Owen był wysokim
młodzieńcem, o kawowym kolorze skóry, z krótko przyciętymi
włosami i głęboko czekoladowymi oczami. Siedział teraz na miejscu
pasażera i przyglądał się wampirzycy, której odstąpił miejsce
kierowcy w swoim samochodzie. Musiał przyznać, że pociągała go i
gdyby nie surowy zakaz Penelope, o tym aby nie zadawał się, a tym
bardziej zakochiwał się w wampirzycach już pewnie szaleli by na
tylnym siedzeniu samochodu. Wampirzyca nazywała się Katherine , nie
było to ich pierwsze spotkanie, lecz pierwsze, po prawie
pięcioletniej przerwie. Poznał ją, gdy był jeszcze mały, w domu
Penelope, przyszła pewnego dnia. Widział strach w jej oczach, tak
jak w każdej osobie, która odwiedzała ich domy, podczas ich
licznych przeprowadzek. Wtedy kłóciły się ze sobą, Penelope
przygniatała ją do ściany i żądała odpowiedzi, zawsze ją
dostawała, ale pamiętał tą kłótnie, bo tylko wtedy ich
,,przybrana matka” złamała swoją żelazną zasadę ,,Rodzina
jest najważniejsza, trzeba ją zawsze chronić, bez względu na
konsekwencje i bez względu na to czy nasze racje są słuszne. Nie
wolno Ci jej krzywdzić.” Pamiętał też jak kiedyś jego starszy
brat – Aaron_ zapytał się jej, a co gdyby trzeba było wybrać
między członkami rodziny. ,, Zawsze wybieraj mniejsze zło”
powiedziała i musiał przyznać, że trzymała się tej zasady, bo
nigdy nie musiała jej łamać.
Damon wyszedł wczesnym
rankiem. Udał się wprost do baru, Stefana też nie było, nie
wiedziała tylko, czy jest u Eleny, czy zaczął coś kombinować,
może odkrył , że w trumnie nie ma Elijaha ? Szczerze. Nie
przejmowała się tym. Siedzieli teraz razem i dyskutowali o wyprawie
jaką odbyli poprzedniej nocy. Elijah zabrał ją na stary cmentarz
Mystic Falls, znalazł tam ostatnimi czasy jeden interesujący
nagrobek. Napis na nim brzmiał ,, Ś.p Margaret Todoles 1930-1955”.
Była to ich stara znajoma, Elijah wykorzystywał ją i manipulował
nią, gdy odbył wycieczkę do miasta w 1950 roku, pamiętał też,
że zabił ją pięć lat później w Nowym Jorku, a ciała nigdy nie
odnaleziono.
-Myślisz, że mógłbyś
popełnić błąd, niechcącą ją przemienić ? -pytała Penleope.
- Nie jestem pewnie, tak jak
byłem wtedy, że zabiłem ją, na pewno ją zabiłem. Wiem jakie są
konsekwencje, gdy my chcemy stwarzać wampiry.
-Jeżeli Nick się o tym
dowie, nie będzie dobrze. - wampirzyca, zamknęła oczy,
przypomniała sobie twarz dziewczyny, czarne włosy sięgające pasa,
atłasowa cera i zimna skóra. Była tak piękna, że można było
się w nią wpatrywać całymi dniami, pieścić ją i wypijać z
niej krew. Rozmyślania, na temat tego co mogło stać się tamtego
grudniowego wieczoru przerwał im warkot podjeżdżającego
samochodu. Penelope kazała schować się na chwilę wampirowi, aby
ten nie wystraszył Kate, skoro ryzykowała tyle i przyjeżdżała do
niej musiało to być coś ważnego. Wampirzyca wyszła przed dom,
uściskała swoją ,,kuzynkę” i Owena, przejechała ręką po jego
twarzy i powiedziała.
-Zmizerniałeś, tak mi się
coś wydawało,że żona Aarona nie jest najlepszą kucharką. -
mężczyzna się zaśmiała i mocno ją do siebie przytulił. - No to
co placek z jabłkami ? -zapytała i spotkała się z wielką
aprobatą. Wszyscy we troje weszli do środka.
- Co Cię tu sprowadza Kate
? -zapytała ja, gdy zostały same w kuchni.
-Jak wiesz, chowałam się
przed Klausem tu i tam. Zabijałam, imprezowałam i takie tam uroki
mojego słodkiego życia, do czasu, aż nie spotkałam pewnej
wścibskiej wampirzyc, której o mało nie zabiłam, ale zachowałam
ją przy życiu, gdyż miała bardzo interesujące rzeczy przy sobie.
Zabrałam to jej i przywiozłam Tobie. - wręczyła jej plik małych
wycinków z gazet i kilkunastu zdjęć. Nagłówki głosiły
przeważnie ,, Tajemnicza seria zabójstw” , ,,Seryjny morderca”,
,, Zabite prostytutki '' itp. Na zdjęciach była ona , czasami sama
z ofiarą, w asyście Elijaha lub innych przyjaznych jej wampirów.
Wszystkie zostały wykonane, na przełomie lat 50. i 60. Na
wszystkich było pokazane jak morduje ludzi, jak wysysa z nich krew.
Wielkimi przerażonymi oczami zdołała wypowiedzieć tylko :
- Ty idioto, nie zabiłeś
jej wtedy ! - odwróciła się gwałtownie w stronę salony i rzuciła
plik w kierunku Elijaha.
Damon siedział w Grill wraz
z Eleną i Rickiem. Wpatrywał się w ciemnie oczy Gilbretówny i
sączył wódkę z lodem. Alarick otwierał sterty notatek, które
miał jeszcze z pokoju akademickiego Isobel.
-Nie mogłeś wybrać chyba
przestronniejszego miejsca, niż to . - wkurzał się na wampira, gdy
ten nakazał spotkać się w barze.
-Musiałam wyrwać się z
domu i napić się czegoś, bo u mnie wszystkie alkohole znikają w
zastraszającym tempie. Wybacz Eleno nie chciałbym tego mówić, ale
nowa towarzyszka Stefna, jest straszną pijaczką, nie tylko krwi. -
Alarick przeniósł na niego wzrok, mógł się domyślać, że
chodzi o Penelope. Isobel przed śmiercią ujawniła mu, że
jest ona bardzo potężnym wampirem, na jego nieszczęście
polubiła go i bezpieczniej by było gdyby nie odmawiał jej pomocy,
gdyby o nią prosiła. Na początku Rick nie chciał w to wierzyć,
ale pewnego dnia zobaczył ją
na ulicy, była dokładnie taka sama, jak kilka lat temu, nic się
nie postarzała, wtedy uwierzył, chociaż jeszcze przez kilka dni
myślał, że to przez alkohol. Jednak, żeby się upewnić, musiał
mieć potwierdzenie Damona.
- Powiesz nam, jak ma na
imię, czy tylko będziesz ględził na temat jej fascynacji rodziną
Salvatore.-przerwał Damonowi w pół słowa.
- Dobrze. -odparł wampir,
zmierzył go wzrokiem i upił łyk. - Penelope Stone, tak Stone.
Penelope.- powiedział. Rick posmutniał, teraz miał stuprocentową
pewność, że to kuzynka jego
żony. Zastanawiał się skąd mogła znać Stefana ? Jeżeli
przyjechała tu by otworzyć trumny musi mieć w tym swój własny
cel. Wyjął telefon i odszukał w kontaktach Penelope Stone,
jednak zamiast zadzwonić, napisał jej sms. : ,,Spotkajmy się dziś
o zmroku, przy starym lesie.”
Klaus była jak w amoku, nie
potrafił wydusić ze Stefana miejsca ukrycia trumien, nie potrafił
też tego zrobić, z Damonem ani z nikim innym. Oszalały chodził po
posiadłości i rzucał w ściany czym popadnie, wyrywał serca swoim
hybryda i w brutalny sposób wypijał krew z niewinnych dziewcząt
zabijając jej przy okazji. Gdy tak przechadzał się, do dworu
wrócił Josh, jedna z hybryd, która miała za zadanie śledzić
Stefana.
-Mam nadziej,że przynosisz
mi dobre wieści.- rzucił od progu, gdy tylko wyczuł jego zapach.
- Wydaje mi się, że mam
lepsze wieści niż tego oczekujesz.
-Mów więc i zaskocz mnie
nimi. -odparł Klaus i usiadł na fotelu, u jego nóg walały się
trupy martwych dziewcząt.
- Pamiętasz panie, jak
mówiłeś Megan o wampirzycy, która pragniesz odszukać. -Klaus
przytaknął głową. - Już nie musisz. Penelope Stone przybyła do
miasta, jako towarzyszka Stefana Salvatore. - Klaus znieruchomiał.
Przez chwilę wydawało się jakby umarł, jakby został
zasztyletowany, ale tak naprawdę wyłączył się. Przed oczami
zobaczył jej twarz, miodowe włosy, piękny uśmiech i te zabójcze
oczy.
-Skąd wiesz, że to ona ?
Od kogo to słyszałeś ? - zapytał go najbardziej opanowanie jak
tylko potrafił.
-Damon Salvatore mówił o
tym Alarickowi Saltzmanowi. W barze, panie. - Klaus kazał mu wyjść,
sam został w pokoju. Po chwili zadumy wyjął z dębowego biurka
kawałek papieru i napisał coś na nim piórem, ponownie wezwał do
siebie Josha i kazał to zanieść do domu Salvatorów. Przypuszczał,
że tam właśnie ukryła się wampirzyca.
Katherine
odsunęła się delikatnie w stronę uchylonych drzwi tarasowych,
bacznie obserwowała każdy krok pierwotnego. Po chwili rzuciła z
wyrzutami Penelope.
-
Czego on tu chce ? Wystawiasz mnie , dla niego ? Do jasnej cholery
wyciągnęłaś z niego ten sztylet. - złapała drewnianą łyżkę
i przełamała ją na pół.
-
Chcesz mnie tym ranić ? -zapytał Elijaha
-Wszystko
się nada, byle by zadać Ci trochę bólu. - uśmiechnęła się,
lecz nadal była przerażona.
-Elijah
wyjdź, później porozmawiamy. - wampir niechętnie, jednak opuścił
dom braci Salvatore.
-
Coś ty sobie myślała. -zaczęła Kate, podeszła do niej nie
opuszczając nadal drewnianego kikuta. - Myślałam, że się trochę
uspokoiłaś, wiesz. Jednak chyba się myliłam, jestem niemal pewna,
że ta urocza para z Chicago, to Twoja robota.
-
Oh jedno małe brutalne morderstwo, z nutką fetyszu i sadyzmu, kto
by się tym przejmował. - odparła
-
Nic się nie zmieniłaś, od naszego ostatniego spotkania, nadal
jesteś wredną suką, dążącą do celach po trupach, nie
przejmująca się tym, że możesz skrzywdzić własną rodzinę....
-
Wybaczyłam Ci.
-
Tak wiem, Twoje zimne ludzkie serce, rozpaliło się tylko dla
jednego śmiertelnika.
- Którego ty wbrew mojej woli
zamieniłaś w wampira. - nachyliła się na jej uchem, wykrzywiła
usta w uśmiech, głowę lekko skierowała na bok. - Czego ode mnie
oczekujesz Katerine ? Какво искаш
Катрин ? (Kakvo iskash Katrin ) -
zapytała ją,
-
Pomocy kuzynko. I śmierci twojego ojca.-odparła
Kilka godzin później.
Penelope czekała w
umówionym miejscu na Alaricka, była
wkurzona wcześniejszą rozmową z Kate, ale obiecała jej , że
pomoże. Ukryła ją w hotelu w miasteczku sąsiadującym z Mystic
Falls, przeczuwała, że może się jeszcze do czegoś przydać.
Domyślała się, że Damon wygadał o jej fascynacji
jego rodziną i sączeni krwi z kielicha , a ten domyślił
się, że jest ona wampirzycą. W końcu zobaczyła jego sylwetkę,
szedł powoli nigdzie się nie spiesząc. Wyczuła w nim
strach, ale również werbenę, lecz nie tylko w jego ciele. -Rick.
-odparła wesoło, lecz nie podbiegła do niego, czekała, aż sam
podejdzie.
-A więc to prawda jesteś
wampirem. - powiedział smutno, iskierka nadziei, która wciąż w
nim tkwiła , zniknęła bezpowrotnie.
-Spodziewałam się innego przywitania,
wiesz może coś w stylu : Kopę lat, jak tam leci ? Co słychać ? A
nie od razu oskarżenia.
-Myślisz , że Cię oskarżam ? Ja
tylko stwierdziłem fakt. - teraz przyjrzał jej się dokładnie, w
blasku wschodzącego księżyca wyglądała jak anioł, wyglądała
też dokładnie tak samo jak dziesięć lat temu.
- W twoich ustach zabrzmiało to jak
zbrodnia. - zamilkła na chwilę. Nie spodziewała się po nim takiej
oschłości. - Przejdźmy więc do konkretów, widzę, że nie będzie
to miłe towarzyskie spotkanie po latach.
-Nie wiem, czemu tu jesteś i chyba
wolę, nie wiedzieć, ale jeżeli jesteś wysłanniczką Klausa, jego
szpiegiem i masz zamiar skrzywdzić Elenę, to wiedz , że ja do tego
nie dopuszczę. Skoro znałaś Isobel, znasz też Katherine, a to nie
wygląda dobrze, - stał tak jeszcze przez chwilę, po czym odwrócił
się nie pięcie i odszedł . Penelope mimo wszystko uznała to za
akt odwagi, sam wybrał oddalone od miasta miejsce, może chciał ją
zabić, ale gdy ją zobaczył, może coś w nim drgnęło. Może.
Jednak nie miała pewności. Faktem było jednak, że sprawił jej
ból, spuściła głowę i zamarzyła się w wspomnieniach jak
dopiero co go poznała, młodego pełnego pasji i witalności. Było
jej przykro, potrzebowała oparcie, kogoś do kogo mogłaby się
przytulić, czekała ją jeszcze jedna rozmowa, tej się lękała.
Nie wiedziała czego mogła się po niej spodziewać. Usłyszała
jego kroki, nie odwróciła się, nie reagowała, czekała aż sam do
niej przyjdzie. Nie zaczął nic mówić, objął ją tylko,
przytulił do siebie i pocałował w policzek. Nagle poczuła się
bezpieczna, kochana. Wtuliła się w jego silne ramiona, nie miała
zamiaru się z nim kłócić.
-Zmęczona ? -zapytał męski głos.
Przytaknęła, wtem postać podniosła ją do góry i wzięła na
ręce. Oplotła dłonie wokół
tego szyjni i przycisnęła policzek do jego policzka. Płakała,
wiedziała, że on nie znosi użalania się nad sobą, ale nie
widziała go trzydzieści
lat i teraz gdy niósł ja na swoich rękach, poczuła się tak jaki
kiedyś. Popatrzyła w jego oczy, tak bardzo nieludzkie , ale
przepełnione teraz miłością. Chciała coś powiedzieć, ale
jedyne co zdołała wykrztusić to ,,Dziękuję tato „. Postać
popatrzyła się na nią, uśmiechnęła się do niej i odparła.
-Już tak dawno do mnie nie mówiłaś. - Penelope zamknęła oczy.
- Wiem Klaus, wiem....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz