Caroline zeszła do piwny, w dłoni
trzymała dwa kubki z krwią, Penelope leżała pod kocem, nie mogła
zasnąć,ciągle rozpamiętywała przeszłość, skoro teraz wszyscy
się dowiedzieli, że jest Pierwotną, to ją znienawidzą.
Znienawidzi ją też Damon, a tego najbardziej nie chciała. Blond
wampirzyca podsunęła jej pod głowę krew.
-Liczysz pewnie, na jakieś babskie
pogaduchy do poduszki . -powiedziała z sarkazmem.
-Nie... ja po prostu staram się być
miła.
-Przepraszam. -dodała po chwili. - Już
dawno nikt mi nie okazywał tyle dobroci, nie chcąc niczego w
zamian.
-Ostatnim razem był to Damon, prawda?
-Tak. On mnie rozumiał, tak jak nikt
inny, teraz po przemianie, dopatruje się w nim siebie. Wiesz, że
wampiryzm uwydatnia te cechy, których jest w Tobie najwięcej ? -
dziewczyna przytaknęła. - U mnie to była chęć posiadania
wszystkiego, czego tylko chciałam, niezdecydowanie i za dużo
miłości. Jestem chorobliwie zazdrosna, o Ciebie – tu puściła do
niej oko – i o Elenę. Widzę, jak patrzy ona na Damona i....
wygląda jak ja, gdy na niego patrzyłam. - Pierwotna zamyśliła się
na chwilę. - Wiem, że kochasz mojego ojca, bo zaakceptowałaś
fakt, że ma córkę, a to nie lada wyzwanie . - Caroline zarumieniła
się. - Uważaj tylko, na świecie jest mnóstwo ludzi i wampirów,
którzy chcą się go pozbyć, ale nie widzą jak, więc zabijają
inne, bliskie mu osoby.
-Wiem, naprawdę, nie musisz mi już
niczego tłumaczyć od początku. Klaus wyraził się bardzo jasno,
kiedy....
-Kiedy co ? -zapytała Penelope.
-Kiedy.... związałam się z nim. -
dokończyła po chwili.
-Tak, więc witaj w rodzinie. -
powiedziała , chciała by na jej twarzy zagościł uśmiech, lecz
nie potrafiła go w tej chwili przywołać. Caroline zostawiła ją
samą, a ona po chwili zasnęła.
Gdy otworzyła oczy myślałam, że już
świta, podniosła się na kanapie, głowę podparła o dłoń.
-Nie możesz spać ? -usłyszała głos,
lecz nie był on słodkim trzebiotaniem blond wampirzycy, lecz mocnym
silnym męskim basem z wyraźnym angielskim akcentem.
-Czego chcesz ? -zapytała jakby od
niechcenia, bo tak naprawdę Elijah, był ostatnią osobą z którą
chciała porozmawiać.
-Chcę Ci się wyspowiadać. - rzekł.
-Mi ? - przyłożyła do swojego
dekoltu wskazujący palec, brwi uniosły się do góry.
-Tak, bo widzisz.... nie byłem do
końca z Tobą szczery...
Damon przechadzał się w tą i z
powrotem, był nie mniej zszokowany, niż reszta, dlatego też kazał
się wszystkim wynosić, ciskając w nich jednocześnie wszystko co
podeszło mu pod dłonie. Stefan stał z założonym rękami na
drugim końcu salonu, Margaret siedziała tam gdzie poprzednio.
-Nadal uważasz, że nie masz mi nic do
powiedzenia ? -młodszy brat milczał. - A ona ? Penelope ?
- Myślisz, że miała wejść do tego
domu i rzucić ,,Cześć kochanie, przepraszam, że żyję, a ty mnie
nie pamiętasz, ale chodźmy się pieprzyć ?!” - powiedział
poirytowany.
-Bożeeee... czy ja tak wiele od was
wymagam ? W ogóle czyj był to pomysł, żeby ją tu sprowadzać. W
ogóle jak ty możesz ją pamiętać skoro ja jej nie pamiętam...
skoro...... to wszystko nie ma najmniejszego sensu. -usiadł
zrezygnowany w fotelu. Stefan podszedł do niego, nie wiedział, co
mógł mu teraz doradzić, jak mu pomóc, ostrzegał ją, że kiedyś
ten sekret ujrzy światło dzienne, nie wiedział, że był on
większy, niż sam mógł przypuszczać. Na początku był wściekły
na Penelope , chciał się z nią rozliczyć, ale po chwili ochłoną,
teraz najważniejszy był Damon, nie chciał , żeby jego brat
zwariował, nie chciał, by zrobił coś głupiego.
-Może porozmawiasz z Penelope ?
-zaproponował, ale ten tylko machnął ręką , po chwili
niezręcznej ciszy , straszy z braci zwrócił się w stronę
Margaret.
-Opowiedz mi o niej, to co wiesz. -
wampirzyca jednak się nie odezwała. - Mów ! - krzyknął – Chcę
ją znać, chcę wiedzieć o niej wszystko ! - Stefan usiadł obok
niego, a czarnowłosa, rozpoczęła historię.
-Nie wiem, ile jest w niej prawdy,
słyszałam ją tyle razy, gdy przebywałam z nią i Elijahą.
Penelope jest córką Klausa i Tati, nieślubnym dzieckiem,
wychowywanym w kłamstwie, że to Elijah jest jej ojcem.
-Jaki mieli w tym cel ? -przerwał jej
Stefan.
-Mikael nienawidził Klausa, domyślał
się, że nie jest on jego synem, a Elijah był jego ulubieńcem,
takim pupilkiem. Wiedzieli, że będzie dumny z córki swojego
kochanego syna. Tatia, po pewnym czasie uciekła do Europy, nie wiem
po co, możliwe, że nie chciała dłużej żyć w trójkącie,
wiecie ona, Klaus i Elijah, nie mogła się zdecydować , na żadnego.
- Damon prychnął z uśmieszkiem, popatrzył się z ironią na
Stefana.
-Chyba wiemy, po kim Elena
odziedziczyła te skłonności. - powiedział.
- W każdym razie, Penelope dowiedziała
się w końcu prawdy, podobno ubóstwiała w tamtych czasach Klausa,
była w niego wpatrzona, zresztą tak samo jak w Elijaha, ale w nim
się zakochała i to jest najlepsze. Byli ze sobą, są zresztą
nadal, na przemian się schodząc i rozstając, tuż pod nosem
Klausa, który nie ma o tym zielonego pojęcia.
-Czekaj, czyli mówisz, że Penelope
pieprzy się ze swoim własnym wujkiem, który udawał jej ojca, ale
jej prawdziwy ojciec, czyli Klaus nic o tym nie wie ? - wtrącił się
tym razem Damon.
-Tak.
-Masz informację stulecia i nie
wykorzystałaś jej ?
-Bałam się, jeżeli bym tylko
zbliżyła się do ich straży, kręgu wampirów, którzy wiedzą jak
wygląda Klaus, zaraz zostałabym zabita, bo widzicie. Między nimi
jest konflikt, niby Elijah, kocha swojego brata i go toleruje, ale
tak naprawdę, on chce być tym najważniejszym, nie tylko w sercu
Penelope , ale też i w naszym świecie. - po chwili pauzy,
kontynuowała swoją opowieść.- Wracając, podobno bardzo się
kochali, nie wiem jak było wtedy, ale w NY ciągle się kłócili,
Penelope potrafiła się na niego rzucać, kiedyś prawie go zabiła.
Po tych kilkuset latach życia z Elijahem, poznała Ciebie ….
- Pomiń to, chcę to usłyszeć od
niej/. - powiedział Damon
-Dobrze, jakby to powiedzieć, gdy
,,odeszła „ od Ciebie, przez chwilę była sama, ale później ,
gdy dowiedziała się od niejakiej Kate, że nie żyjesz, ponownie
była z Elijahem, później odnalazła Stefana i ich relacje się
ochłodziły, podobno ona wyjechała, a spotkali się ponownie w
Nowym Jorku. - zakończyła Margaret.
-A więc to koniec. - Damon wstał z
fotelu, podszedł to tylnych drzwi balkonowych i wyszedł na
zewnątrz, było gdzieś koło trzeciej nad ranem. Niebo było
bezchmurne.- Muszę z nią porozmawiać. - powiedział do Stefana.-
Wiesz, gdzie ona jest.
-Nie, ale mogę się dowiedzieć. -
młodszy z braci znikł na chwilę, by ponownie się pojawić. -
Jesteś pewnie, że chcesz to zrobić.
-Dawaj ten adres bo... - Damon znalazł
się przy nim, pchnął go na ścianę domu.
- Jest u Caroline. - powiedział. Gdy
Damon odchodził krzyknął jeszcze za nim. - Tylko nie zrób nic
głupiego.
-Więc co chcesz mi wyznać ? -
zaczęła, siadła po turecku na kanapie, on usiadł na schodach,
patrzył się na nią, na jej potargane włosy, które okalały
zmartwioną i pełną trosk twarz. Na jej dłonie i palce, które
niecierpliwie bawiły się pierścionkami, na jej piersi, które
unosiły się równomiernie w górę i w dół. - Nie mam zamiaru Ci
poświęcić całej nocy Elijah.
-Wiem, dlatego postaram się
streszczać. Nienawidzisz mnie od pewnego czasu i ...nie zaprzeczaj.
- szybko pojawił się obok niej, przyłożył palec do jej warg i z
powrotem udał się na schody.- Nasza miłość była kiedyś
prawdziwa, w średniowieczu, w renesansie, ale miłość, nie może
trwać wiecznie prawda? Znudziliśmy się sobą nawzajem, mimo iż ja
…. nadal coś do Ciebie czuję, to nic nie usprawiedliwi mojego
zachowania. Przykro mi, za to co zrobiłem i za to jak długo Cię
okłamywałem, ty zawsze byłaś szczera wobec mnie, nie miałaś
przede mną tajemnic.
- Elijah ja.... -chciała coś
powiedzieć, ale on skarcił ją wzrokiem.
-Zanim mnie zaczniesz wyzywać i
spróbujesz zabić, wiedz, że nawet to nie zmieni moich uczuć do
Ciebie, jeżeli kiedyś znowu mnie pokochasz, powiedz mi to, a znowu
będziemy szczęśliwi. - wpił swoje wargi w jej usta, mocno objął
ją w talii jedną ręką, drugą wplótł w jej włosy, przycisnął
ją do oparcia sofy. - Wybacz mi miłość mą do Ciebie Penelope,
wybacz mi, że wymazałem Damonowi pamięć.....
Mystic Falls, 19 maja, 1864 rok.
Wieczór powoli zapadał na miastem,
dom Salvatorów pustoszał. Tylko nielicznie kręcili się jeszcze w
jego obrzeżach, składając kondolencje Stefanowi. Damon od
kilkunastu godzin siedział w sypialni, pozasłaniał wszystkie okna,
nie chciał nikogo widzieć, nagle zasłona od balkonu poruszyła
się, mężczyzna podszedł tam i z impetem zamknął drzwiczki.
- Uuu co za złość, co za rozpacz,
co za ból. - powiedział czyjś głos.
-Kto tu jest ? -zapytał Salvatore
- Teraz wiesz, jak to jest, gdy ktoś
odbiera Ci ukochaną, gdy ktoś odbiera Ci wszystko na czym Ci
zależało. Zabrałeś mi Penelope.
-Kim jesteś ? Teraz to już nic nie
zmieni, ona nie żyje.... ona nie żyje. - brunet ukląkł pośrodku
pokoju, dłonie założył na głowę, która mocno przyciskał do
klatki piersiowej.
-Oh ona nie żyje.... jakiż nędzny
jest żywot śmiertelnika, jaki nędzny jest żywot, kogoś, kto nie
może żyć wiecznie wraz ze swoją ukochaną. - za wielkiego łoża,
przysłoniętego czarnym baldachimem, wyszedł mężczyzna, dłonie
splótł z tyłu, głowę miał wysoko uniesioną, dłuższe włosy
sięgające ramion delikatnie zasłaniały mu skrawki twarzy .
-Kim jesteś ? -zapytał ponownie
Damon.
-Jestem Elijah Mikaelson. -
przedstawił się.
-Nie znam Cię.
-Oh chłopczyku, mało osób na
świecie mnie zna... może raczej wampirów.
-Czym ty jesteś ?
-Teraz to nie ma znaczenia, mógłbym
Cię zabić, ale ty i tak umrzesz, za czterdzieści, może
pięćdziesiąt lat, ona nie będzie miała serce Cię zamienić,
więc daruje Ci życie, znaj moją łaskawość, ale musisz wiedzieć
tylko jedno. - ukląkł obok niego, pojmał jego twarz ku swoim
oczom, by zobaczyć jego oczy i uśmiechnął się mściwie. - Nie
było naszej, rozmowy, nie było kogoś takiego jak Penelope Stone w
Twoim życiu, zapomnisz jej uśmiechu, jej głosu, jej śmiechu, jej
oczów , zapomnisz o niej i już nigdy jej sobie nie przypomnisz. -
po czym odszedł od niego i jakby nigdy nic wyszedł głównym
wejściem.
Pół roku później.
Pod kamieniołomy zajechał czarny
powóz, z czarnymi jak węgiel końmi, wyszedł z niego ten sam
mężczyzna, co pół roku wcześniej.
-Ty... ty … ty wiesz, gdzie ona
jest, wiesz gdzie jest Penelope. - Damon rzucił się na niego.
-Uspokój się. Jesteś mi tylko
ciężarem, ale Twój ból już niedługo się skończy. - Elijah
przyłożył swoją dłoń, do tego klatki piersiowe. - Przemiana się
dokończyła, dla niej umrzesz po prostu, będzie Cię opłakiwać,
na Twoim pogrzebie jutro, nie wiedząc, żeś żyjesz.
-Stój. - usłyszeli za sobą głos,
wysoka murzynka wyłoniła się za drzew. - Nie możesz go zabić
Elijah.
-Mogę wszystko Emily. - odwarknął
jej
-Jeżeli go zabijesz, ona to poczuje
będzie wiedziała, że zdrajca z Ciebie, jej miłość uschnie
Elijah.
- Coś ty zrobiła ! - krzyknął na
nią.
- On dla niej umarł śmiercią
naturalną, został zastrzelony, koniec, ale jeżeli ty go zabijesz,
jako istota nadprzyrodzona ona się o tym dowie. Poprosiła mnie o
to, rzuciła na nich zaklęcie, żeby mogła wiedzieć, czy Damon
umarł śmiercią naturalną, czy nie. Ona będzie wiedziała, że to
ty go zabiłeś, Elijah. - wampir przez chwilę, majtał się między
wiedźmą , a wampirem, po dłuższej chwili złapał go za szyję i
ponownie wymazał mu wspomnienia. Odchodząc powiedział Emily na
ucho.
- Powiedz Katherinie, że nie będzie
już ścigana, przez moich ludzi i jeszcze raz podziękuję, za
informację o przemianie.
Penelope rzuciła nim ponownie, nawet
się nie bronił, spokojnie przyjmował ciosy zadawane jej przez nią.
Wiedział, że miała gdzieś schowany kołek z białego dębu, bał
się, że może go użyć, ale w głębi siebie wiedział, że jest
dla niej rodziną, dlatego go jeszcze nie użyła.
-Ty sukinsynu ! Ty idioto ! Zdrajco !
Tak kochasz mnie jasne, gdybyś mnie kochał, nie wymazałbyś mu
pamięci, pozwoliłbyś mu mnie pamiętać, mnie kochać......
Dlaczego kazałeś mi nienawidzić Klausa ?! Nienawidzę Cię, nie
chcę Cię więcej widzieć.... Ty..... ty....- uspokoiła się na
chwilę, przerażona Caroline próbowała wcześniej ją powstrzymać,
lecz oberwała tylko mocno i wróciła na górę, modląc się, by
jej dom nie został zdemolowany. Stanęła teraz przed nim, cała w
furii, w nerwach, w nienawiści do niego. Włosy, opadały jej na
twarz, zasłaniały jej oczy, jednym zwinnym ruchem odgarnęła je.
-Nie miałeś racji co do mnie, mam nadzieję, że po tym co
usłyszysz znienawidzisz mnie równie mocno jak ja Ciebie i już
nigdy więcej się nie zobaczymy. Tatia uciekła do Europy, bo była
w ciąży, z Tobą, urodziła tam dziecko, ja od tysiąc leci
opiekuję się jego potomkami, więc Elena nie jest potomkiem Tati,
od jej siostry, tylko potomkiem Tati, od waszego dziecka.- na chwilę
zapadła cisza. Kompletna, ogłuszająca cisza. Elijah nic nie
powiedział, wziął tylko zamach ręką i mocno ją spoliczkował.
- A teraz wynoś się. Bo nie chcę Cię już oglądać na oczy. -
wampir wspiął się po schodach i ruszył ku drzwiom, ona opadła
bezwładnie na podłogę, szlochając niemiłosiernie i przeklinając
go w duchu, wiedziała, że teraz będzie musiała iść do ojca,
przeprosić go, a zarazem prosić o pomoc. Nagle jednak zerwała się
ku drzwiom, były otwarte, stał w nich Damon, był jakby
zahipnotyzowany, ale gdy tylko ją spostrzegł powiedział.
-Penelope ? Penelope ! Ty naprawdę
żyjesz. - i w jednej chwili znalazł się przy niej, obejmując ją
mocno i całując ze wszystkich sił. Już pamiętał.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz