20 września 2012

015. Sex, drugs, rock and'roll and New York.

Czarny mercedes podjechał pod posiadłość Salvatorów, słońce dopiero wstawało, ale dom był pusty . Od miejsca kierowcy otworzyły się drzwi, wysiadła z niego, brunetka o kręconych włosach, była ubrana w cekinową czarną sukienkę, opiętą na nagim ciele. Czerwoną szminkę miała lekko rozmazaną na dolnej wardze. Jej dziesięciocentymetrowe obcasy stukały o kostkę brukową na podjeździe. Otworzyła ona bagażnik w środku znajdowała się kobieta, cała poprzebijana kołkami nasączonymi werbeną, mała krótkie, kruczoczarne włosy, na jej twarzy malował się grymas bólu, po policzkach spływały łzy.
-Czemu mi to robisz. - szeptała ostatkami sił, nie jadła od dwóch dób. - Nie wyrządziłam Ci żadnej krzywdy. - brunetka wyciągnęła ją z bagażnika i położyła na miejscu, gdzie zaczęły docierać pierwsze promienie słońca. Nagle dało się słyszeć niewyobrażalny krzyk bólu.
-Zamknij się. - warknęła brunetka i zaciągnęła ją pod drzwi posiadłości Salvatorów. Nie zdążyła jeszcze zapukać, a drzwi otworzyły się.
-Robisz zbyt dużo zamieszania Katie. - Penelope srogo patrzyła na swoją kuzynkę. Katherine wzruszyła tylko ramionami i weszła do środka. - Oh nasza kochana Margaret Todoles. -powiedziała z sarkazmem. - Co tam słychać na Twoim najniższym szczeblu wampiryzmu. - potrzęsła radośnie przed nią głową. - Znieś ją na dół, przywiąż do krzesła, możesz wpuścić trochę światła, żeby nie uciekła.
-Braci nie ma w domu.
-Nie, nie było już ich, gdy przyszłam. Caroline wie kim jestem.
-Zabić ją ? Zrobię to z przyjemnością.
-Nie, ona jest nietykalna . -powiedziała Penelope, Kate popatrzyła na nią podejrzanie.
- Serio ? Postradałaś zmysły ?! To, że pieprzy się z Twoim ojcem, nie znaczy,że musisz ją od razu chronić.
- Teraz stała się cząstką rodziny. -odpowiedziała.
- Ah no tak, ubędzie wam Finn'a, trzeba znaleźć kogoś na jego miejsce. - Kate przełożyła sobie Margaret przez ramię, zaniosła ją do piwnicy, w jednym z pomieszczeń stało krzesło, posadziła ją na nim i obwiązała mocno liną, po czym uchyliła zasłonięte drewnianą deską okno i wróciła na górę. Penelope wręczyła jej szklankę ze świeżą krwią. - Co z nią teraz zrobisz ?
-Popytam o to i tamto, a później zabiję, albo pójdę po Elijaha, to jego partactwo, niech on ją zabije, nie chcę sobie brudzić tym ścierwem rąk.
-Jesteś zdenerwowana , co się dzieje ? -pytała Kate.
- Coraz trudniej jest mi oszukiwać Damona, unikać jego wzroku, pytań, które mi zadaje. Niedługo wyjadę i znowu będę go tylko obserwować na dystans, z ukrycia. Dopóki mój ojciec nie przywróci mu pamięci, nie mogę nic na to poradzić.
-Jak sprawy z Esther ?
-Na razie wszystko idzie dobrze, zostało kilka dni do przesilenia, wtedy położę jej kres.
-To trudne zaklęcie, Penelope, możesz umrzeć ….
- Jakbyś mnie nie znała, mam dobre zabezpieczenie.
-Wiem, tylko co tym razem zamierzasz poświęcić ? -zapytała. Penelope jakby zignorowała to pytanie, zaczęła się przechadzać po salonie Jej długie blond włosy rytmicznie podnosiły się do góry i opadały w dół. Była ubrana w krótkie szorty i cekinową bluzkę, nagie stopy okalały czarne baleriny wyszywane ćwiekami. Dłonie splotła nerwowo z tyłu. -Nie będę Ci już potrzebna ? -zapytała Kate. -Nie chciałabym raczej zginąć śmiercią tragiczną z rąk Elijaha. - Penelope przytaknęła głową i pozwoliła jej opuścić dom Salvatorów. Sama zaś też długo nie czekała, zadzwoniła do Elijaha i kazała mu przyjść na cmentarz. Zeszła jeszcze na chwilę do piwnicy, zakneblowała Margaret, chciała mieć pewność, że żaden z braci na natknie się na nią.
***
Stefan i Rick weszli do domu, głośno o czymś dyskutując.
-Może jednak nie masz racji. - mówił łowca. Wampir był wyraźnie czymś zmartwiony, wiedział, że w niedługim czasie sekret Penelope ujawni się, bo coraz trudniej jest go trzymać w tajemnicy. Skierowali się oboje w stronę piwnicy.- Powinna być tutaj, skoro nie ma jej u mnie w wozie i mieszkaniu , tylko mi nie mów, że zgubiłem torbę z kołkami i innymi gadżetami., - rzucił ostrzegawczo w kierunku Stefana.
-Może Damon ją wziął, albo Elena ?
-Nie pytałem się już ich, nie mają jej.
- Meredith ?
- Ty też ?! - powiedział wyraźnie oburzony. - Czemu zawsze muszę wam tłumaczyć, Meredith, nie jest żadnym …. nadnaturalnym stworzeniem, ani mordercą, czemu macie o niej takie złe zdanie. - złapał za jedną z klamek, lecz nie mógł jej otworzyć. -Mógłbyś ? -zwrócił się do Stefana. Wampir z całej siły pchnął drzwi, oboje zajrzeli do wnętrza pomieszczenia, z niedowierzaniem patrzyli na zakrwawioną Margaret.
***
Penelope usiadła na trawie, oparła się o jeden z kamiennych nagrobków na cmentarzu, tak, że miała widok na swój własny.
-Śmierć. -zaczęła, gdy usłyszała jego kroki. - Czym jest dla nas śmierć Elijah ? Żyjemy tak długo na świecie, może to tylko sen ? Wieczny sen ?-zapytała
-Od kiedy to stałaś się taka melancholijna?
-Odkąd …..Nie wiem, nie pamiętam, może to przez Damona?
-I znów wracamy do tego tematu ? -zapytał – Wiesz, że nie ważne jakbyś się starała nie wyzbędziesz się, ze mnie miłości do Ciebie. To nie choroba którą można wyleczyć.
-Byłeś mi ojcem, a stałeś się kochankiem jak do tego doszło ! - krzyknęła. - Nigdy nie chciałam Cię kochać w sposób nieprawy.
-Ale stało się, stało się Penelope i już tego nie możemy odwrócić. - złapał ją za twarz i mocno pocałował. Po chwili namiętności oderwała się od niego i mocno go spoliczkowała.
-Sam powiedziałeś ...-dodała po chwili- że nie można kochać bez miłości. - odparła smutno.

Rzym, 1150 rok
Penelope szła krętą uliczką, chociaż można by powiedzieć, że biegła. Odwracała głowę co chwilę za siebie, szukała kogoś w tłumie ludzi, Jej długie blond włosy, rytmicznie podskakiwały w górę i dół, na jej twarzy malował się uśmiech. Nagle ktoś złapał ją za ramię i przygwoździł do ściany. Wampirzyca zaśmiała się tak, że wszyscy ludzie wkoło spojrzeli na nią.
-Znów Cię złapałam. - powiedział Elijah. Objął ją mocno w pasie, dłonią rozczesywał jej włosy. - Wyglądasz tak ślicznie. -powiedział. Penelope zarumieniła się.
-Dziękuję Eli. Bardzo mi miło słyszeć taki komplement z twoich ust. - Pierwotny przytaknął, wziął ją za rękę i poprowadził za mury miasta, do malowniczego sadu. Była akurat wiosna, jabłonie zakwitły na biało i w powietrzu unosił się ich uroczy i słodki zapach. Penelope zaczęła śmiać się i tańczyć pośród nich. Elijah złapał ją za talię i przycisnął do drzewa.
-Nie wiem, czy to będzie sprawiedliwe to co mam zamiar zrobić. - wampirzyca zlękła się.
-O czym ty mówisz, Elijah ? - jednak wampir nic nie odpowiedział, wbił tylko swoje wargi w jej wargi, złapał jedną ręką jej włosy, drugą przytrzymywał ją w tali. Napierał na nią z całej siły. Na początku chciała się bronić, lecz od dawna rządziła nią fascynacja wujem. Gdy wampir na chwilę, oderwał swoją usta od jej twarzy, ta wyszeptała.- Nie przestawaj kochany, nie przestawaj, bo nigdy nie pragnęła niczego bardziej niż Ciebie.


Stefan odwiązał Margaret i przeniósł ją do salonu, Rick pozasłaniał wszystkie okna i przysiadł się obok nich, wampir próbował nakarmić czarnowłosą krwią, ale ta odmówiła.
-Nie, ona i tak mnie zabije, a jak nie ona to Elijah, oni pragną tylko mojej śmierci.
-Pierwotny ? -zapytał Salvatore.
- A niby kto inny ? Oczywiście, że Pierwotny. Ta rodzinka jest nie do zniesienia, nie ważne ile lat przebywasz w ich towarzystwie, zawsze to się kończy Twoją śmiercią, więc uważaj na nią.
- Poczekaj, bo nie rozumiem..... Penelope jest Pierwotną ?
-Oczywiście. - powiedziała Margaret. - Ukochana córeczka tatusia, taki Niklaus tylko, że w damskim ciele. - Stefan i Alarick, wpatrywali się w nią z niedowierzaniem. -Nie wiedzieliście.
-Że Penelope jest Pierwotną, czy że jest córką Klausa.
- Więc ona nie chce go zabić.
-Oczywiście, że chce, bo on wymazał pamięć, jej mężowi, tak..... jakoś tak to było.
-Damonowi Salvatore ? - wtrącił Stefan.
-Tak, dokładnie Damon Salvatore. Jej ukochany mąż, któremu pamięć wymazał Klaus. Nie znacie tej historii ? -zapytała . Rick wpatrywał się w Stefana, chciał aby ten mu wszystko wytłumaczył, lecz ten zbywał jego wzrok.
-Nie nie znamy tej historii, możesz nam opowiedzieć ? Ale czy najpierw możesz nam powiedzieć, jak ją poznałaś ? Jak poznałaś Penelope.
-Oczywiście i tak mnie czeka śmierć, ale chcę, żeby inni poznali prawdziwe oblicze Penelope Stone. Poznałam ją w Nowym Jorku w latach 50. Studiowałam razem z nią w Brown. Wydawała się być miła i przyjacielska. Podczas wakacji zaproponował mi, abym poznała jej wujka Elijaha, który akurat przyjechał do miasta, był to chyba rok 56, może 57. Poszliśmy więc do Ritza, była zdziwiona, ona nigdy nie ,,szpanowała” jakbyśmy to dziś określili ,pieniędzmi. Recepcjonista przywitała ją wielkim uśmiechem i puściła do niej oko. Spojrzała na mnie i zapytała, czy jestem nowa. Penelope odpowiedziała za mnie, że jestem ekstra dodatkiem dla Eli, jak go raczyła nazywać. Na górze zastałam imprezę, głównym tematem przewodnim było mordowanie prostytutek i niewinnych dziewczyn, przez świtę Elijaha i Penelopy. Na podłodze walały się martwe ciała, wszędzie była krew, tam było pełno wpływowych ludzi..... burmistrz NY z lat 50, politycy, gwiazdy show-biznesu. Ona pchnęła mnie wprost pod jego nogi, obdarzyła go pocałunkiem w policzek i powiedziała, że jestem prezentem dla niego od niej, że może ze mną zrobić, co zechce. Tak spędziła z nimi dwa lata, dwa lata w jednym i tym samym apartamencie, nie wychodziłam przez dwa lata z tych pokoi. Elijah przemienił mnie w wampira, pili ze mnie krew, przebijali moje ciało kołkami nasączonymi werbeną. Gdy wyprowadzali się z miasta, Eliejah miał mnie zabić, ale udało mi się go oszukać. Gdy mnie szukał, ja położyłam się w stercie martwych ciał, gdy mnie tam zobaczył, nawet nie sprawdzał, czy nie żyję, po prostu kazał mnie wrzucić do zatoki jak inne ciała, tak przeżyłam. - nagle drzwi od domu otworzyły się. Do środka weszła Penelope i Elijah, napotkali oni wzrok Stefana i Ricka, zobaczyli Margaret na kanapie.
-Teraz to ty spieprzyłaś robotę. - powiedział Pierwotny, do jej oczu napłynęły łzy. Elijah chciał zabić Margaret , ale wampirzyca go powstrzymała.
-Oni już wiedzą, oni już wiedzą. - wypchnęła go poza obręb rezydencji. Stefan wstał z miejsca i podszedł do niej.
- Wynoś się z miasta, wynoś się i daj spokój mi i Damonowi oraz Elenie. Jeżeli go naprawdę kochasz to odejdziesz, prawda bratowo. - Penelope uniosła tylko głowę do góry i dumnie opuściła dom braci Salvatore. Elijah chciał coś jeszcze powiedzieć, ale powstrzymała go.
-Daj spokój, wracaj do domu. Na pewno niedługo Esther dowie się, że żyję, będzie trzeba coś wykombinować, że nie zniszczyła naszego planu. - Pierwotny przytaknął tylko, chciał ją objąć, ale Penelope odsunęła się od niego.
-Gdzie teraz pójdziesz ? -zapytał gdy odchodził
-Coś wymyślę jak zawsze. - uśmiechnęła się mimo wszystko i znikła za pierwszymi drzewami lasu.
***
Kręciła się całe popołudnie po mieście, wieczorem zaszła na cmentarz, przykucnęła przy swoim grobowcu, nie chciała na niego patrzeć, w tym momencie wywoływał u niej ból, ale ona potrzebowała cierpienia. Musiała się na chwilę wyłączyć pobyć sama, lecz jej rozmyślenia zostały przerwane.
-Już zapewne wiesz. - powiedziała nie odwracając się nawet do niego.
-Nie interesuje mnie kim jesteś dopóki, nadal masz zamiar dotrzymać naszej umowy. - głos Jeremy'ego Gilberta był opanowany, ale stanowczy. Stał za nią, na miękkiej trawie w ręku trzymając torbę podróżną i plecak.
-Oczywiście, tak jak mówiłam, utrzymam Elenę przy życiu i zapewnię jej bezpieczeństwo, a na razie jej życiu zagraża Esther.
-Czemu ona, a nie Klaus ?
-Bo jeżeli Esther zrobi to co zamierza zrobić, umrze większość ludzi na których jej zależy w tym bracia Salvatore.
-Nie rozumiem. - powiedział.
-Na razie nie musisz, ale chciałabym Cię o coś prosić. - młody Gilbert wpatrywał się w nią, gdy odwróciła się w jego kierunku. - Czy zechciałbyś informować mnie o wszystkim co dzieje się . - chłopak przytaknął po czym wyszedł z cmentarza i udał się do domu. Pierwotna została tam jeszcze chwilę, zaczynała być głodna i przydałaby się jej chwila odpoczynku, miała pewną myśl, ale nie wiedziała jak ją odbierać. Sama po chwili też udała się w drogę, po dziesięciu minutach, upewniwszy się, że ta osoba jest sama w domu zapukała. Drzwi otworzyły się.
- Zapewne wiesz co się stało ? -zapytała ją.
-Tak. -odparła
- Nie mogę na razie wrócić do Klausa, czy mogłabyś mnie przenocować? Wiem, że to dziwne pytanie, ale ….
-Nie, to nie jest dziwne. Proszę, wejdź. -zaprosiła ją do środka. - Klaus już do mnie dzwonił, pytał, czy nie mogłabym Cię przenocować. -uśmiechnęła się do niej. - Jednak nie będziesz miała nic przeciwko jeżeli poślę, Ci w piwnicy na starej kanapie.
-Nie, naprawdę. I dziękuję Ci Caroline. - blond wampirzyca uśmiechnęła się do niej ponownie i poszła do swojej sypialni po kołdrę i poduszki.
***
Damon wszedł do salonu, zastał tam prawie wszystkich, gapili się oni na kobietę siedzącą na sofie.
-Ktoś umarł, czy co ? - zapytał obchodząc siedzisko dookoła i przyglądając się Margaret. - A ty , to kto ? -zapytał
-To Margaret, opowiedziała nam właśnie zajebistą historyjkę o Pierwotnej Penelope. - powiedziała Elena.
-Co ? -zapytał wampir.
-Bonnie już wraca. Caroline musiała pójść do domu, ale wszyscy znają szczegóły, no i Jeremy wrócił. -Damon rozejrzał się po pomieszczeniu, teraz zobaczył go. Stał przy oknie, ledwie padał na niego blask światła. - To jest Damon Salvatore . - przedstawiła go Elena. Stefan nie zdarzył zareagować, wymierzył jej tylko złowieszcze spojrzenie, miał nadzieję, że Margaret nic mu nie powie.
- Damon Salvatore? Mąż Penelope ? -zapytała wampirzyca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz