Penelope uważnie obserwowała każdy
ruch Kol'a w miasteczku, obecnie siedziała w jednej z kawiarni i
patrzyła jak wraz z Rebekah siedzą przy fontannie w centrum Mystic
Fall's. Byli radośni i uśmiechnięci, pełni chęci do życia, nie
to co ona. Po wczorajszych słowach Damona, zastanawiała się czy
wtedy w 1860 roku, nie zahipnotyzowała go, czy może jednak to była
prawdziwa miłość. Już nie była pewna, co się wtedy wydarzyło,
mimo iż pamiętała wydarzenia na przykład z XV wieku. Nagle do
jej stolika ktoś się do niej dosiadł.
- Alarick ? Co za miła niespodzianka.
- powiedziała, gdy go ujrzała.
- Tak, Meridtith mi powiedziała, żebym
Ci zaufał. Nie wiem skąd się znacie, ale …
-Postanowiłeś jej zaufać. Nie martw
się to człowiek i na pewno nie chce być wampirem. - gestem ręki
zawołała kelnera i zamówiła dwie kawy. - Jak wam się układa ?
- Dobrze. Mer jest inna.. od tych
wszystkich kobieta jakie poznałem. Jest waleczna.. tak jak ja. Wie o
wampirach, wilkołakach, więc jest łatwiej.
- Słyszałam o Jenny, naprawdę mi
przykro. To była miła dziewczyna, gdy ją znałam.
- Tak, Elena powiedziała mi, że
mieszkałaś już w Mystic Falls. Znałaś dobrze rodzinę Gilbertów
i Summersów?
- Znałam dobrze Johna i Jenny. Mili
ludzie. - spojrzała na niego. Na dźwięk imienia swojej byłej
ukochanej w jego oczach pojawiły się łzy. - Należy opłakiwać
ludzi Rick, nawet tych najbardziej bezczelnych.
-Więc to ty zostawiłaś kwiaty.
- Tak, postawiłeś Isobel bardzo ładny
pomnik. - mężczyzna przytaknął. - Chciałem, aby Elena miała
jakieś miejsce do jej odwiedzin.
-Rozumiem. Przyszedłeś do mnie w
konkretnej sprawie ?
-Tak. Wyrzucałem niedawno, ostatnie
rzeczy Isobel, znalazłem w nich list do Ciebie. - wręczył jej
kopertę. - Nie otwierałem go, nie wiem co w nim jest. Mimo wszystko
miło się rozmawiało. - dopił kawę i odszedł. Wampirzyca wzięła
kopertę do ręki, była już dość zblaknięta, miała może ze dwa
lata. Ostrożnie otworzyła ja i wyjęła z niej list zaadresowany do
siebie.
,,Droga Penelope,
skoro to czytasz, to znaczy, że
Twój ojciec dopełnij swojej obietnicy i mnie zabił. Mam tylko
nadzieję, iż Elena jest żywa i John również. Chciałam, abyś mi
wybaczyła te lata zdrady z mojej strony. Nie było mi łatwo, gdy
powiedziałaś mi, że Elena jest potomkinią Elijaha, ale zrobiłam
wszystko co w mojej mocy by się o tym nie dowiedział. Zabiłam
wszystkich ludzi, którzy mogli by o tym wiedzieć. Wyczyściłam
Ukrainę. Zaopiekuj się Rickiem.
Isobel”
Wampirzyca skończyła czytać, nie
spodziewała się, że Isobel poleci na Ukrainę i znajdzie to
miejsce, gdzie zaczęła się historia jej rodu.
Polska – Ukraina, okolice Lublin –
Lwów, około 170 roku naszej ery.
Penelope gnała na koniu, co chwila
odwracała się za siebie, miała nadzieję, że zgubiła już ludzi
swojego ojca, którzy mieli ją pilnować, lecz byli to tylko
śmiertelnicy, a on już dawno przekroczyła rozległą rzekę, by
znaleźć się na terytorium Wentów. Lato było gorące, od jej
przemiany minęło już kilkaset lat. Zdarzyli się już zadomowić w
Europie. Ona, Rebekah, Klaus i Elijah. Jechała dzień i noc, by
znaleźć wreszcie małą osadę około 200 kilometrów, na wschód
od rzeki. Było tam kilkanaście lepianek, ludzie była nędzni
odziani i wyraźnie przestraszeni jej przybyciem. Wampirzyca
przywiązała konia do drzewa, rozejrzała się dookoła siebie. Były
tu same pola, w odległości kilku mil widziała zarys lasów i rzek.
Wzniesienia otaczały wioskę położoną w dolinie. Gdy ruszyła w
jej kierunku , mieszkańcy zaczęli chować się do swoich izdebek.
Widać, nie była pierwszą szlachcianką, która się u nich
pojawiła, a może wiedzieli kim jest? Tylko jeden dość młody
chłopak nie schował się do domu, wołała go rodzina, lecz on stał
na środku drogi.
- Znam Cię,. -powiedział do niej.
-Mnie ? Jesteś tego pewien ?
-zapytała
-Tak. ,, A oto pewnego dnia,
przybędzie do was niewiasta, piękna jak wschód słońca i morski
wiatr. O włosach koloru złocistego łanu, oczach okrągłych jak
kamień, a usta jej będą przeklęte, gdyż pożywiać się będzie
nami, lecz mojemu rodowi nic nie zrobi. Gdysz imię jej Penelopena
będzie oznaczało wybawienie nas. Piękna dama z zachodu, za
wielkiej rzeki, przyjedzie by nas wybawić. „ - wyrecytował jej
słowa, miał zamknięte oczy.
- Skąd to znasz ? Kto to napisał ?
-zapytała zdumiona.
-Zalożycielka naszego rodu...
-Tatia. - dokończyła za niego.
- Tak miała na imię, lecz u nas
zmieniła się w Tatianę. Oczekuję Ciebie Penelopeno.
-Jak masz na imię ? -zapytała,
podchodząc do niego. Teraz zaczęła coś zauważać, jakieś
podobieństwo. Może podbródek ? Kolor oczu ? Dłonie ?
- Jestem Ivanov. Tak mnie tu zwią.
Wybawisz naszą rodzinę ?
- Wiesz kim jestem? Jakim jestem
stworzeniem ? A może wcale nie jestem Pnelopeną ?
-Musisz być. Żadna kobieta nie
odwiedziła nas od lat. - w jego oczach zniknęła ta iskierka
nadziei, którą miał na początku. - Żywisz się ludzką krwią,
prawda ? - wampirzyca przytaknęła.
- Wywodzisz się z prostej linii od
Tatiany ? - przytaknął. - Jesteś najmłodszy ?
-Nie, mam jeszcze siostrę, Katiję.
- wskazał maleńką cudną niewiastę, podobną do Tati. Penelope
ruszyła w jej stronę, rodziną chciała ją ukryć w środku, lecz
nie zdarzyli. Wampirzyca chwyciła ją w swoje dłonie i ponownie
stanęła przed chłopakiem. Spojrzała w oczy dziewczynki, były
identyczne.
-Więc to ty masz złamać klątwę.
- powiedziała. Maleńka zaczęła płakać i szlochać, wzywała
matkę, lecz kobieta była za bardzo przerażona by podbiec do córki.
- Zabiorę Ciebie i Twoją siostrę, ukryję was, lecz tylko waszą
dwójkę. - powiedziała.
- A co zresztą. ? - zapytał
Ivanov. Penelope wzruszyła ramionami, nie wypuszczając dziewczyny z
rąk, zawróciła w stronę swojego konia.
- Idziesz ? Tylko znajdź dobrego
wierzchowca.
Rebekah moczyła swoje nogi w
lodowatej wodzie rzeki, długie blond włosy, łagodnie opadały na
jej ramiona. Miała pomalowane paznokcie w rąk i stóp, na
policzkach miała odrobinę różu a oczy mocno podkreśliła kredką
i tuszem. Wargi pomalowała na czerwono-krwisty kolor. Miała na
sobie białą sukienkę spod, której prześwitywała czarna
bielizna.
- Zaczynasz ubierać się jak dziwka. -
skomentowała Penelope, gdy przysiadła się obok niej.
-Kto ? -zapytała zdumiona blondyna,
obejmując ją i kładąc się jej na kolana.
- Panna lekkich obyczajów. Dziwka.
Suka. Kurwa, możesz sobie wybrać.
- Tak słyszałam coś, jak zostałam
obudzona wcześniej, ale jeszcze nie przystosowałam się w stu
procentach do XXI wieku, chociaż w przeciwieństwie do Kol'a i
Finn'a czuję się tu jak ryba w wodzie.
-Musi być im trudno, obudzić się po
prawie siedmiu wiekach snu.
- Finnowi. Kol jest wniebowzięty,
dziewczyny, które więcej odkrywają, niż zakrywają, alkohol,
papierosy, samochody, telewizja, internet.
-Tobie też się to podoba ?
-Mi się podoba to, że znowu jesteśmy
razem. - objęła ją mocniej. - Wyskoczymy do jakiegoś klubu ? -
Penelope uniosła brwi do góry.
- Serio ?
-Klaus mówi, że to niezła sprawa.
- Jak to dobrze, że nie widziałaś
rewolucji seksualnej w latach 50. - wampirzyce zaśmiały się. Nagle
usłyszały zbliżające się kroki, dwóch mężczyzn.
- Penelope zabiera mnie dziś do klubu.
- rzuciła Klausowi z szerokim uśmiechem.
- Tylko się tam nie spijcie za bardzo
i nie wymordujecie połowy miasta. - dziewczęta znowu się zaśmiały.
- To był jednak zły pomysł, aby uwolnić Cię z trumny.
- Nigdy nie potrafiłeś być zabawny
Nick, w przeciwieństwie do swojej córki. - obdarzyła ją
pocałunkiem w policzek.
- Nie przyszliśmy chyba, żeby
podziwiać, waszą radość dziewczęta. - powiedział chłodno
Elijah. Nie wiedziała co się z nim ostatnio dzieje, ignoruje jej
telefony, nie chce się z nią spotkać, zaczął traktować ją jak
powietrze.
- Esther chce zabić was wszystkich.
- Wszystkich ? -zapytała zdziwiona
blondynka. - Ale …. co ja jej takiego zrobiłam ? -zapytała
rozżalona.
- Chce naprawić swój błąd, który
popełniła zamieniając was w wampiry. Połączyła was zaklęciem.
Niedługo umrzecie. - odparła.
- Widzisz ? - powiedział Klaus do
Elijaha. - Miałem rację, ona nie chce tylko mojej śmierci, chce
zabić nasz wszystkich, a ja jestem tylko extra bonusem. Młodszy z
braci spuścił wzrok, do końca wierzył w dobre intencje swojej
matki.
- Skąd to wiesz ? -zapytał Elijah po
chwili.
- Poprosiłam Kate, aby udawała Elenę,
wasza matka dała się nabrać, nie wyczuła podstępu. Będzie jej
potrzeba krew Eleny, inaczej nie dopełnimy rytuału. Wydaje mi się,
że wiem co chce zrobić i kiedy się to odbędzie, ale potrzebuję
czasu.
-Możemy zaufać tej suce ? Już nie
raz nas wystawiła. - powiedziała Rebekah.
- Kate jest lojalna wobec niej, bo ja
nie chcę jej zabić. - odparła.
- Więc jaki masz plan ? -zapytał
Elijah.
- Muszę na razie odnaleźć pewną
starą księgę, wtedy będziemy mogli coś zdziałać. - trójka
wampirów przytaknęła, nie mieli innego pomysłu. Ich matka była
potężną wiedźmą, nie można jej było łatwo skrzywdzić. Mogli
polegać tylko na swojej czwórce, tylko sobie mogli w tej chwili
ufać.
-Możemy porozmawiać na osobności ?
-zapytał ją Elijah, wampirzyca przytaknęła, pożegnała się z
Rebekah, umówiły się na wieczorne wyjście, swojego ojca minęła
prawie obojętnie, skinęła tylko przy nim głowę. Włożyła rękę
pod ramię Elijaha, ruszyli w stronę lasu, w kierunku posiadłości
Salvatorów.
-Ostatnio stałeś się jakiś
nieobecny, wrogi wobec mnie. - powiedziała.
- Jestem w trudnej sytuacji. Muszę
zbyt wiele kłamać, udawać, to moja matka, kocham ją...
-Ona chcę Cię zabić, zrozum to ! -
krzyknęła.
- Nie podnoś na mnie głosu. -
ostrzegł ją.
-Co się z Tobą do jasnej cholery
dzieje. Elijah!? Czemu mnie ignorujesz, chodzi o Damona ?
- Wróciłaś do rodzinnego miasta,
odnalazłaś męża, czego Ci do szczęścia potrzeba na pewno nie
mnie.
- Przestań tak mówić. Zawsze byłeś
mi drogi...
- Nie kochasz mnie tak jak kiedyś, nie
sypiasz ze mną z miłości tylko dla przyjemności. Twoje pocałunki
są toksyczne, bo nieszczere. Zaspokajam tylko twoje żądze, nic
innego. Nie ma już między nami miłości, nie potrafię znieść,
jak mówisz o nim, jak na niego patrzysz, dotykasz mnie. To był
wzrok przeznaczony dla mnie, to moją skórę miałaś tak dotykać.
Wszystko co kiedyś nas łączyło, przelałaś na niego, wszystko.
Nie zauważyłaś, że między nami jest próżnia ? To na pewno nie
jest miłość, to tylko zwykłe pragnienie. - wampirzyca milczała.
Była zszokowana przemową Elijaha. Czyżby miał rację ? Nigdy o
tym nie myślała, nie w ten sposób. Kochała go, a może myliła
się ?
- To są tylko Twoje przypuszczenia. -
wypaliła nagle, pchnęła go na drzewo i mocno przygniotła. - Może
masz rację, nie ma już między nami nic, ale to nie znaczy, że Cię
nie kocham.
-A można kochać, bez miłości ?
-zapytał
- Ja..... - nie wiedziała co
powiedzieć, puściła go .
-Nienawidź Klausa, on na to nie
zasługuje. - powiedział i odszedł, zostawiając ją samą w lesie,
z tysiącem pytań, lecz bez żadnej odpowiedzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz