20 września 2012

005. Gdy zło odpoczywa

Klaus siedział w fotelu naprzeciw wielkiego łoża, w jednym z pokoi w swoim domu. Spoglądał na spokojne śpiące oblicze swojej córki, ile to już lat minęło, kiedy ostatni raz była taka spokojna w jego towarzystwie ? Siedemdziesiąt ? Po trochu wiedział o co jej chodziło, znał częściową prawdę, ale dlaczego tak się stało ? Wtedy nie naciskał, za duży dług wdzięczności , teraz już go to nie interesowało. Na chwilę wyjrzał przez okno, zbliżała się północ, wstał z fotelu i usiadł na krawędzi łóżka, zaczął dotykać jej kręcone miodowe włosy, były takie delikatne, tak jak kiedyś, jak w noc gdy leżała między nim, a Elijah , gdy Mikael przebijał mieczem jej pierś. Uśmiechnął się sam do siebie, gdyby tylko mógł być trochę bardziej ludzki, tylko w stosunku do niej, na pewno udało by mu się załagodzić wtedy sytuację. Gdy patrzył na nią widział siebie, w trochę innej postaci, lecz Elijah, a później Rebekah zawsze mu mówili, że Penelope, to skóra zdjęta z niego. Może chodziło o to, że obydwoje zawsze dostawali to czego chcieli, bez względu na to co musieli zrobić, by to dostać. Nagle usłyszał zbliżającego się Josh'a.
-Prosiłem, żeby mi nie przeszkadzać. -odparł i zerwał się z miejsca.
-Dzwoniła szeryf Forebs, prosiła o spotkanie, chce aby Pan przyszedł do niej. Teraz. Chodzi o jej córkę Caroline, umiera ugryziona przez Tylera. - hybryda odeszła szybkim krokiem. Klaus spojrzał na swoja śpiąca córkę i zamknął drzwi. Penelope jednak nie spała, usłyszała jak wychodzi z domu i przez otwarte okno ruszyła za nim.

Stanęła przed domem szeryf Forebs, ukryła się za oknem i obserwowała Klausa. Nie wiedziała czemu miałby ratować to młodą wampirzycę, widziała tylko jak opowiada jej o zaletach bycia wampirem, widziała łzy w jego oczach. Dotykał ją delikatnie, lecz namiętnie i z pasją. Przybliżył swoją twarz do jej, tak jakby chciał ją pocałować. Miała wrażenie, że jej ojciec się zakochał. Poczuła gniew. Przy niej taki nie był, nie miał łez w oczach, gdy mówił jej cokolwiek. Nie miał. A przy tej gówniarze miał. Ruszyła szybko do posiadłości Salvatore. Nie zastała tam nikogo, wzięła pierwszą lepszą butelkę, trochę z niej upiła resztę wrzuciła do palącego się wiecznie kominka. Zaczęła w niego cisnąc co popadnie, książki, alkohol, różne bibeloty. W końcu upadła na dywan, w ręku trzymała burbon, zaczęła płakać. Ona Penelope Patrova Miekaeslon, córka Klausa, płakała, a do płaczu potrafiły doprowadzić ja tylko dwie osoby, Klaus i Damon Salvatore.

Mystic Falls, za czasów pierwotnych.
Klaus zdenerwowany szedł ścieżka w lesie, za sobą słyszał głos Elijaha. Nie potrafił teraz myśleć, odkąd Tatia powiedziała, mu że jest z nim w ciąży. Z nim. Wiedział, że Mikael zbije go, Tatie i ich nienarodzone dziecko. W końcu dogonił go Elijah.
-Co się stało bracie ? Proszę powiedz mi.- nalegał. Klaus cały się trząś, wreszcie popatrzył na brata i łamiącym się głosem powiedział.
-Tatia jest w ciąży. Ze mną. - Elijah, patrzył na na niego zdumiony. Sam kochał się w Tati i Klaus o tym wiedział, nie potrafił teraz zrozumieć, jak jego ukochany brat, mógł być w ciąży z jego wybranką.
-To wspaniale. - powiedział po chwili. Klaus sprzecznie pokręcił głową.
-Jeżeli ojciec się o tym dowie, zabije mnie, Tatię i dziecko. Wiesz o tym, on mnie tak bardzo nienawidzi, że nie zniósł by myśli, że będę ojcem. Nie ja. Muszę uciekać. Wezmę Tatię i uciekniemy. - Klaus zaczął kręcić się w kółko, Elijah stał spokojnie, był wściekły na brata, ale musiał przyznać mu rację. Nie chciał tracić Tati w żaden sposób.
- Klaus ! Klaus ! Opanuj się, mam plan. - mężczyzna przystanął i popatrzył się na brata. Ten złapał go za ramię i powiedział – Powiemy, że to moje dziecko, że Tatia, jest ze mną w ciąży. Nie będzie podejrzeń, a Mikael się ucieszy, że będzie miał wnuka. Tak zrobimy, rozumiesz ? - Klaus przytaknął.- Powiedz mi jeszcze jak chcesz nazwać swoje dziecko.
- To będzie dziewczynka Elijah. Mała słodka dziewczynka. - zaczął radośnie starszy brat. - Penelope. Chcę ją nazwać Penelope.

Szybko się pozbierała, poprawiła makijaż i wyszła, wróciła do posiadłości Klausa , tym razem usiadła na łóżku, wygrzebała jakąś butelkę z alkoholem i zaczęła pić. Wampir wrócił dwadzieścia minut później. Wszedł do pokoju, nic nie mówił, wziął tylko od niej butelkę i postawił na parapecie.
- Nie pij, kiedy nie ma takiej potrzeby. - powiedział, a ona przytaknęła.- Cieszę się, że Cię widzę, kochanie, jednak wiem, że nie przyjechałaś tu do mnie.
- Wiem gdzie są truuumny . - zaśmiała się i położyła na łóżku, była całkowicie pijana. Zakrywała oczy dłońmi i je odkrywała. Klaus próbował ja uspokoić, ale nie dało się.
-Przestań ! - krzyknął wreszcie, gdy przygniótł ja do ściany złapał za szyję. Penelope opamiętała się na chwilę. Spojrzała wystraszonymi oczami w jego oczy. Unormowała oddech i rytm serca. - Nie każ mi robić tego ponownie. - powiedział gdy ją puścił. Skinęła głową. Obydwoje zeszli na dół do salonu. Klaus nalał jej do szklanki krwi i wręczył w dłoń. - Możemy porozmawiać ?
- Dobrze. Przyjechałam tu bo Stefan, mnie o to poprosił. Chce otworzyć jedną trumnę, zapewne wiesz o którą chodzi. - przytaknął. - Możesz mi powiedzieć, kto w niej jest ?
-Nie.
- Czemu ? Wiesz, że Stefan i Damon nie spoczną póki jej nie otworzą, wiesz też , że Ci jej nie oddadzą. - spojrzała w jego oczy, był na skraju wpadnięcia w furię.
-Nie powiesz mi, gdzie one są, prawda ? - przytaknęła. - Więc ja nie powiem Ci , kto w niej jest. - Penelope odstawiła kieliszek i ruszyła ku drzwiom. - Zaczekaj ! - zawołał za nią.
- Cieszę się, że Cię spotkałam, ale nie mam ochoty na rozmowę, nie potrafię na Ciebie patrzeć. Przykro mi. - powiedziała odwracając się do niego i mierząc go wzrokiem. - Wiem, że mnie kochasz i nic tego nie zmieni, ja Ciebie też kocham, ale na razie czuję tylko nienawiść. - wyszła, ale Klaus , tak łatwo nie odpuścił, stanął na progu domu i zawołał.
-A jak tam się mnie Twój mąż? Przypomniał już sobie kim jesteś ! - wampirzyca przystanęła na chwilę, po czym wściekle krzyknęła i oddaliła się w pośpiechu.
Damon wraz z Eleną, Bonnie i Rickiem siedzieli w salonie, gdy wampirzyca weszła do środka. Stanęła w korytarzu i przyglądała się całej sytuacji. Dostrzegała jak Damon patrzył na sobowtóra , jak rozbiera ją wzrokiem, pożera pożądaniem. Gdyby tylko mógł podszedł by do niej i ją pocałował.
-Więc wszystko mamy już ustalone, szkoda tylko, że nie chcecie mnie posłuchać, no, ale niech wam będzie. Bądźcie tylko ostrożne, ja z Rickiem zajmiemy się resztą.
-Mam nadzieję, że Stefan tego nie usłyszał. Wrócimy wieczorem. - powiedziała Elena i wraz z czarownicą skierowały się ku wyjściu. Penelope cofnęła się do drzwi, tak żeby wyglądało, na to iż dopiero weszła.
-Cześć. - powiedziała do Eleny, gdy ta stanęła przed nią. Wyglądała identycznie jak Kate, jak jej matka, ale nie czuła między nią, a sobą więzi, może to przez fakt, że nie znała jej dobrze. Nie wyczuwała szybszego bicia jej serca, czyli jej się nie bała, była odważna, młoda i piękna, jak to wszystkie kobiety w ich rodzinie. Na pewno nie wiedziała, że są spokrewnione, chociaż, przez myśl, przemknęło jej, że może widziała ją na jakiś rodzinnych starych zdjęciach, lub co gorsza na tych co oddał jej Stefan.
-Cześć. -odpowiedziała, nadal bacznie jej się przyglądając.
- Elena jak miewam. - przytaknęła. - Miło mi Cię wreszcie poznać, tyle o Tobie słyszałam od Stefana. - dziewczyna popatrzyła się na nią niemrawo.
-Mi Ciebie też...
- Penelope, zapomniałam się przedstawić.
- Przepraszam spieszymy się. - powiedziała i minęła ją wraz z przyjaciółką.
-Poczekaj ! - krzyknęła za nią. Zaczęła iść w jej kierunku, z żakietu odpięła piękną broszkę w kształcie róży wysadzaną kamieniami , widać było, że jest stara. - To dla Ciebie. -powiedziała.
- Dziękuję, ale nie mogę tego przyjąć. Nie wiem czemu mi to dajesz. - powiedziała , trzymając broszkę na wyciągniętej dłoni.
- Twój ojciec mi to dał, to rodzinna pamiątka, powinna więc wrócić do rodziny.
- Mój ojciec ? -zdziwiła się.
-Tak John Gilbert. - odparła Penelope i wróciła do środka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz