20 września 2012

004. Tato...

Owen był wysokim młodzieńcem, o kawowym kolorze skóry, z krótko przyciętymi włosami i głęboko czekoladowymi oczami. Siedział teraz na miejscu pasażera i przyglądał się wampirzycy, której odstąpił miejsce kierowcy w swoim samochodzie. Musiał przyznać, że pociągała go i gdyby nie surowy zakaz Penelope, o tym aby nie zadawał się, a tym bardziej zakochiwał się w wampirzycach już pewnie szaleli by na tylnym siedzeniu samochodu. Wampirzyca nazywała się Katherine , nie było to ich pierwsze spotkanie, lecz pierwsze, po prawie pięcioletniej przerwie. Poznał ją, gdy był jeszcze mały, w domu Penelope, przyszła pewnego dnia. Widział strach w jej oczach, tak jak w każdej osobie, która odwiedzała ich domy, podczas ich licznych przeprowadzek. Wtedy kłóciły się ze sobą, Penelope przygniatała ją do ściany i żądała odpowiedzi, zawsze ją dostawała, ale pamiętał tą kłótnie, bo tylko wtedy ich ,,przybrana matka” złamała swoją żelazną zasadę ,,Rodzina jest najważniejsza, trzeba ją zawsze chronić, bez względu na konsekwencje i bez względu na to czy nasze racje są słuszne. Nie wolno Ci jej krzywdzić.” Pamiętał też jak kiedyś jego starszy brat – Aaron_ zapytał się jej, a co gdyby trzeba było wybrać między członkami rodziny. ,, Zawsze wybieraj mniejsze zło” powiedziała i musiał przyznać, że trzymała się tej zasady, bo nigdy nie musiała jej łamać.

Damon wyszedł wczesnym rankiem. Udał się wprost do baru, Stefana też nie było, nie wiedziała tylko, czy jest u Eleny, czy zaczął coś kombinować, może odkrył , że w trumnie nie ma Elijaha ? Szczerze. Nie przejmowała się tym. Siedzieli teraz razem i dyskutowali o wyprawie jaką odbyli poprzedniej nocy. Elijah zabrał ją na stary cmentarz Mystic Falls, znalazł tam ostatnimi czasy jeden interesujący nagrobek. Napis na nim brzmiał ,, Ś.p Margaret Todoles 1930-1955”. Była to ich stara znajoma, Elijah wykorzystywał ją i manipulował nią, gdy odbył wycieczkę do miasta w 1950 roku, pamiętał też, że zabił ją pięć lat później w Nowym Jorku, a ciała nigdy nie odnaleziono.
-Myślisz, że mógłbyś popełnić błąd, niechcącą ją przemienić ? -pytała Penleope.
- Nie jestem pewnie, tak jak byłem wtedy, że zabiłem ją, na pewno ją zabiłem. Wiem jakie są konsekwencje, gdy my chcemy stwarzać wampiry.
-Jeżeli Nick się o tym dowie, nie będzie dobrze. - wampirzyca, zamknęła oczy, przypomniała sobie twarz dziewczyny, czarne włosy sięgające pasa, atłasowa cera i zimna skóra. Była tak piękna, że można było się w nią wpatrywać całymi dniami, pieścić ją i wypijać z niej krew. Rozmyślania, na temat tego co mogło stać się tamtego grudniowego wieczoru przerwał im warkot podjeżdżającego samochodu. Penelope kazała schować się na chwilę wampirowi, aby ten nie wystraszył Kate, skoro ryzykowała tyle i przyjeżdżała do niej musiało to być coś ważnego. Wampirzyca wyszła przed dom, uściskała swoją ,,kuzynkę” i Owena, przejechała ręką po jego twarzy i powiedziała.
-Zmizerniałeś, tak mi się coś wydawało,że żona Aarona nie jest najlepszą kucharką. - mężczyzna się zaśmiała i mocno ją do siebie przytulił. - No to co placek z jabłkami ? -zapytała i spotkała się z wielką aprobatą. Wszyscy we troje weszli do środka.
- Co Cię tu sprowadza Kate ? -zapytała ja, gdy zostały same w kuchni.
-Jak wiesz, chowałam się przed Klausem tu i tam. Zabijałam, imprezowałam i takie tam uroki mojego słodkiego życia, do czasu, aż nie spotkałam pewnej wścibskiej wampirzyc, której o mało nie zabiłam, ale zachowałam ją przy życiu, gdyż miała bardzo interesujące rzeczy przy sobie. Zabrałam to jej i przywiozłam Tobie. - wręczyła jej plik małych wycinków z gazet i kilkunastu zdjęć. Nagłówki głosiły przeważnie ,, Tajemnicza seria zabójstw” , ,,Seryjny morderca”, ,, Zabite prostytutki '' itp. Na zdjęciach była ona , czasami sama z ofiarą, w asyście Elijaha lub innych przyjaznych jej wampirów. Wszystkie zostały wykonane, na przełomie lat 50. i 60. Na wszystkich było pokazane jak morduje ludzi, jak wysysa z nich krew. Wielkimi przerażonymi oczami zdołała wypowiedzieć tylko :
- Ty idioto, nie zabiłeś jej wtedy ! - odwróciła się gwałtownie w stronę salony i rzuciła plik w kierunku Elijaha.

Damon siedział w Grill wraz z Eleną i Rickiem. Wpatrywał się w ciemnie oczy Gilbretówny i sączył wódkę z lodem. Alarick otwierał sterty notatek, które miał jeszcze z pokoju akademickiego Isobel.
-Nie mogłeś wybrać chyba przestronniejszego miejsca, niż to . - wkurzał się na wampira, gdy ten nakazał spotkać się w barze.
-Musiałam wyrwać się z domu i napić się czegoś, bo u mnie wszystkie alkohole znikają w zastraszającym tempie. Wybacz Eleno nie chciałbym tego mówić, ale nowa towarzyszka Stefna, jest straszną pijaczką, nie tylko krwi. - Alarick przeniósł na niego wzrok, mógł się domyślać, że chodzi o Penelope. Isobel przed śmiercią ujawniła mu, że jest ona bardzo potężnym wampirem, na jego nieszczęście polubiła go i bezpieczniej by było gdyby nie odmawiał jej pomocy, gdyby o nią prosiła. Na początku Rick nie chciał w to wierzyć, ale pewnego dnia zobaczył ją na ulicy, była dokładnie taka sama, jak kilka lat temu, nic się nie postarzała, wtedy uwierzył, chociaż jeszcze przez kilka dni myślał, że to przez alkohol. Jednak, żeby się upewnić, musiał mieć potwierdzenie Damona.
- Powiesz nam, jak ma na imię, czy tylko będziesz ględził na temat jej fascynacji rodziną Salvatore.-przerwał Damonowi w pół słowa.
- Dobrze. -odparł wampir, zmierzył go wzrokiem i upił łyk. - Penelope Stone, tak Stone. Penelope.- powiedział. Rick posmutniał, teraz miał stuprocentową pewność, że to kuzynka jego żony. Zastanawiał się skąd mogła znać Stefana ? Jeżeli przyjechała tu by otworzyć trumny musi mieć w tym swój własny cel. Wyjął telefon i odszukał w kontaktach Penelope Stone, jednak zamiast zadzwonić, napisał jej sms. : ,,Spotkajmy się dziś o zmroku, przy starym lesie.”

Klaus była jak w amoku, nie potrafił wydusić ze Stefana miejsca ukrycia trumien, nie potrafił też tego zrobić, z Damonem ani z nikim innym. Oszalały chodził po posiadłości i rzucał w ściany czym popadnie, wyrywał serca swoim hybryda i w brutalny sposób wypijał krew z niewinnych dziewcząt zabijając jej przy okazji. Gdy tak przechadzał się, do dworu wrócił Josh, jedna z hybryd, która miała za zadanie śledzić Stefana.
-Mam nadziej,że przynosisz mi dobre wieści.- rzucił od progu, gdy tylko wyczuł jego zapach.
- Wydaje mi się, że mam lepsze wieści niż tego oczekujesz.
-Mów więc i zaskocz mnie nimi. -odparł Klaus i usiadł na fotelu, u jego nóg walały się trupy martwych dziewcząt.
- Pamiętasz panie, jak mówiłeś Megan o wampirzycy, która pragniesz odszukać. -Klaus przytaknął głową. - Już nie musisz. Penelope Stone przybyła do miasta, jako towarzyszka Stefana Salvatore. - Klaus znieruchomiał. Przez chwilę wydawało się jakby umarł, jakby został zasztyletowany, ale tak naprawdę wyłączył się. Przed oczami zobaczył jej twarz, miodowe włosy, piękny uśmiech i te zabójcze oczy.
-Skąd wiesz, że to ona ? Od kogo to słyszałeś ? - zapytał go najbardziej opanowanie jak tylko potrafił.
-Damon Salvatore mówił o tym Alarickowi Saltzmanowi. W barze, panie. - Klaus kazał mu wyjść, sam został w pokoju. Po chwili zadumy wyjął z dębowego biurka kawałek papieru i napisał coś na nim piórem, ponownie wezwał do siebie Josha i kazał to zanieść do domu Salvatorów. Przypuszczał, że tam właśnie ukryła się wampirzyca.

Katherine odsunęła się delikatnie w stronę uchylonych drzwi tarasowych, bacznie obserwowała każdy krok pierwotnego. Po chwili rzuciła z wyrzutami Penelope.
- Czego on tu chce ? Wystawiasz mnie , dla niego ? Do jasnej cholery wyciągnęłaś z niego ten sztylet. - złapała drewnianą łyżkę i przełamała ją na pół.
- Chcesz mnie tym ranić ? -zapytał Elijaha
-Wszystko się nada, byle by zadać Ci trochę bólu. - uśmiechnęła się, lecz nadal była przerażona.
-Elijah wyjdź, później porozmawiamy. - wampir niechętnie, jednak opuścił dom braci Salvatore.
- Coś ty sobie myślała. -zaczęła Kate, podeszła do niej nie opuszczając nadal drewnianego kikuta. - Myślałam, że się trochę uspokoiłaś, wiesz. Jednak chyba się myliłam, jestem niemal pewna, że ta urocza para z Chicago, to Twoja robota.
- Oh jedno małe brutalne morderstwo, z nutką fetyszu i sadyzmu, kto by się tym przejmował. - odparła
- Nic się nie zmieniłaś, od naszego ostatniego spotkania, nadal jesteś wredną suką, dążącą do celach po trupach, nie przejmująca się tym, że możesz skrzywdzić własną rodzinę....
- Wybaczyłam Ci.
- Tak wiem, Twoje zimne ludzkie serce, rozpaliło się tylko dla jednego śmiertelnika.
- Którego ty wbrew mojej woli zamieniłaś w wampira. - nachyliła się na jej uchem, wykrzywiła usta w uśmiech, głowę lekko skierowała na bok. - Czego ode mnie oczekujesz Katerine ? Какво искаш Катрин ? (Kakvo iskash Katrin ) - zapytała ją,
- Pomocy kuzynko. I śmierci twojego ojca.-odparła

Kilka godzin później.
Penelope czekała w umówionym miejscu na Alaricka, była wkurzona wcześniejszą rozmową z Kate, ale obiecała jej , że pomoże. Ukryła ją w hotelu w miasteczku sąsiadującym z Mystic Falls, przeczuwała, że może się jeszcze do czegoś przydać. Domyślała się, że Damon wygadał o jej fascynacji jego rodziną i sączeni krwi z kielicha , a ten domyślił się, że jest ona wampirzycą. W końcu zobaczyła jego sylwetkę, szedł powoli nigdzie się nie spiesząc. Wyczuła w nim strach, ale również werbenę, lecz nie tylko w jego ciele. -Rick. -odparła wesoło, lecz nie podbiegła do niego, czekała, aż sam podejdzie.
-A więc to prawda jesteś wampirem. - powiedział smutno, iskierka nadziei, która wciąż w nim tkwiła , zniknęła bezpowrotnie.
-Spodziewałam się innego przywitania, wiesz może coś w stylu : Kopę lat, jak tam leci ? Co słychać ? A nie od razu oskarżenia.
-Myślisz , że Cię oskarżam ? Ja tylko stwierdziłem fakt. - teraz przyjrzał jej się dokładnie, w blasku wschodzącego księżyca wyglądała jak anioł, wyglądała też dokładnie tak samo jak dziesięć lat temu.
- W twoich ustach zabrzmiało to jak zbrodnia. - zamilkła na chwilę. Nie spodziewała się po nim takiej oschłości. - Przejdźmy więc do konkretów, widzę, że nie będzie to miłe towarzyskie spotkanie po latach.
-Nie wiem, czemu tu jesteś i chyba wolę, nie wiedzieć, ale jeżeli jesteś wysłanniczką Klausa, jego szpiegiem i masz zamiar skrzywdzić Elenę, to wiedz , że ja do tego nie dopuszczę. Skoro znałaś Isobel, znasz też Katherine, a to nie wygląda dobrze, - stał tak jeszcze przez chwilę, po czym odwrócił się nie pięcie i odszedł . Penelope mimo wszystko uznała to za akt odwagi, sam wybrał oddalone od miasta miejsce, może chciał ją zabić, ale gdy ją zobaczył, może coś w nim drgnęło. Może. Jednak nie miała pewności. Faktem było jednak, że sprawił jej ból, spuściła głowę i zamarzyła się w wspomnieniach jak dopiero co go poznała, młodego pełnego pasji i witalności. Było jej przykro, potrzebowała oparcie, kogoś do kogo mogłaby się przytulić, czekała ją jeszcze jedna rozmowa, tej się lękała. Nie wiedziała czego mogła się po niej spodziewać. Usłyszała jego kroki, nie odwróciła się, nie reagowała, czekała aż sam do niej przyjdzie. Nie zaczął nic mówić, objął ją tylko, przytulił do siebie i pocałował w policzek. Nagle poczuła się bezpieczna, kochana. Wtuliła się w jego silne ramiona, nie miała zamiaru się z nim kłócić.
-Zmęczona ? -zapytał męski głos. Przytaknęła, wtem postać podniosła ją do góry i wzięła na ręce. Oplotła dłonie wokół tego szyjni i przycisnęła policzek do jego policzka. Płakała, wiedziała, że on nie znosi użalania się nad sobą, ale nie widziała go trzydzieści lat i teraz gdy niósł ja na swoich rękach, poczuła się tak jaki kiedyś. Popatrzyła w jego oczy, tak bardzo nieludzkie , ale przepełnione teraz miłością. Chciała coś powiedzieć, ale jedyne co zdołała wykrztusić to ,,Dziękuję tato „. Postać popatrzyła się na nią, uśmiechnęła się do niej i odparła. -Już tak dawno do mnie nie mówiłaś. - Penelope zamknęła oczy. - Wiem Klaus, wiem....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz