Czarny mercedes podjechał pod
posiadłość Salvatorów, słońce dopiero wstawało, ale dom był
pusty . Od miejsca kierowcy otworzyły się drzwi, wysiadła z niego,
brunetka o kręconych włosach, była ubrana w cekinową czarną
sukienkę, opiętą na nagim ciele. Czerwoną szminkę miała lekko
rozmazaną na dolnej wardze. Jej dziesięciocentymetrowe obcasy
stukały o kostkę brukową na podjeździe. Otworzyła ona bagażnik
w środku znajdowała się kobieta, cała poprzebijana kołkami
nasączonymi werbeną, mała krótkie, kruczoczarne włosy, na jej
twarzy malował się grymas bólu, po policzkach spływały łzy.
-Czemu mi to robisz. - szeptała
ostatkami sił, nie jadła od dwóch dób. - Nie wyrządziłam Ci
żadnej krzywdy. - brunetka wyciągnęła ją z bagażnika i położyła
na miejscu, gdzie zaczęły docierać pierwsze promienie słońca.
Nagle dało się słyszeć niewyobrażalny krzyk bólu.
-Zamknij się. - warknęła brunetka i
zaciągnęła ją pod drzwi posiadłości Salvatorów. Nie zdążyła
jeszcze zapukać, a drzwi otworzyły się.
-Robisz zbyt dużo zamieszania Katie. -
Penelope srogo patrzyła na swoją kuzynkę. Katherine wzruszyła
tylko ramionami i weszła do środka. - Oh nasza kochana Margaret
Todoles. -powiedziała z sarkazmem. - Co tam słychać na Twoim
najniższym szczeblu wampiryzmu. - potrzęsła radośnie przed nią
głową. - Znieś ją na dół, przywiąż do krzesła, możesz
wpuścić trochę światła, żeby nie uciekła.
-Braci nie ma w domu.
-Nie, nie było już ich, gdy
przyszłam. Caroline wie kim jestem.
-Zabić ją ? Zrobię to z
przyjemnością.
-Nie, ona jest nietykalna .
-powiedziała Penelope, Kate popatrzyła na nią podejrzanie.
- Serio ? Postradałaś zmysły ?! To,
że pieprzy się z Twoim ojcem, nie znaczy,że musisz ją od razu
chronić.
- Teraz stała się cząstką rodziny.
-odpowiedziała.
- Ah no tak, ubędzie wam Finn'a,
trzeba znaleźć kogoś na jego miejsce. - Kate przełożyła sobie
Margaret przez ramię, zaniosła ją do piwnicy, w jednym z
pomieszczeń stało krzesło, posadziła ją na nim i obwiązała
mocno liną, po czym uchyliła zasłonięte drewnianą deską okno i
wróciła na górę. Penelope wręczyła jej szklankę ze świeżą
krwią. - Co z nią teraz zrobisz ?
-Popytam o to i tamto, a później
zabiję, albo pójdę po Elijaha, to jego partactwo, niech on ją
zabije, nie chcę sobie brudzić tym ścierwem rąk.
-Jesteś zdenerwowana , co się dzieje
? -pytała Kate.
- Coraz trudniej jest mi oszukiwać
Damona, unikać jego wzroku, pytań, które mi zadaje. Niedługo
wyjadę i znowu będę go tylko obserwować na dystans, z ukrycia.
Dopóki mój ojciec nie przywróci mu pamięci, nie mogę nic na to
poradzić.
-Jak sprawy z Esther ?
-Na razie wszystko idzie dobrze,
zostało kilka dni do przesilenia, wtedy położę jej kres.
-To trudne zaklęcie, Penelope, możesz
umrzeć ….
- Jakbyś mnie nie znała, mam dobre
zabezpieczenie.
-Wiem, tylko co tym razem zamierzasz
poświęcić ? -zapytała. Penelope jakby zignorowała to pytanie,
zaczęła się przechadzać po salonie Jej długie blond włosy
rytmicznie podnosiły się do góry i opadały w dół. Była ubrana
w krótkie szorty i cekinową bluzkę, nagie stopy okalały czarne
baleriny wyszywane ćwiekami. Dłonie splotła nerwowo z tyłu. -Nie
będę Ci już potrzebna ? -zapytała Kate. -Nie chciałabym raczej
zginąć śmiercią tragiczną z rąk Elijaha. - Penelope przytaknęła
głową i pozwoliła jej opuścić dom Salvatorów. Sama zaś też
długo nie czekała, zadzwoniła do Elijaha i kazała mu przyjść na
cmentarz. Zeszła jeszcze na chwilę do piwnicy, zakneblowała
Margaret, chciała mieć pewność, że żaden z braci na natknie się
na nią.
***
Stefan i Rick weszli do domu, głośno
o czymś dyskutując.
-Może jednak nie masz racji. - mówił
łowca. Wampir był wyraźnie czymś zmartwiony, wiedział, że w
niedługim czasie sekret Penelope ujawni się, bo coraz trudniej jest
go trzymać w tajemnicy. Skierowali się oboje w stronę piwnicy.-
Powinna być tutaj, skoro nie ma jej u mnie w wozie i mieszkaniu ,
tylko mi nie mów, że zgubiłem torbę z kołkami i innymi
gadżetami., - rzucił ostrzegawczo w kierunku Stefana.
-Może Damon ją wziął, albo Elena ?
-Nie pytałem się już ich, nie mają
jej.
- Meredith ?
- Ty też ?! - powiedział wyraźnie
oburzony. - Czemu zawsze muszę wam tłumaczyć, Meredith, nie jest
żadnym …. nadnaturalnym stworzeniem, ani mordercą, czemu macie o
niej takie złe zdanie. - złapał za jedną z klamek, lecz nie mógł
jej otworzyć. -Mógłbyś ? -zwrócił się do Stefana. Wampir z
całej siły pchnął drzwi, oboje zajrzeli do wnętrza
pomieszczenia, z niedowierzaniem patrzyli na zakrwawioną Margaret.
***
Penelope usiadła na trawie, oparła
się o jeden z kamiennych nagrobków na cmentarzu, tak, że miała
widok na swój własny.
-Śmierć. -zaczęła, gdy usłyszała
jego kroki. - Czym jest dla nas śmierć Elijah ? Żyjemy tak długo
na świecie, może to tylko sen ? Wieczny sen ?-zapytała
-Od kiedy to stałaś się taka
melancholijna?
-Odkąd …..Nie wiem, nie pamiętam,
może to przez Damona?
-I znów wracamy do tego tematu ?
-zapytał – Wiesz, że nie ważne jakbyś się starała nie
wyzbędziesz się, ze mnie miłości do Ciebie. To nie choroba którą
można wyleczyć.
-Byłeś mi ojcem, a stałeś się
kochankiem jak do tego doszło ! - krzyknęła. - Nigdy nie chciałam
Cię kochać w sposób nieprawy.
-Ale stało się, stało się Penelope
i już tego nie możemy odwrócić. - złapał ją za twarz i mocno
pocałował. Po chwili namiętności oderwała się od niego i mocno
go spoliczkowała.
-Sam powiedziałeś ...-dodała po
chwili- że nie można kochać bez miłości. - odparła smutno.
Rzym, 1150 rok
Penelope szła krętą uliczką,
chociaż można by powiedzieć, że biegła. Odwracała głowę co
chwilę za siebie, szukała kogoś w tłumie ludzi, Jej długie blond
włosy, rytmicznie podskakiwały w górę i dół, na jej twarzy
malował się uśmiech. Nagle ktoś złapał ją za ramię i
przygwoździł do ściany. Wampirzyca zaśmiała się tak, że
wszyscy ludzie wkoło spojrzeli na nią.
-Znów Cię złapałam. - powiedział
Elijah. Objął ją mocno w pasie, dłonią rozczesywał jej włosy.
- Wyglądasz tak ślicznie. -powiedział. Penelope zarumieniła się.
-Dziękuję Eli. Bardzo mi miło
słyszeć taki komplement z twoich ust. - Pierwotny przytaknął,
wziął ją za rękę i poprowadził za mury miasta, do malowniczego
sadu. Była akurat wiosna, jabłonie zakwitły na biało i w
powietrzu unosił się ich uroczy i słodki zapach. Penelope zaczęła
śmiać się i tańczyć pośród nich. Elijah złapał ją za talię
i przycisnął do drzewa.
-Nie wiem, czy to będzie
sprawiedliwe to co mam zamiar zrobić. - wampirzyca zlękła się.
-O czym ty mówisz, Elijah ? -
jednak wampir nic nie odpowiedział, wbił tylko swoje wargi w jej
wargi, złapał jedną ręką jej włosy, drugą przytrzymywał ją w
tali. Napierał na nią z całej siły. Na początku chciała się
bronić, lecz od dawna rządziła nią fascynacja wujem. Gdy wampir
na chwilę, oderwał swoją usta od jej twarzy, ta wyszeptała.- Nie
przestawaj kochany, nie przestawaj, bo nigdy nie pragnęła niczego
bardziej niż Ciebie.
Stefan odwiązał Margaret i przeniósł
ją do salonu, Rick pozasłaniał wszystkie okna i przysiadł się
obok nich, wampir próbował nakarmić czarnowłosą krwią, ale ta
odmówiła.
-Nie, ona i tak mnie zabije, a jak nie
ona to Elijah, oni pragną tylko mojej śmierci.
-Pierwotny ? -zapytał Salvatore.
- A niby kto inny ? Oczywiście, że
Pierwotny. Ta rodzinka jest nie do zniesienia, nie ważne ile lat
przebywasz w ich towarzystwie, zawsze to się kończy Twoją
śmiercią, więc uważaj na nią.
- Poczekaj, bo nie rozumiem.....
Penelope jest Pierwotną ?
-Oczywiście. - powiedziała Margaret.
- Ukochana córeczka tatusia, taki Niklaus tylko, że w damskim
ciele. - Stefan i Alarick, wpatrywali się w nią z niedowierzaniem.
-Nie wiedzieliście.
-Że Penelope jest Pierwotną, czy że
jest córką Klausa.
- Więc ona nie chce go zabić.
-Oczywiście, że chce, bo on wymazał
pamięć, jej mężowi, tak..... jakoś tak to było.
-Damonowi Salvatore ? - wtrącił
Stefan.
-Tak, dokładnie Damon Salvatore. Jej
ukochany mąż, któremu pamięć wymazał Klaus. Nie znacie tej
historii ? -zapytała . Rick wpatrywał się w Stefana, chciał aby
ten mu wszystko wytłumaczył, lecz ten zbywał jego wzrok.
-Nie nie znamy tej historii, możesz
nam opowiedzieć ? Ale czy najpierw możesz nam powiedzieć, jak ją
poznałaś ? Jak poznałaś Penelope.
-Oczywiście i tak mnie czeka śmierć,
ale chcę, żeby inni poznali prawdziwe oblicze Penelope Stone.
Poznałam ją w Nowym Jorku w latach 50. Studiowałam razem z nią w
Brown. Wydawała się być miła i przyjacielska. Podczas wakacji
zaproponował mi, abym poznała jej wujka Elijaha, który akurat
przyjechał do miasta, był to chyba rok 56, może 57. Poszliśmy
więc do Ritza, była zdziwiona, ona nigdy nie ,,szpanowała”
jakbyśmy to dziś określili ,pieniędzmi. Recepcjonista przywitała
ją wielkim uśmiechem i puściła do niej oko. Spojrzała na mnie i
zapytała, czy jestem nowa. Penelope odpowiedziała za mnie, że
jestem ekstra dodatkiem dla Eli, jak go raczyła nazywać. Na górze
zastałam imprezę, głównym tematem przewodnim było mordowanie
prostytutek i niewinnych dziewczyn, przez świtę Elijaha i Penelopy.
Na podłodze walały się martwe ciała, wszędzie była krew, tam
było pełno wpływowych ludzi..... burmistrz NY z lat 50, politycy,
gwiazdy show-biznesu. Ona pchnęła mnie wprost pod jego nogi,
obdarzyła go pocałunkiem w policzek i powiedziała, że jestem
prezentem dla niego od niej, że może ze mną zrobić, co zechce.
Tak spędziła z nimi dwa lata, dwa lata w jednym i tym samym
apartamencie, nie wychodziłam przez dwa lata z tych pokoi. Elijah
przemienił mnie w wampira, pili ze mnie krew, przebijali moje ciało
kołkami nasączonymi werbeną. Gdy wyprowadzali się z miasta,
Eliejah miał mnie zabić, ale udało mi się go oszukać. Gdy mnie
szukał, ja położyłam się w stercie martwych ciał, gdy mnie tam
zobaczył, nawet nie sprawdzał, czy nie żyję, po prostu kazał
mnie wrzucić do zatoki jak inne ciała, tak przeżyłam. - nagle
drzwi od domu otworzyły się. Do środka weszła Penelope i Elijah,
napotkali oni wzrok Stefana i Ricka, zobaczyli Margaret na kanapie.
-Teraz to ty spieprzyłaś robotę. -
powiedział Pierwotny, do jej oczu napłynęły łzy. Elijah chciał
zabić Margaret , ale wampirzyca go powstrzymała.
-Oni już wiedzą, oni już wiedzą. -
wypchnęła go poza obręb rezydencji. Stefan wstał z miejsca i
podszedł do niej.
- Wynoś się z miasta, wynoś się i
daj spokój mi i Damonowi oraz Elenie. Jeżeli go naprawdę kochasz
to odejdziesz, prawda bratowo. - Penelope uniosła tylko głowę do
góry i dumnie opuściła dom braci Salvatore. Elijah chciał coś
jeszcze powiedzieć, ale powstrzymała go.
-Daj spokój, wracaj do domu. Na pewno
niedługo Esther dowie się, że żyję, będzie trzeba coś
wykombinować, że nie zniszczyła naszego planu. - Pierwotny
przytaknął tylko, chciał ją objąć, ale Penelope odsunęła się
od niego.
-Gdzie teraz pójdziesz ? -zapytał gdy
odchodził
-Coś wymyślę jak zawsze. -
uśmiechnęła się mimo wszystko i znikła za pierwszymi drzewami
lasu.
***
Kręciła się całe popołudnie po
mieście, wieczorem zaszła na cmentarz, przykucnęła przy swoim
grobowcu, nie chciała na niego patrzeć, w tym momencie wywoływał
u niej ból, ale ona potrzebowała cierpienia. Musiała się na
chwilę wyłączyć pobyć sama, lecz jej rozmyślenia zostały
przerwane.
-Już zapewne wiesz. - powiedziała nie
odwracając się nawet do niego.
-Nie interesuje mnie kim jesteś
dopóki, nadal masz zamiar dotrzymać naszej umowy. - głos
Jeremy'ego Gilberta był opanowany, ale stanowczy. Stał za nią, na
miękkiej trawie w ręku trzymając torbę podróżną i plecak.
-Oczywiście, tak jak mówiłam,
utrzymam Elenę przy życiu i zapewnię jej bezpieczeństwo, a na
razie jej życiu zagraża Esther.
-Czemu ona, a nie Klaus ?
-Bo jeżeli Esther zrobi to co zamierza
zrobić, umrze większość ludzi na których jej zależy w tym
bracia Salvatore.
-Nie rozumiem. - powiedział.
-Na razie nie musisz, ale chciałabym
Cię o coś prosić. - młody Gilbert wpatrywał się w nią, gdy
odwróciła się w jego kierunku. - Czy zechciałbyś informować
mnie o wszystkim co dzieje się . - chłopak przytaknął po czym
wyszedł z cmentarza i udał się do domu. Pierwotna została tam
jeszcze chwilę, zaczynała być głodna i przydałaby się jej
chwila odpoczynku, miała pewną myśl, ale nie wiedziała jak ją
odbierać. Sama po chwili też udała się w drogę, po dziesięciu
minutach, upewniwszy się, że ta osoba jest sama w domu zapukała.
Drzwi otworzyły się.
- Zapewne wiesz co się stało ?
-zapytała ją.
-Tak. -odparła
- Nie mogę na razie wrócić do
Klausa, czy mogłabyś mnie przenocować? Wiem, że to dziwne
pytanie, ale ….
-Nie, to nie jest dziwne. Proszę,
wejdź. -zaprosiła ją do środka. - Klaus już do mnie dzwonił,
pytał, czy nie mogłabym Cię przenocować. -uśmiechnęła się do
niej. - Jednak nie będziesz miała nic przeciwko jeżeli poślę, Ci
w piwnicy na starej kanapie.
-Nie, naprawdę. I dziękuję Ci
Caroline. - blond wampirzyca uśmiechnęła się do niej ponownie i
poszła do swojej sypialni po kołdrę i poduszki.
***
Damon wszedł do salonu, zastał tam
prawie wszystkich, gapili się oni na kobietę siedzącą na sofie.
-Ktoś umarł, czy co ? - zapytał
obchodząc siedzisko dookoła i przyglądając się Margaret. - A ty
, to kto ? -zapytał
-To Margaret, opowiedziała nam właśnie
zajebistą historyjkę o Pierwotnej Penelope. - powiedziała Elena.
-Co ? -zapytał wampir.
-Bonnie już wraca. Caroline musiała
pójść do domu, ale wszyscy znają szczegóły, no i Jeremy wrócił.
-Damon rozejrzał się po pomieszczeniu, teraz zobaczył go. Stał
przy oknie, ledwie padał na niego blask światła. - To jest Damon
Salvatore . - przedstawiła go Elena. Stefan nie zdarzył zareagować,
wymierzył jej tylko złowieszcze spojrzenie, miał nadzieję, że
Margaret nic mu nie powie.
- Damon Salvatore? Mąż Penelope ?
-zapytała wampirzyca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz