Klaus siedział w fotelu naprzeciw
wielkiego łoża, w jednym z pokoi w swoim domu. Spoglądał na
spokojne śpiące oblicze swojej córki, ile to już lat minęło,
kiedy ostatni raz była taka spokojna w jego towarzystwie ?
Siedemdziesiąt ? Po trochu wiedział o co jej chodziło, znał
częściową prawdę, ale dlaczego tak się stało ? Wtedy nie
naciskał, za duży dług wdzięczności , teraz już go to nie
interesowało. Na chwilę wyjrzał przez okno, zbliżała się
północ, wstał z fotelu i usiadł na krawędzi łóżka, zaczął
dotykać jej kręcone miodowe włosy, były takie delikatne, tak jak
kiedyś, jak w noc gdy leżała między nim, a Elijah , gdy Mikael
przebijał mieczem jej pierś. Uśmiechnął się sam do siebie,
gdyby tylko mógł być trochę bardziej ludzki, tylko w stosunku do
niej, na pewno udało by mu się załagodzić wtedy sytuację. Gdy
patrzył na nią widział siebie, w trochę innej postaci, lecz
Elijah, a później Rebekah zawsze mu mówili, że Penelope, to skóra
zdjęta z niego. Może chodziło o to, że obydwoje zawsze dostawali
to czego chcieli, bez względu na to co musieli zrobić, by to
dostać. Nagle usłyszał zbliżającego się Josh'a.
-Prosiłem, żeby mi nie przeszkadzać.
-odparł i zerwał się z miejsca.
-Dzwoniła szeryf Forebs, prosiła o
spotkanie, chce aby Pan przyszedł do niej. Teraz. Chodzi o jej córkę
Caroline, umiera ugryziona przez Tylera. - hybryda odeszła szybkim
krokiem. Klaus spojrzał na swoja śpiąca córkę i zamknął drzwi.
Penelope jednak nie spała, usłyszała jak wychodzi z domu i przez
otwarte okno ruszyła za nim.
Stanęła przed domem szeryf Forebs,
ukryła się za oknem i obserwowała Klausa. Nie wiedziała czemu
miałby ratować to młodą wampirzycę, widziała tylko jak opowiada
jej o zaletach bycia wampirem, widziała łzy w jego oczach. Dotykał
ją delikatnie, lecz namiętnie i z pasją. Przybliżył swoją twarz
do jej, tak jakby chciał ją pocałować. Miała wrażenie, że jej
ojciec się zakochał. Poczuła gniew. Przy niej taki nie był, nie
miał łez w oczach, gdy mówił jej cokolwiek. Nie miał. A przy tej
gówniarze miał. Ruszyła szybko do posiadłości Salvatore. Nie
zastała tam nikogo, wzięła pierwszą lepszą butelkę, trochę z
niej upiła resztę wrzuciła do palącego się wiecznie kominka.
Zaczęła w niego cisnąc co popadnie, książki, alkohol, różne
bibeloty. W końcu upadła na dywan, w ręku trzymała burbon,
zaczęła płakać. Ona Penelope Patrova Miekaeslon, córka Klausa,
płakała, a do płaczu potrafiły doprowadzić ja tylko dwie osoby,
Klaus i Damon Salvatore.
Mystic Falls, za czasów
pierwotnych.
Klaus zdenerwowany szedł ścieżka
w lesie, za sobą słyszał głos Elijaha. Nie potrafił teraz
myśleć, odkąd Tatia powiedziała, mu że jest z nim w ciąży. Z
nim. Wiedział, że Mikael zbije go, Tatie i ich nienarodzone
dziecko. W końcu dogonił go Elijah.
-Co się stało bracie ? Proszę
powiedz mi.- nalegał. Klaus cały się trząś, wreszcie popatrzył
na brata i łamiącym się głosem powiedział.
-Tatia jest w ciąży. Ze mną. -
Elijah, patrzył na na niego zdumiony. Sam kochał się w Tati i
Klaus o tym wiedział, nie potrafił teraz zrozumieć, jak jego
ukochany brat, mógł być w ciąży z jego wybranką.
-To wspaniale. - powiedział po
chwili. Klaus sprzecznie pokręcił głową.
-Jeżeli ojciec się o tym dowie,
zabije mnie, Tatię i dziecko. Wiesz o tym, on mnie tak bardzo
nienawidzi, że nie zniósł by myśli, że będę ojcem. Nie ja.
Muszę uciekać. Wezmę Tatię i uciekniemy. - Klaus zaczął kręcić
się w kółko, Elijah stał spokojnie, był wściekły na brata, ale
musiał przyznać mu rację. Nie chciał tracić Tati w żaden
sposób.
- Klaus ! Klaus ! Opanuj się, mam
plan. - mężczyzna przystanął i popatrzył się na brata. Ten
złapał go za ramię i powiedział – Powiemy, że to moje dziecko,
że Tatia, jest ze mną w ciąży. Nie będzie podejrzeń, a Mikael
się ucieszy, że będzie miał wnuka. Tak zrobimy, rozumiesz ? -
Klaus przytaknął.- Powiedz mi jeszcze jak chcesz nazwać swoje
dziecko.
- To będzie dziewczynka Elijah.
Mała słodka dziewczynka. - zaczął radośnie starszy brat. -
Penelope. Chcę ją nazwać Penelope.
Szybko się pozbierała, poprawiła
makijaż i wyszła, wróciła do posiadłości Klausa , tym razem
usiadła na łóżku, wygrzebała jakąś butelkę z alkoholem i
zaczęła pić. Wampir wrócił dwadzieścia minut później. Wszedł
do pokoju, nic nie mówił, wziął tylko od niej butelkę i postawił
na parapecie.
- Nie pij, kiedy nie ma takiej
potrzeby. - powiedział, a ona przytaknęła.- Cieszę się, że Cię
widzę, kochanie, jednak wiem, że nie przyjechałaś tu do mnie.
- Wiem gdzie są truuumny . - zaśmiała
się i położyła na łóżku, była całkowicie pijana. Zakrywała
oczy dłońmi i je odkrywała. Klaus próbował ja uspokoić, ale nie
dało się.
-Przestań ! - krzyknął wreszcie, gdy
przygniótł ja do ściany złapał za szyję. Penelope opamiętała
się na chwilę. Spojrzała wystraszonymi oczami w jego oczy.
Unormowała oddech i rytm serca. - Nie każ mi robić tego ponownie.
- powiedział gdy ją puścił. Skinęła głową. Obydwoje zeszli na
dół do salonu. Klaus nalał jej do szklanki krwi i wręczył w
dłoń. - Możemy porozmawiać ?
- Dobrze. Przyjechałam tu bo Stefan,
mnie o to poprosił. Chce otworzyć jedną trumnę, zapewne wiesz o
którą chodzi. - przytaknął. - Możesz mi powiedzieć, kto w niej
jest ?
-Nie.
- Czemu ? Wiesz, że Stefan i Damon nie
spoczną póki jej nie otworzą, wiesz też , że Ci jej nie oddadzą.
- spojrzała w jego oczy, był na skraju wpadnięcia w furię.
-Nie powiesz mi, gdzie one są, prawda
? - przytaknęła. - Więc ja nie powiem Ci , kto w niej jest. -
Penelope odstawiła kieliszek i ruszyła ku drzwiom. - Zaczekaj ! -
zawołał za nią.
- Cieszę się, że Cię spotkałam,
ale nie mam ochoty na rozmowę, nie potrafię na Ciebie patrzeć.
Przykro mi. - powiedziała odwracając się do niego i mierząc go
wzrokiem. - Wiem, że mnie kochasz i nic tego nie zmieni, ja Ciebie
też kocham, ale na razie czuję tylko nienawiść. - wyszła, ale
Klaus , tak łatwo nie odpuścił, stanął na progu domu i zawołał.
-A jak tam się mnie Twój mąż?
Przypomniał już sobie kim jesteś ! - wampirzyca przystanęła na
chwilę, po czym wściekle krzyknęła i oddaliła się w pośpiechu.
Damon wraz z Eleną, Bonnie i Rickiem
siedzieli w salonie, gdy wampirzyca weszła do środka. Stanęła w
korytarzu i przyglądała się całej sytuacji. Dostrzegała jak
Damon patrzył na sobowtóra , jak rozbiera ją wzrokiem, pożera
pożądaniem. Gdyby tylko mógł podszedł by do niej i ją
pocałował.
-Więc wszystko mamy już ustalone,
szkoda tylko, że nie chcecie mnie posłuchać, no, ale niech wam
będzie. Bądźcie tylko ostrożne, ja z Rickiem zajmiemy się
resztą.
-Mam nadzieję, że Stefan tego nie
usłyszał. Wrócimy wieczorem. - powiedziała Elena i wraz z
czarownicą skierowały się ku wyjściu. Penelope cofnęła się do
drzwi, tak żeby wyglądało, na to iż dopiero weszła.
-Cześć. - powiedziała do Eleny, gdy
ta stanęła przed nią. Wyglądała
identycznie jak Kate, jak jej matka, ale nie czuła między nią, a
sobą więzi, może to przez fakt, że nie znała jej dobrze. Nie
wyczuwała szybszego bicia jej serca, czyli jej się nie bała, była
odważna, młoda i piękna, jak to wszystkie kobiety w ich rodzinie.
Na pewno nie wiedziała, że są spokrewnione, chociaż, przez myśl,
przemknęło jej, że może widziała ją na jakiś rodzinnych
starych zdjęciach, lub co gorsza na tych co oddał jej Stefan.
-Cześć.
-odpowiedziała, nadal bacznie jej się przyglądając.
- Elena jak miewam. - przytaknęła. -
Miło mi Cię wreszcie poznać, tyle o Tobie słyszałam od Stefana.
- dziewczyna popatrzyła się na nią niemrawo.
-Mi Ciebie też...
- Penelope, zapomniałam się
przedstawić.
- Przepraszam spieszymy się. -
powiedziała i minęła ją wraz z przyjaciółką.
-Poczekaj ! - krzyknęła za nią.
Zaczęła iść w jej kierunku, z żakietu odpięła piękną broszkę
w kształcie róży wysadzaną kamieniami , widać było, że jest
stara. - To dla Ciebie. -powiedziała.
- Dziękuję, ale nie mogę tego
przyjąć. Nie wiem czemu mi to dajesz. - powiedziała , trzymając
broszkę na wyciągniętej dłoni.
- Twój ojciec mi to dał, to rodzinna
pamiątka, powinna więc wrócić do rodziny.
- Mój ojciec ? -zdziwiła się.
-Tak John Gilbert. - odparła Penelope
i wróciła do środka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz