20 września 2012

016. Wybacz mi miłość mą do Ciebie.

Caroline zeszła do piwny, w dłoni trzymała dwa kubki z krwią, Penelope leżała pod kocem, nie mogła zasnąć,ciągle rozpamiętywała przeszłość, skoro teraz wszyscy się dowiedzieli, że jest Pierwotną, to ją znienawidzą. Znienawidzi ją też Damon, a tego najbardziej nie chciała. Blond wampirzyca podsunęła jej pod głowę krew.
-Liczysz pewnie, na jakieś babskie pogaduchy do poduszki . -powiedziała z sarkazmem.
-Nie... ja po prostu staram się być miła.
-Przepraszam. -dodała po chwili. - Już dawno nikt mi nie okazywał tyle dobroci, nie chcąc niczego w zamian.
-Ostatnim razem był to Damon, prawda?
-Tak. On mnie rozumiał, tak jak nikt inny, teraz po przemianie, dopatruje się w nim siebie. Wiesz, że wampiryzm uwydatnia te cechy, których jest w Tobie najwięcej ? - dziewczyna przytaknęła. - U mnie to była chęć posiadania wszystkiego, czego tylko chciałam, niezdecydowanie i za dużo miłości. Jestem chorobliwie zazdrosna, o Ciebie – tu puściła do niej oko – i o Elenę. Widzę, jak patrzy ona na Damona i.... wygląda jak ja, gdy na niego patrzyłam. - Pierwotna zamyśliła się na chwilę. - Wiem, że kochasz mojego ojca, bo zaakceptowałaś fakt, że ma córkę, a to nie lada wyzwanie . - Caroline zarumieniła się. - Uważaj tylko, na świecie jest mnóstwo ludzi i wampirów, którzy chcą się go pozbyć, ale nie widzą jak, więc zabijają inne, bliskie mu osoby.
-Wiem, naprawdę, nie musisz mi już niczego tłumaczyć od początku. Klaus wyraził się bardzo jasno, kiedy....
-Kiedy co ? -zapytała Penelope.
-Kiedy.... związałam się z nim. - dokończyła po chwili.
-Tak, więc witaj w rodzinie. - powiedziała , chciała by na jej twarzy zagościł uśmiech, lecz nie potrafiła go w tej chwili przywołać. Caroline zostawiła ją samą, a ona po chwili zasnęła.
Gdy otworzyła oczy myślałam, że już świta, podniosła się na kanapie, głowę podparła o dłoń.
-Nie możesz spać ? -usłyszała głos, lecz nie był on słodkim trzebiotaniem blond wampirzycy, lecz mocnym silnym męskim basem z wyraźnym angielskim akcentem.
-Czego chcesz ? -zapytała jakby od niechcenia, bo tak naprawdę Elijah, był ostatnią osobą z którą chciała porozmawiać.
-Chcę Ci się wyspowiadać. - rzekł.
-Mi ? - przyłożyła do swojego dekoltu wskazujący palec, brwi uniosły się do góry.
-Tak, bo widzisz.... nie byłem do końca z Tobą szczery...

Damon przechadzał się w tą i z powrotem, był nie mniej zszokowany, niż reszta, dlatego też kazał się wszystkim wynosić, ciskając w nich jednocześnie wszystko co podeszło mu pod dłonie. Stefan stał z założonym rękami na drugim końcu salonu, Margaret siedziała tam gdzie poprzednio.
-Nadal uważasz, że nie masz mi nic do powiedzenia ? -młodszy brat milczał. - A ona ? Penelope ?
- Myślisz, że miała wejść do tego domu i rzucić ,,Cześć kochanie, przepraszam, że żyję, a ty mnie nie pamiętasz, ale chodźmy się pieprzyć ?!” - powiedział poirytowany.
-Bożeeee... czy ja tak wiele od was wymagam ? W ogóle czyj był to pomysł, żeby ją tu sprowadzać. W ogóle jak ty możesz ją pamiętać skoro ja jej nie pamiętam... skoro...... to wszystko nie ma najmniejszego sensu. -usiadł zrezygnowany w fotelu. Stefan podszedł do niego, nie wiedział, co mógł mu teraz doradzić, jak mu pomóc, ostrzegał ją, że kiedyś ten sekret ujrzy światło dzienne, nie wiedział, że był on większy, niż sam mógł przypuszczać. Na początku był wściekły na Penelope , chciał się z nią rozliczyć, ale po chwili ochłoną, teraz najważniejszy był Damon, nie chciał , żeby jego brat zwariował, nie chciał, by zrobił coś głupiego.
-Może porozmawiasz z Penelope ? -zaproponował, ale ten tylko machnął ręką , po chwili niezręcznej ciszy , straszy z braci zwrócił się w stronę Margaret.
-Opowiedz mi o niej, to co wiesz. - wampirzyca jednak się nie odezwała. - Mów ! - krzyknął – Chcę ją znać, chcę wiedzieć o niej wszystko ! - Stefan usiadł obok niego, a czarnowłosa, rozpoczęła historię.
-Nie wiem, ile jest w niej prawdy, słyszałam ją tyle razy, gdy przebywałam z nią i Elijahą. Penelope jest córką Klausa i Tati, nieślubnym dzieckiem, wychowywanym w kłamstwie, że to Elijah jest jej ojcem.
-Jaki mieli w tym cel ? -przerwał jej Stefan.
-Mikael nienawidził Klausa, domyślał się, że nie jest on jego synem, a Elijah był jego ulubieńcem, takim pupilkiem. Wiedzieli, że będzie dumny z córki swojego kochanego syna. Tatia, po pewnym czasie uciekła do Europy, nie wiem po co, możliwe, że nie chciała dłużej żyć w trójkącie, wiecie ona, Klaus i Elijah, nie mogła się zdecydować , na żadnego. - Damon prychnął z uśmieszkiem, popatrzył się z ironią na Stefana.
-Chyba wiemy, po kim Elena odziedziczyła te skłonności. - powiedział.
- W każdym razie, Penelope dowiedziała się w końcu prawdy, podobno ubóstwiała w tamtych czasach Klausa, była w niego wpatrzona, zresztą tak samo jak w Elijaha, ale w nim się zakochała i to jest najlepsze. Byli ze sobą, są zresztą nadal, na przemian się schodząc i rozstając, tuż pod nosem Klausa, który nie ma o tym zielonego pojęcia.
-Czekaj, czyli mówisz, że Penelope pieprzy się ze swoim własnym wujkiem, który udawał jej ojca, ale jej prawdziwy ojciec, czyli Klaus nic o tym nie wie ? - wtrącił się tym razem Damon.
-Tak.
-Masz informację stulecia i nie wykorzystałaś jej ?
-Bałam się, jeżeli bym tylko zbliżyła się do ich straży, kręgu wampirów, którzy wiedzą jak wygląda Klaus, zaraz zostałabym zabita, bo widzicie. Między nimi jest konflikt, niby Elijah, kocha swojego brata i go toleruje, ale tak naprawdę, on chce być tym najważniejszym, nie tylko w sercu Penelope , ale też i w naszym świecie. - po chwili pauzy, kontynuowała swoją opowieść.- Wracając, podobno bardzo się kochali, nie wiem jak było wtedy, ale w NY ciągle się kłócili, Penelope potrafiła się na niego rzucać, kiedyś prawie go zabiła. Po tych kilkuset latach życia z Elijahem, poznała Ciebie ….
- Pomiń to, chcę to usłyszeć od niej/. - powiedział Damon
-Dobrze, jakby to powiedzieć, gdy ,,odeszła „ od Ciebie, przez chwilę była sama, ale później , gdy dowiedziała się od niejakiej Kate, że nie żyjesz, ponownie była z Elijahem, później odnalazła Stefana i ich relacje się ochłodziły, podobno ona wyjechała, a spotkali się ponownie w Nowym Jorku. - zakończyła Margaret.
-A więc to koniec. - Damon wstał z fotelu, podszedł to tylnych drzwi balkonowych i wyszedł na zewnątrz, było gdzieś koło trzeciej nad ranem. Niebo było bezchmurne.- Muszę z nią porozmawiać. - powiedział do Stefana.- Wiesz, gdzie ona jest.
-Nie, ale mogę się dowiedzieć. - młodszy z braci znikł na chwilę, by ponownie się pojawić. - Jesteś pewnie, że chcesz to zrobić.
-Dawaj ten adres bo... - Damon znalazł się przy nim, pchnął go na ścianę domu.
- Jest u Caroline. - powiedział. Gdy Damon odchodził krzyknął jeszcze za nim. - Tylko nie zrób nic głupiego.

-Więc co chcesz mi wyznać ? - zaczęła, siadła po turecku na kanapie, on usiadł na schodach, patrzył się na nią, na jej potargane włosy, które okalały zmartwioną i pełną trosk twarz. Na jej dłonie i palce, które niecierpliwie bawiły się pierścionkami, na jej piersi, które unosiły się równomiernie w górę i w dół. - Nie mam zamiaru Ci poświęcić całej nocy Elijah.
-Wiem, dlatego postaram się streszczać. Nienawidzisz mnie od pewnego czasu i ...nie zaprzeczaj. - szybko pojawił się obok niej, przyłożył palec do jej warg i z powrotem udał się na schody.- Nasza miłość była kiedyś prawdziwa, w średniowieczu, w renesansie, ale miłość, nie może trwać wiecznie prawda? Znudziliśmy się sobą nawzajem, mimo iż ja …. nadal coś do Ciebie czuję, to nic nie usprawiedliwi mojego zachowania. Przykro mi, za to co zrobiłem i za to jak długo Cię okłamywałem, ty zawsze byłaś szczera wobec mnie, nie miałaś przede mną tajemnic.
- Elijah ja.... -chciała coś powiedzieć, ale on skarcił ją wzrokiem.
-Zanim mnie zaczniesz wyzywać i spróbujesz zabić, wiedz, że nawet to nie zmieni moich uczuć do Ciebie, jeżeli kiedyś znowu mnie pokochasz, powiedz mi to, a znowu będziemy szczęśliwi. - wpił swoje wargi w jej usta, mocno objął ją w talii jedną ręką, drugą wplótł w jej włosy, przycisnął ją do oparcia sofy. - Wybacz mi miłość mą do Ciebie Penelope, wybacz mi, że wymazałem Damonowi pamięć.....


Mystic Falls, 19 maja, 1864 rok.
Wieczór powoli zapadał na miastem, dom Salvatorów pustoszał. Tylko nielicznie kręcili się jeszcze w jego obrzeżach, składając kondolencje Stefanowi. Damon od kilkunastu godzin siedział w sypialni, pozasłaniał wszystkie okna, nie chciał nikogo widzieć, nagle zasłona od balkonu poruszyła się, mężczyzna podszedł tam i z impetem zamknął drzwiczki.
- Uuu co za złość, co za rozpacz, co za ból. - powiedział czyjś głos.
-Kto tu jest ? -zapytał Salvatore
- Teraz wiesz, jak to jest, gdy ktoś odbiera Ci ukochaną, gdy ktoś odbiera Ci wszystko na czym Ci zależało. Zabrałeś mi Penelope.
-Kim jesteś ? Teraz to już nic nie zmieni, ona nie żyje.... ona nie żyje. - brunet ukląkł pośrodku pokoju, dłonie założył na głowę, która mocno przyciskał do klatki piersiowej.
-Oh ona nie żyje.... jakiż nędzny jest żywot śmiertelnika, jaki nędzny jest żywot, kogoś, kto nie może żyć wiecznie wraz ze swoją ukochaną. - za wielkiego łoża, przysłoniętego czarnym baldachimem, wyszedł mężczyzna, dłonie splótł z tyłu, głowę miał wysoko uniesioną, dłuższe włosy sięgające ramion delikatnie zasłaniały mu skrawki twarzy .
-Kim jesteś ? -zapytał ponownie Damon.
-Jestem Elijah Mikaelson. - przedstawił się.
-Nie znam Cię.
-Oh chłopczyku, mało osób na świecie mnie zna... może raczej wampirów.
-Czym ty jesteś ?
-Teraz to nie ma znaczenia, mógłbym Cię zabić, ale ty i tak umrzesz, za czterdzieści, może pięćdziesiąt lat, ona nie będzie miała serce Cię zamienić, więc daruje Ci życie, znaj moją łaskawość, ale musisz wiedzieć tylko jedno. - ukląkł obok niego, pojmał jego twarz ku swoim oczom, by zobaczyć jego oczy i uśmiechnął się mściwie. - Nie było naszej, rozmowy, nie było kogoś takiego jak Penelope Stone w Twoim życiu, zapomnisz jej uśmiechu, jej głosu, jej śmiechu, jej oczów , zapomnisz o niej i już nigdy jej sobie nie przypomnisz. - po czym odszedł od niego i jakby nigdy nic wyszedł głównym wejściem.

Pół roku później.
Pod kamieniołomy zajechał czarny powóz, z czarnymi jak węgiel końmi, wyszedł z niego ten sam mężczyzna, co pół roku wcześniej.
-Ty... ty … ty wiesz, gdzie ona jest, wiesz gdzie jest Penelope. - Damon rzucił się na niego.
-Uspokój się. Jesteś mi tylko ciężarem, ale Twój ból już niedługo się skończy. - Elijah przyłożył swoją dłoń, do tego klatki piersiowe. - Przemiana się dokończyła, dla niej umrzesz po prostu, będzie Cię opłakiwać, na Twoim pogrzebie jutro, nie wiedząc, żeś żyjesz.
-Stój. - usłyszeli za sobą głos, wysoka murzynka wyłoniła się za drzew. - Nie możesz go zabić Elijah.
-Mogę wszystko Emily. - odwarknął jej
-Jeżeli go zabijesz, ona to poczuje będzie wiedziała, że zdrajca z Ciebie, jej miłość uschnie Elijah.
- Coś ty zrobiła ! - krzyknął na nią.
- On dla niej umarł śmiercią naturalną, został zastrzelony, koniec, ale jeżeli ty go zabijesz, jako istota nadprzyrodzona ona się o tym dowie. Poprosiła mnie o to, rzuciła na nich zaklęcie, żeby mogła wiedzieć, czy Damon umarł śmiercią naturalną, czy nie. Ona będzie wiedziała, że to ty go zabiłeś, Elijah. - wampir przez chwilę, majtał się między wiedźmą , a wampirem, po dłuższej chwili złapał go za szyję i ponownie wymazał mu wspomnienia. Odchodząc powiedział Emily na ucho.
- Powiedz Katherinie, że nie będzie już ścigana, przez moich ludzi i jeszcze raz podziękuję, za informację o przemianie.

Penelope rzuciła nim ponownie, nawet się nie bronił, spokojnie przyjmował ciosy zadawane jej przez nią. Wiedział, że miała gdzieś schowany kołek z białego dębu, bał się, że może go użyć, ale w głębi siebie wiedział, że jest dla niej rodziną, dlatego go jeszcze nie użyła.
-Ty sukinsynu ! Ty idioto ! Zdrajco ! Tak kochasz mnie jasne, gdybyś mnie kochał, nie wymazałbyś mu pamięci, pozwoliłbyś mu mnie pamiętać, mnie kochać...... Dlaczego kazałeś mi nienawidzić Klausa ?! Nienawidzę Cię, nie chcę Cię więcej widzieć.... Ty..... ty....- uspokoiła się na chwilę, przerażona Caroline próbowała wcześniej ją powstrzymać, lecz oberwała tylko mocno i wróciła na górę, modląc się, by jej dom nie został zdemolowany. Stanęła teraz przed nim, cała w furii, w nerwach, w nienawiści do niego. Włosy, opadały jej na twarz, zasłaniały jej oczy, jednym zwinnym ruchem odgarnęła je. -Nie miałeś racji co do mnie, mam nadzieję, że po tym co usłyszysz znienawidzisz mnie równie mocno jak ja Ciebie i już nigdy więcej się nie zobaczymy. Tatia uciekła do Europy, bo była w ciąży, z Tobą, urodziła tam dziecko, ja od tysiąc leci opiekuję się jego potomkami, więc Elena nie jest potomkiem Tati, od jej siostry, tylko potomkiem Tati, od waszego dziecka.- na chwilę zapadła cisza. Kompletna, ogłuszająca cisza. Elijah nic nie powiedział, wziął tylko zamach ręką i mocno ją spoliczkował. - A teraz wynoś się. Bo nie chcę Cię już oglądać na oczy. - wampir wspiął się po schodach i ruszył ku drzwiom, ona opadła bezwładnie na podłogę, szlochając niemiłosiernie i przeklinając go w duchu, wiedziała, że teraz będzie musiała iść do ojca, przeprosić go, a zarazem prosić o pomoc. Nagle jednak zerwała się ku drzwiom, były otwarte, stał w nich Damon, był jakby zahipnotyzowany, ale gdy tylko ją spostrzegł powiedział.
-Penelope ? Penelope ! Ty naprawdę żyjesz. - i w jednej chwili znalazł się przy niej, obejmując ją mocno i całując ze wszystkich sił. Już pamiętał.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz