanęła naprzeciw niej i delikatnie dotknęła jej
twarzy. - Wyglądasz dokładnie jak ona, jak Tatia, na pewno nie
wiesz kim była...
-Wiem, była ukochaną Twoich synów.
-przerwała jej. Esther popatrzyła na nią złowieszczo.
- Nie jesteś zbyt dobrze wychowana
Eleno. - Kate obdarzyła ją ironicznym uśmiechem.
-Nie muszę być, jestem jaka jestem. -
powiedziała. Kobieta ruchem dłoni wskazała jej stolik i dwa
krzesła, wampirzyca usiadła na jednym.
-Ludzie się zmieniają, bo świat się
zmienia, zmieniły się też moje dzieci, Klaus, Elijah, Rebekah, są
inni niż na początku, niż wtedy gdy byli ludźmi, ale przejdźmy
już do rzeczy. - Esther usiadła naprzeciw niej, z dzbanka nalała
sobie i Kate herbaty, przypominała trochę francuskie damy sprzed
rewolucji. - Chcę Cię prosić o przysługę, wiem, że pragniesz
śmierci mojego syna, ja również- ,, Więc Penny miała rację”
pomyślała Kate- Znam sposób, żeby go uśmiercić, będzie mi
niestety potrzebna do tego Twoja krew, trochę, parę kropel. -
spojrzała na nią, wampirzyca zamyśliła się, lecz nie nad jej
ofertą, wiadomość mogła wykorzystać do ubicia targu z Klausem,
jednak gdyby Penelope dowiedziała się o tym, miała by w niej
wroga. ,, Klaus, czy Penelope” brzmiał jej dylemat.
-Na czym polega rytuał ? -wypaliła
nagle. - Chcesz uśmiercić Klausa, czy resztę też ?
- Po odprawieniu rytuału umrą
wszystkie moje dzieci, taką będę musiała zapłacić ofiarę.
-Czyli chcesz ich zabić i potrzebujesz
do tego mojej krwi ? -zapytała
-Dokładnie.
-Daj mi czas do zastanowienia. -wstała
z krzesła, spojrzała na zegarek, umówiona godzina właśnie
minęła, Klaus i reszta jego familii mogła w każdej chwili wrócić
– Odezwę się niedługo, nie powiem nikomu. - powiedziała
wybiegając prawie z rezydencji. Gdy tylko znalazła się w
samochodzie i zaczęła odjeżdżać, minęła się z dwoma
samochodami Mikaelsonów. Wyjęła telefon i zadzwoniła do Penelope.
-Miałaś rację, Esther chce zabić
Klausa, a przy okazji resztę swoich dzieci, potrzeba jej do tego
krwi Eleny. - powiedziała, pierwotna przez chwilę milczała.
- Wracaj do Miami, znajdź Margaret
Todoles i przyprowadź mi ją, musisz jak najszybciej zniknąć z
Mystic Falls, ja zajmę się resztą. - odpowiedziała.
-Nie ma sprawy, walizki mam już
spakowane w samochodzie. Do zobaczenia kuzynko. - uśmiechnęła się
do siebie, słowa Penelope ,, znajdź i przyprowadź” brzmiały dla
niej jak nakrycie do uczty. Znaczyło to tyle co ,, gdybyś miała
wymordować pół Ameryki, zrób to, tylko chcę ją mieć”.
Penelope schowała telefon do kieszeni
i wróciła do środka, usiadła przy stole w kuchni, wzięła do
ręki granat i wycisnęła z niego sok do szklanki.
- Jak długo znasz Stefana ? -zapytała
Elena myjąc owoce do sałatki.
-Kilkanaście lat, uratowałam go z
pewnej opresji nie do uratowania, ma u mnie duży dług wdzięczności,
ale nie martw się nie jest w moim typie, zostawię go Tobie. -
powiedziała, gdy piła sok, lubiła wszystko co przypominało jej w
pewnym stopniu krew. Elena położyła owoce na stole, podała jej
nóż. -Mam kroić i bawić się w śmiertelnika ? -zapytała
-Proszę robię to dla Ricka, ma
dzisiaj randkę , a taka sałatka go bardzo rozluźni. - uśmiechnęła
się, miała identyczny uśmiech jak Tatia, lecz nie miała już jej
oczu, były one bardziej Elijaha, lecz jak Elena Gilbert ponad sześć
tysiącleci później może mieć oczy Elijaha. Zaczynała już gadać
bzdury.
- Przypominasz mi Johna- zaczęła,
brunetka spojrzała na nią.
- Myślałam, że nie wspomnisz o tym
więcej. - przestała na chwilę kroić.
- Można powiedzieć, że byliśmy
przyjaciółmi, dość dobrymi. Pamiętam jak się urodziłaś...
-Jak się urodziłam ? Byłaś przy
moich urodzinach ? - zapytała zdumiona.
-Tak, znałam Cię do trzeciego roku
życia, dopóki Grayson* nie odkrył kim jestem. Twój przybrany
ojciec bardzo nie lubiła wampirów, to on zaszczepił w Johnie tą
nienawiść....
- Ale przecież podobno to on kazał
Stefanowi mnie uratować ? -przerwała jej .
-Może nie wiedział kim on jest. -
powiedziała. - Jesteś dla mnie jak rodzina, będę starała się
Ciebie chronić przed Klausem, chociaż niczego nie obiecuję, będzie
to trudne zadania. - Elena przytaknęła.
-Za dużo osób chce mnie już
chronić... zbyt wielu oddało za mnie życie, a wystarczyłoby,
gdybym tylko do niego poszła i oddała mu swoją krew do jego
dyspozycji.... Może jestem zbyt słaba, żeby to zrobić.
-Jesteś wystarczająco silna, znałam
dużo wampirów, którzy opierali się Klausowi i zawsze kończyli
martwi.. zawsze. - powiedziała.
-Nigdy nie było wyjątków? Przecież
Stefan, Damon żyją .. Kate także.
-To są luki w jego systemie, można
powiedzieć, że ktoś sprawuje nad nimi pieczę, dlatego żyją. -
Elena nic już nie odpowiedziała, dalej zaczęła kroić owce,
Penelope przyglądała się jej. Nagle poczuła wibracje w telefonie.
Przeprosiła na chwilę brunetkę i wyszła na zewnątrz.
- Miałem rację ? -usłyszała głos
Klausa.
-Tak miałeś rację. Esther chce zabić
Ciebie,a przy okazję Elijah'a, Rebekah, Finn'a i Kol'a. Wiesz taka
grupowa śmierć, coś w stylu razem się zrodziliście i razem
umrzecie. - Pierwotny zamilkł, przypuszczał, że usłyszy te słowa,
jednak gdzieś w środku tkwiła nim nadzieja, którą zaszczepił w
nim Elijah. - Mam plan i możliwe, że znajdę sposób, żeby ją
zabić, ale daj mi czas.
-A jak Twój plan się nie powiedzie,
tak jak poprzednie ?
- Naprawdę myślisz, że nie mam planu
B ? A jeśli zawiedzie, planu C? A potem planu D? Chyba wiesz jak
alfabet leci dalej, prawda?
-Nie bądź taka pewna siebie.
- Zawsze wychodziło mi to na lepsze.
Spotkajmy się później, albo jutro. Weź ze sobą Elijaha i
Rebekah.
-Dobrze. Pilnuj się. - powiedział
Klaus i rozłączył się. Penelope wróciła do środka. Brunetka
skończyła już przygotowywać sałatkę.
- Zostawię ją w lodówce i będziemy
mogły jeszcze porozmawiać, jeżeli chcesz tego ?
-Tak właściwie, to mam coś dla
Ciebie. - wróciła się do przedpokoju i ze swojej Torby wyjęła
skórzany pamiętnik. - Należał do John'a, powinnaś go mieć.
-wręczyła go jej . - Weź- nalegała. Elena wzięła go i
otworzyła. - Zostawię Cię z nim. Dziękuję za zaproszenie. -
powiedziała i wyszła z domu. Dziewczyna usiadła z nim na kanapie w
salonie.
,, Uśmiechnęła się do mnie” tymi
słowami zaczynał się wpis, na którym otworzyła. ,, Wiem, że ój
brata będzie dobrym ojcem dla niej. Elena. Tak ją nazwali. Jest
śliczna. Isobel uciekła z miasta, nigdzie jej nie mogę zastać,
ale Penelope wciąż przy mnie jest. Mówi, że dobrze zrobiłem, że
u nich będzie szczęśliwsza. Na pewno. Ja nie jestem
odpowiedzialny, nie poradziłbym sobie. Po drugie nie ma Isobel.
Znowu się uśmiechnęła , do mnie. Moje słoneczko. Mój aniołek.
Oczka ma takie niebieskie, a włoski ciemne, brązowe. Wygląda tak
ślicznie. Pewnie nawet nie wie, że się uśmiecha. Ciekawe, co
takie dziecko może wiedzieć. ….... Kończy się rok szkolny.
Wyjeżdżam na wakacje. Czy jak wrócę ona jeszcze tu będzie ? Mimo
wszystko nie chcę jej stracić....” Panna Gilbert otarła rękawem
od swetra policzek, nie przypuszczała, że John naprawdę się nią
interesował, naprawdę ją kochał.
Wampirzyca łapała promienie
słoneczne, siedziała na ławce i zastanawiała się, co zrobić.
Miała plan, to fakt, ale czy wypali ? To już inna sprawa. Nagle się
uśmiechnęła.
-Damon Salvatore. Trzeźwy. Nie chce
się ze mną przespać, więc czego oczekujesz ? -zapytała. Wampir
usiadł obok niej.
-Widziałem Cię u Eleny w domu, jak
dawałaś jej pamiętnik John'a.
-Śledzisz mnie ?
-Nie, przechodziłem obok z moim
ratlerkiem.
- Szpiegowanie jest w USA nielegalne.
-Powiedz to FBI. - trącił ją łokciem
przy żebrach, dziewczyna zaśmiała się.
- Pracowałeś kiedyś dla FBI ?
-zapytała.
- Nie, ale Twoje pytanie sugeruje, że
ty tak. - przytaknęła, nadal szczerzyła się na prawo i lewo.
Damon przysunął się bliżej, nie mogła zrozumieć, czemu on
ciągle chodzi w czarnych spodniach, czarnym podkoszulku, czarnej
kurtce i butach. Faktycznie wyglądał sexowie i to bardzo, ale
czarny ?! -Na miłość boską, czy on nie czyta książek o
wampirach ? - myślała głośno w myślach. - Przecież każdy wie,
nawet dziecko, że wampiry ubierają się na czarno. - popatrzyła na
siebie. Różowa sukienka w kwiatki, trampki i spinka z różą we
włosach. Prędzej wzięli by ją za wariatkę, niż za wampira. -
Słuchaj wspomniałaś, coś, że uratowałaś Stefana kiedyś tam..
coś tam...
- Podsłuchiwałeś całą naszą
rozmowę ? -zapytała zaniepokojona.
-Nie tylko gdzieś od tej części. -
uśmiechnął się łobuzersko.
- Co chciałbyś wiedzieć, jakiej
śmierci uniknął Twój brat ?-zapytała. Przytaknął. - Co wiesz o
zatargach między wampirami, a organizacją NEMEZIS ?
- Czym ?
- Co wiesz o niemieckich żołnierzach
podziemia ? - ponownie zdziwił się . Wyglądało na to, że
naprawdę nie ma pojęcia i tylko ludzie u szczebla władzy mieli o
tym świadomość. - Uratowałam go w 1943 roku, w Polsce …..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz