20 września 2012

012. Pozory

Penelope uważnie obserwowała każdy ruch Kol'a w miasteczku, obecnie siedziała w jednej z kawiarni i patrzyła jak wraz z Rebekah siedzą przy fontannie w centrum Mystic Fall's. Byli radośni i uśmiechnięci, pełni chęci do życia, nie to co ona. Po wczorajszych słowach Damona, zastanawiała się czy wtedy w 1860 roku, nie zahipnotyzowała go, czy może jednak to była prawdziwa miłość. Już nie była pewna, co się wtedy wydarzyło, mimo iż pamiętała wydarzenia na przykład z XV wieku. Nagle do jej stolika ktoś się do niej dosiadł.
- Alarick ? Co za miła niespodzianka. - powiedziała, gdy go ujrzała.
- Tak, Meridtith mi powiedziała, żebym Ci zaufał. Nie wiem skąd się znacie, ale …
-Postanowiłeś jej zaufać. Nie martw się to człowiek i na pewno nie chce być wampirem. - gestem ręki zawołała kelnera i zamówiła dwie kawy. - Jak wam się układa ?
- Dobrze. Mer jest inna.. od tych wszystkich kobieta jakie poznałem. Jest waleczna.. tak jak ja. Wie o wampirach, wilkołakach, więc jest łatwiej.
- Słyszałam o Jenny, naprawdę mi przykro. To była miła dziewczyna, gdy ją znałam.
- Tak, Elena powiedziała mi, że mieszkałaś już w Mystic Falls. Znałaś dobrze rodzinę Gilbertów i Summersów?
- Znałam dobrze Johna i Jenny. Mili ludzie. - spojrzała na niego. Na dźwięk imienia swojej byłej ukochanej w jego oczach pojawiły się łzy. - Należy opłakiwać ludzi Rick, nawet tych najbardziej bezczelnych.
-Więc to ty zostawiłaś kwiaty.
- Tak, postawiłeś Isobel bardzo ładny pomnik. - mężczyzna przytaknął. - Chciałem, aby Elena miała jakieś miejsce do jej odwiedzin.
-Rozumiem. Przyszedłeś do mnie w konkretnej sprawie ?
-Tak. Wyrzucałem niedawno, ostatnie rzeczy Isobel, znalazłem w nich list do Ciebie. - wręczył jej kopertę. - Nie otwierałem go, nie wiem co w nim jest. Mimo wszystko miło się rozmawiało. - dopił kawę i odszedł. Wampirzyca wzięła kopertę do ręki, była już dość zblaknięta, miała może ze dwa lata. Ostrożnie otworzyła ja i wyjęła z niej list zaadresowany do siebie.

,,Droga Penelope,
skoro to czytasz, to znaczy, że Twój ojciec dopełnij swojej obietnicy i mnie zabił. Mam tylko nadzieję, iż Elena jest żywa i John również. Chciałam, abyś mi wybaczyła te lata zdrady z mojej strony. Nie było mi łatwo, gdy powiedziałaś mi, że Elena jest potomkinią Elijaha, ale zrobiłam wszystko co w mojej mocy by się o tym nie dowiedział. Zabiłam wszystkich ludzi, którzy mogli by o tym wiedzieć. Wyczyściłam Ukrainę. Zaopiekuj się Rickiem.

Isobel”

Wampirzyca skończyła czytać, nie spodziewała się, że Isobel poleci na Ukrainę i znajdzie to miejsce, gdzie zaczęła się historia jej rodu.

Polska – Ukraina, okolice Lublin – Lwów, około 170 roku naszej ery.

Penelope gnała na koniu, co chwila odwracała się za siebie, miała nadzieję, że zgubiła już ludzi swojego ojca, którzy mieli ją pilnować, lecz byli to tylko śmiertelnicy, a on już dawno przekroczyła rozległą rzekę, by znaleźć się na terytorium Wentów. Lato było gorące, od jej przemiany minęło już kilkaset lat. Zdarzyli się już zadomowić w Europie. Ona, Rebekah, Klaus i Elijah. Jechała dzień i noc, by znaleźć wreszcie małą osadę około 200 kilometrów, na wschód od rzeki. Było tam kilkanaście lepianek, ludzie była nędzni odziani i wyraźnie przestraszeni jej przybyciem. Wampirzyca przywiązała konia do drzewa, rozejrzała się dookoła siebie. Były tu same pola, w odległości kilku mil widziała zarys lasów i rzek. Wzniesienia otaczały wioskę położoną w dolinie. Gdy ruszyła w jej kierunku , mieszkańcy zaczęli chować się do swoich izdebek. Widać, nie była pierwszą szlachcianką, która się u nich pojawiła, a może wiedzieli kim jest? Tylko jeden dość młody chłopak nie schował się do domu, wołała go rodzina, lecz on stał na środku drogi.
- Znam Cię,. -powiedział do niej.
-Mnie ? Jesteś tego pewien ? -zapytała
-Tak. ,, A oto pewnego dnia, przybędzie do was niewiasta, piękna jak wschód słońca i morski wiatr. O włosach koloru złocistego łanu, oczach okrągłych jak kamień, a usta jej będą przeklęte, gdyż pożywiać się będzie nami, lecz mojemu rodowi nic nie zrobi. Gdysz imię jej Penelopena będzie oznaczało wybawienie nas. Piękna dama z zachodu, za wielkiej rzeki, przyjedzie by nas wybawić. „ - wyrecytował jej słowa, miał zamknięte oczy.
- Skąd to znasz ? Kto to napisał ? -zapytała zdumiona.
-Zalożycielka naszego rodu...
-Tatia. - dokończyła za niego.
- Tak miała na imię, lecz u nas zmieniła się w Tatianę. Oczekuję Ciebie Penelopeno.
-Jak masz na imię ? -zapytała, podchodząc do niego. Teraz zaczęła coś zauważać, jakieś podobieństwo. Może podbródek ? Kolor oczu ? Dłonie ?
- Jestem Ivanov. Tak mnie tu zwią. Wybawisz naszą rodzinę ?
- Wiesz kim jestem? Jakim jestem stworzeniem ? A może wcale nie jestem Pnelopeną ?
-Musisz być. Żadna kobieta nie odwiedziła nas od lat. - w jego oczach zniknęła ta iskierka nadziei, którą miał na początku. - Żywisz się ludzką krwią, prawda ? - wampirzyca przytaknęła.
- Wywodzisz się z prostej linii od Tatiany ? - przytaknął. - Jesteś najmłodszy ?
-Nie, mam jeszcze siostrę, Katiję. - wskazał maleńką cudną niewiastę, podobną do Tati. Penelope ruszyła w jej stronę, rodziną chciała ją ukryć w środku, lecz nie zdarzyli. Wampirzyca chwyciła ją w swoje dłonie i ponownie stanęła przed chłopakiem. Spojrzała w oczy dziewczynki, były identyczne.
-Więc to ty masz złamać klątwę. - powiedziała. Maleńka zaczęła płakać i szlochać, wzywała matkę, lecz kobieta była za bardzo przerażona by podbiec do córki. - Zabiorę Ciebie i Twoją siostrę, ukryję was, lecz tylko waszą dwójkę. - powiedziała.
- A co zresztą. ? - zapytał Ivanov. Penelope wzruszyła ramionami, nie wypuszczając dziewczyny z rąk, zawróciła w stronę swojego konia.
- Idziesz ? Tylko znajdź dobrego wierzchowca.


Rebekah moczyła swoje nogi w lodowatej wodzie rzeki, długie blond włosy, łagodnie opadały na jej ramiona. Miała pomalowane paznokcie w rąk i stóp, na policzkach miała odrobinę różu a oczy mocno podkreśliła kredką i tuszem. Wargi pomalowała na czerwono-krwisty kolor. Miała na sobie białą sukienkę spod, której prześwitywała czarna bielizna.
- Zaczynasz ubierać się jak dziwka. - skomentowała Penelope, gdy przysiadła się obok niej.
-Kto ? -zapytała zdumiona blondyna, obejmując ją i kładąc się jej na kolana.
- Panna lekkich obyczajów. Dziwka. Suka. Kurwa, możesz sobie wybrać.
- Tak słyszałam coś, jak zostałam obudzona wcześniej, ale jeszcze nie przystosowałam się w stu procentach do XXI wieku, chociaż w przeciwieństwie do Kol'a i Finn'a czuję się tu jak ryba w wodzie.
-Musi być im trudno, obudzić się po prawie siedmiu wiekach snu.
- Finnowi. Kol jest wniebowzięty, dziewczyny, które więcej odkrywają, niż zakrywają, alkohol, papierosy, samochody, telewizja, internet.
-Tobie też się to podoba ?
-Mi się podoba to, że znowu jesteśmy razem. - objęła ją mocniej. - Wyskoczymy do jakiegoś klubu ? - Penelope uniosła brwi do góry.
- Serio ?
-Klaus mówi, że to niezła sprawa.
- Jak to dobrze, że nie widziałaś rewolucji seksualnej w latach 50. - wampirzyce zaśmiały się. Nagle usłyszały zbliżające się kroki, dwóch mężczyzn.
- Penelope zabiera mnie dziś do klubu. - rzuciła Klausowi z szerokim uśmiechem.
- Tylko się tam nie spijcie za bardzo i nie wymordujecie połowy miasta. - dziewczęta znowu się zaśmiały. - To był jednak zły pomysł, aby uwolnić Cię z trumny.
- Nigdy nie potrafiłeś być zabawny Nick, w przeciwieństwie do swojej córki. - obdarzyła ją pocałunkiem w policzek.
- Nie przyszliśmy chyba, żeby podziwiać, waszą radość dziewczęta. - powiedział chłodno Elijah. Nie wiedziała co się z nim ostatnio dzieje, ignoruje jej telefony, nie chce się z nią spotkać, zaczął traktować ją jak powietrze.
- Esther chce zabić was wszystkich.
- Wszystkich ? -zapytała zdziwiona blondynka. - Ale …. co ja jej takiego zrobiłam ? -zapytała rozżalona.
- Chce naprawić swój błąd, który popełniła zamieniając was w wampiry. Połączyła was zaklęciem. Niedługo umrzecie. - odparła.
- Widzisz ? - powiedział Klaus do Elijaha. - Miałem rację, ona nie chce tylko mojej śmierci, chce zabić nasz wszystkich, a ja jestem tylko extra bonusem. Młodszy z braci spuścił wzrok, do końca wierzył w dobre intencje swojej matki.
- Skąd to wiesz ? -zapytał Elijah po chwili.
- Poprosiłam Kate, aby udawała Elenę, wasza matka dała się nabrać, nie wyczuła podstępu. Będzie jej potrzeba krew Eleny, inaczej nie dopełnimy rytuału. Wydaje mi się, że wiem co chce zrobić i kiedy się to odbędzie, ale potrzebuję czasu.
-Możemy zaufać tej suce ? Już nie raz nas wystawiła. - powiedziała Rebekah.
- Kate jest lojalna wobec niej, bo ja nie chcę jej zabić. - odparła.
- Więc jaki masz plan ? -zapytał Elijah.
- Muszę na razie odnaleźć pewną starą księgę, wtedy będziemy mogli coś zdziałać. - trójka wampirów przytaknęła, nie mieli innego pomysłu. Ich matka była potężną wiedźmą, nie można jej było łatwo skrzywdzić. Mogli polegać tylko na swojej czwórce, tylko sobie mogli w tej chwili ufać.
-Możemy porozmawiać na osobności ? -zapytał ją Elijah, wampirzyca przytaknęła, pożegnała się z Rebekah, umówiły się na wieczorne wyjście, swojego ojca minęła prawie obojętnie, skinęła tylko przy nim głowę. Włożyła rękę pod ramię Elijaha, ruszyli w stronę lasu, w kierunku posiadłości Salvatorów.
-Ostatnio stałeś się jakiś nieobecny, wrogi wobec mnie. - powiedziała.
- Jestem w trudnej sytuacji. Muszę zbyt wiele kłamać, udawać, to moja matka, kocham ją...
-Ona chcę Cię zabić, zrozum to ! - krzyknęła.
- Nie podnoś na mnie głosu. - ostrzegł ją.
-Co się z Tobą do jasnej cholery dzieje. Elijah!? Czemu mnie ignorujesz, chodzi o Damona ?
- Wróciłaś do rodzinnego miasta, odnalazłaś męża, czego Ci do szczęścia potrzeba na pewno nie mnie.
- Przestań tak mówić. Zawsze byłeś mi drogi...
- Nie kochasz mnie tak jak kiedyś, nie sypiasz ze mną z miłości tylko dla przyjemności. Twoje pocałunki są toksyczne, bo nieszczere. Zaspokajam tylko twoje żądze, nic innego. Nie ma już między nami miłości, nie potrafię znieść, jak mówisz o nim, jak na niego patrzysz, dotykasz mnie. To był wzrok przeznaczony dla mnie, to moją skórę miałaś tak dotykać. Wszystko co kiedyś nas łączyło, przelałaś na niego, wszystko. Nie zauważyłaś, że między nami jest próżnia ? To na pewno nie jest miłość, to tylko zwykłe pragnienie. - wampirzyca milczała. Była zszokowana przemową Elijaha. Czyżby miał rację ? Nigdy o tym nie myślała, nie w ten sposób. Kochała go, a może myliła się ?
- To są tylko Twoje przypuszczenia. - wypaliła nagle, pchnęła go na drzewo i mocno przygniotła. - Może masz rację, nie ma już między nami nic, ale to nie znaczy, że Cię nie kocham.
-A można kochać, bez miłości ? -zapytał
- Ja..... - nie wiedziała co powiedzieć, puściła go .
-Nienawidź Klausa, on na to nie zasługuje. - powiedział i odszedł, zostawiając ją samą w lesie, z tysiącem pytań, lecz bez żadnej odpowiedzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz