20 września 2012

010. Być człowiekiem

Kate odłożyła prostownicę na pralkę, przejrzała się jeszcze raz w lustrze. Czarne trampki, jeansy, niebieska bluzka i sweterek, włosy były teraz wyprostowane i idealnie okalały jej twarz. Wyszła z łazienki, wzięła klucze, torbę i wyszła przed hotel. Stał tam już zaparkowany czerwony mini cooper, wsiadła do niego i pojechała w kierunku Mystic Falls. Przez całą drogę zastanawiała się po co to robi, wiedziała, że może zginąć, jeżeli Esther w jakiś cudowny sposób wyczuje, że jest ona wampirem, już po niej. Zdziwił ja poranny telefon Penelope, wszak wiedziała, że będzie musiała przyjechać tu i grać Elenę, ale nie przypuszczała, że nastąpi to niecałe dziesięć godzin po jej wieczornej, prawie nocnej wiadomości. Zajechała pod rezydencję Klaus, spojrzała na zegarek, nie mogła wejść do środka, wcześniej niż o 10.30. Wyszła z samochodu i zaczęła przechadzać się w tą i z powrotem. Nagle brama do rezydencji otworzyła się w wyjechały z niej dwa eleganckie auta, rozpoznała w nich Elijaha, Rebekah i Klausa, towarzyszyli im dwaj nieznani jej mężczyźni. Zaczynała się coraz bardziej denerwować, nerwowo zaciskała pięść, rozglądała się dookoła, jeszcze tylko brakowało, żeby jakaś znajomy Eleny ją tu zobaczyła. Poczuła wibracje w kieszeni, wyjęła telefon ,,Wejdź teraz, będziesz miała około godziny, półtorej.” brzmiała treść wiadomości od Penelope. Poprawiła ubranie, przejrzała się w szybie samochodu, podeszła do wielkiej bramy, nacisnęła mosiężną klamkę i znalazła się w pięknym ogrodzie Pierwotnych. Zaczęła iść długą aleją wysadzaną dębami, gdy podeszła do marmurowych schodów ktoś ją zawołał .
-Eleno Gilbert, proszę podejdź do mnie. - odwróciła się w kierunku oczka wodnego, stała przy nim kobieta o długich rudawych włosach w pięknej długiej, zielonej sukni. - Czekałam na Ciebie, moje dzieci wyjechały, aby Finn i Kol mogli zapoznać się z nowoczesną technologię cywilizacyjną. - powiedziała, stanęła naprzeciw niej i delikatnie dotknęła jej twarzy. - Wyglądasz dokładnie jak ona, jak Tatia, na pewno nie wiesz kim była...
-Wiem, była ukochaną Twoich synów. -przerwała jej. Esther popatrzyła na nią złowieszczo.
- Nie jesteś zbyt dobrze wychowana Eleno. - Kate obdarzyła ją ironicznym uśmiechem.
-Nie muszę być, jestem jaka jestem. - powiedziała. Kobieta ruchem dłoni wskazała jej stolik i dwa krzesła, wampirzyca usiadła na jednym.
-Ludzie się zmieniają, bo świat się zmienia, zmieniły się też moje dzieci, Klaus, Elijah, Rebekah, są inni niż na początku, niż wtedy gdy byli ludźmi, ale przejdźmy już do rzeczy. - Esther usiadła naprzeciw niej, z dzbanka nalała sobie i Kate herbaty, przypominała trochę francuskie damy sprzed rewolucji. - Chcę Cię prosić o przysługę, wiem, że pragniesz śmierci mojego syna, ja również- ,, Więc Penny miała rację” pomyślała Kate- Znam sposób, żeby go uśmiercić, będzie mi niestety potrzebna do tego Twoja krew, trochę, parę kropel. - spojrzała na nią, wampirzyca zamyśliła się, lecz nie nad jej ofertą, wiadomość mogła wykorzystać do ubicia targu z Klausem, jednak gdyby Penelope dowiedziała się o tym, miała by w niej wroga. ,, Klaus, czy Penelope” brzmiał jej dylemat.
-Na czym polega rytuał ? -wypaliła nagle. - Chcesz uśmiercić Klausa, czy resztę też ?
- Po odprawieniu rytuału umrą wszystkie moje dzieci, taką będę musiała zapłacić ofiarę.
-Czyli chcesz ich zabić i potrzebujesz do tego mojej krwi ? -zapytała
-Dokładnie.
-Daj mi czas do zastanowienia. -wstała z krzesła, spojrzała na zegarek, umówiona godzina właśnie minęła, Klaus i reszta jego familii mogła w każdej chwili wrócić – Odezwę się niedługo, nie powiem nikomu. - powiedziała wybiegając prawie z rezydencji. Gdy tylko znalazła się w samochodzie i zaczęła odjeżdżać, minęła się z dwoma samochodami Mikaelsonów. Wyjęła telefon i zadzwoniła do Penelope.
-Miałaś rację, Esther chce zabić Klausa, a przy okazji resztę swoich dzieci, potrzeba jej do tego krwi Eleny. - powiedziała, pierwotna przez chwilę milczała.
- Wracaj do Miami, znajdź Margaret Todoles i przyprowadź mi ją, musisz jak najszybciej zniknąć z Mystic Falls, ja zajmę się resztą. - odpowiedziała.
-Nie ma sprawy, walizki mam już spakowane w samochodzie. Do zobaczenia kuzynko. - uśmiechnęła się do siebie, słowa Penelope ,, znajdź i przyprowadź” brzmiały dla niej jak nakrycie do uczty. Znaczyło to tyle co ,, gdybyś miała wymordować pół Ameryki, zrób to, tylko chcę ją mieć”.

Penelope schowała telefon do kieszeni i wróciła do środka, usiadła przy stole w kuchni, wzięła do ręki granat i wycisnęła z niego sok do szklanki.
- Jak długo znasz Stefana ? -zapytała Elena myjąc owoce do sałatki.
-Kilkanaście lat, uratowałam go z pewnej opresji nie do uratowania, ma u mnie duży dług wdzięczności, ale nie martw się nie jest w moim typie, zostawię go Tobie. - powiedziała, gdy piła sok, lubiła wszystko co przypominało jej w pewnym stopniu krew. Elena położyła owoce na stole, podała jej nóż. -Mam kroić i bawić się w śmiertelnika ? -zapytała
-Proszę robię to dla Ricka, ma dzisiaj randkę , a taka sałatka go bardzo rozluźni. - uśmiechnęła się, miała identyczny uśmiech jak Tatia, lecz nie miała już jej oczu, były one bardziej Elijaha, lecz jak Elena Gilbert ponad sześć tysiącleci później może mieć oczy Elijaha. Zaczynała już gadać bzdury.
- Przypominasz mi Johna- zaczęła, brunetka spojrzała na nią.
- Myślałam, że nie wspomnisz o tym więcej. - przestała na chwilę kroić.
- Można powiedzieć, że byliśmy przyjaciółmi, dość dobrymi. Pamiętam jak się urodziłaś...
-Jak się urodziłam ? Byłaś przy moich urodzinach ? - zapytała zdumiona.
-Tak, znałam Cię do trzeciego roku życia, dopóki Grayson* nie odkrył kim jestem. Twój przybrany ojciec bardzo nie lubiła wampirów, to on zaszczepił w Johnie tą nienawiść....
- Ale przecież podobno to on kazał Stefanowi mnie uratować ? -przerwała jej .
-Może nie wiedział kim on jest. - powiedziała. - Jesteś dla mnie jak rodzina, będę starała się Ciebie chronić przed Klausem, chociaż niczego nie obiecuję, będzie to trudne zadania. - Elena przytaknęła.
-Za dużo osób chce mnie już chronić... zbyt wielu oddało za mnie życie, a wystarczyłoby, gdybym tylko do niego poszła i oddała mu swoją krew do jego dyspozycji.... Może jestem zbyt słaba, żeby to zrobić.
-Jesteś wystarczająco silna, znałam dużo wampirów, którzy opierali się Klausowi i zawsze kończyli martwi.. zawsze. - powiedziała.
-Nigdy nie było wyjątków? Przecież Stefan, Damon żyją .. Kate także.
-To są luki w jego systemie, można powiedzieć, że ktoś sprawuje nad nimi pieczę, dlatego żyją. - Elena nic już nie odpowiedziała, dalej zaczęła kroić owce, Penelope przyglądała się jej. Nagle poczuła wibracje w telefonie. Przeprosiła na chwilę brunetkę i wyszła na zewnątrz.
- Miałem rację ? -usłyszała głos Klausa.
-Tak miałeś rację. Esther chce zabić Ciebie,a przy okazję Elijah'a, Rebekah, Finn'a i Kol'a. Wiesz taka grupowa śmierć, coś w stylu razem się zrodziliście i razem umrzecie. - Pierwotny zamilkł, przypuszczał, że usłyszy te słowa, jednak gdzieś w środku tkwiła nim nadzieja, którą zaszczepił w nim Elijah. - Mam plan i możliwe, że znajdę sposób, żeby ją zabić, ale daj mi czas.
-A jak Twój plan się nie powiedzie, tak jak poprzednie ?
- Naprawdę myślisz, że nie mam planu B ? A jeśli zawiedzie, planu C? A potem planu D? Chyba wiesz jak alfabet leci dalej, prawda?
-Nie bądź taka pewna siebie.
- Zawsze wychodziło mi to na lepsze. Spotkajmy się później, albo jutro. Weź ze sobą Elijaha i Rebekah.
-Dobrze. Pilnuj się. - powiedział Klaus i rozłączył się. Penelope wróciła do środka. Brunetka skończyła już przygotowywać sałatkę.
- Zostawię ją w lodówce i będziemy mogły jeszcze porozmawiać, jeżeli chcesz tego ?
-Tak właściwie, to mam coś dla Ciebie. - wróciła się do przedpokoju i ze swojej Torby wyjęła skórzany pamiętnik. - Należał do John'a, powinnaś go mieć. -wręczyła go jej . - Weź- nalegała. Elena wzięła go i otworzyła. - Zostawię Cię z nim. Dziękuję za zaproszenie. - powiedziała i wyszła z domu. Dziewczyna usiadła z nim na kanapie w salonie.
,, Uśmiechnęła się do mnie” tymi słowami zaczynał się wpis, na którym otworzyła. ,, Wiem, że ój brata będzie dobrym ojcem dla niej. Elena. Tak ją nazwali. Jest śliczna. Isobel uciekła z miasta, nigdzie jej nie mogę zastać, ale Penelope wciąż przy mnie jest. Mówi, że dobrze zrobiłem, że u nich będzie szczęśliwsza. Na pewno. Ja nie jestem odpowiedzialny, nie poradziłbym sobie. Po drugie nie ma Isobel. Znowu się uśmiechnęła , do mnie. Moje słoneczko. Mój aniołek. Oczka ma takie niebieskie, a włoski ciemne, brązowe. Wygląda tak ślicznie. Pewnie nawet nie wie, że się uśmiecha. Ciekawe, co takie dziecko może wiedzieć. ….... Kończy się rok szkolny. Wyjeżdżam na wakacje. Czy jak wrócę ona jeszcze tu będzie ? Mimo wszystko nie chcę jej stracić....” Panna Gilbert otarła rękawem od swetra policzek, nie przypuszczała, że John naprawdę się nią interesował, naprawdę ją kochał.

Wampirzyca łapała promienie słoneczne, siedziała na ławce i zastanawiała się, co zrobić. Miała plan, to fakt, ale czy wypali ? To już inna sprawa. Nagle się uśmiechnęła.
-Damon Salvatore. Trzeźwy. Nie chce się ze mną przespać, więc czego oczekujesz ? -zapytała. Wampir usiadł obok niej.
-Widziałem Cię u Eleny w domu, jak dawałaś jej pamiętnik John'a.
-Śledzisz mnie ?
-Nie, przechodziłem obok z moim ratlerkiem.
- Szpiegowanie jest w USA nielegalne.
-Powiedz to FBI. - trącił ją łokciem przy żebrach, dziewczyna zaśmiała się.
- Pracowałeś kiedyś dla FBI ? -zapytała.
- Nie, ale Twoje pytanie sugeruje, że ty tak. - przytaknęła, nadal szczerzyła się na prawo i lewo. Damon przysunął się bliżej, nie mogła zrozumieć, czemu on ciągle chodzi w czarnych spodniach, czarnym podkoszulku, czarnej kurtce i butach. Faktycznie wyglądał sexowie i to bardzo, ale czarny ?! -Na miłość boską, czy on nie czyta książek o wampirach ? - myślała głośno w myślach. - Przecież każdy wie, nawet dziecko, że wampiry ubierają się na czarno. - popatrzyła na siebie. Różowa sukienka w kwiatki, trampki i spinka z różą we włosach. Prędzej wzięli by ją za wariatkę, niż za wampira. - Słuchaj wspomniałaś, coś, że uratowałaś Stefana kiedyś tam.. coś tam...
- Podsłuchiwałeś całą naszą rozmowę ? -zapytała zaniepokojona.
-Nie tylko gdzieś od tej części. - uśmiechnął się łobuzersko.
- Co chciałbyś wiedzieć, jakiej śmierci uniknął Twój brat ?-zapytała. Przytaknął. - Co wiesz o zatargach między wampirami, a organizacją NEMEZIS ?
- Czym ?
- Co wiesz o niemieckich żołnierzach podziemia ? - ponownie zdziwił się . Wyglądało na to, że naprawdę nie ma pojęcia i tylko ludzie u szczebla władzy mieli o tym świadomość. - Uratowałam go w 1943 roku, w Polsce …..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz