20 września 2012

006. Rodzicielska miłość

Alaric przyglądał się jej, jak kołysząc biodrami i przeczesując ręką włosy wchodziła do salonu, czekał właśnie na Damon, który zszedł do piwnicy po mały zapas krwi, na wszelki wypadek. Nonszalancko zagryzła dolną wargę i uśmiechnęła się do niego, chciał ją zignorować, ale nie potrafił, przypomniał mu się wypad na narty, on, Isobel i Penelope. Zastanawiał się czy jego żona od początku wiedziała, kim jest jej kuzynka. Przecież mogła ją poprosić o przemianę, mogła ją po prosić o pomoc we wszystkim, teraz na pewno by żyła, może nie byłaby wampirem, może. Gdybanie już tu niczemu nie pomoże. Z niecierpliwością czekał na wampira, nie chciał przebywać z nią dłużej w jednym pomieszczeniu. Penelope nic się nie odzywała, siadła na kanapie i patrzyła na niego.
-Zastanawiasz się, gdzie mnie ugryźć ? -zapytał po chwili.
- Nie, zastanawiam się, jak to możliwe, że skoro nie jesteś wampirem, ty również nic się nie postarzałeś. I nadal nosisz pierścień. Rick spojrzał na swoją dłoń, pamiętał, że to właśnie ona namawiała Isobel, do dania mu pierścienia. ,, Może już wtedy chciała mnie wykorzystać.,, Wreszcie pojawił się Damon, przysiadł na chwile obok wampirzycy, wyszeptał coś do jej ucha, tak, że ta zaśmiała się i wraz z Rickiem wyszli. Penelope podkuliła nogi na sofę, gdy tylko odjechali, usłyszała w korytarzu ciężki krok Elijaha. Usiadł obok niej i objął ja swoim ramieniem.
-Byłaś wczoraj u Klausa. - powiedział , wampirzyca popatrzyła na niego z wyrzutami.
- Znowu to robisz, wiesz, przestań mnie wiecznie oskarżać.
- Ja tylko stwierdzam fakty.
- Ale to zabrzmiało jak oskarżenie ,, Byłaś u Klausa, zakneblowałaś go , wepchnęłaś do mosiężnej trumny i spuściła z wodami Niagary, byleby tylko przeżył”- próbowała się od niego oddalić, ale pierwotny przygniótł ją do skórzanego obicia. Złapał ręką za jej szyję, przez chwilę wsłuchiwali się odgłosy przyrody, które było słychać za otwartych drzwi tarasowych. Elijah zaczął ją całować po szyi , karku i piersiach. Dłonie wplótł w jej kręcone włosy, Penelope przez chwilę się opierała, nie chciała do niczego dopuścić, ale już dawno nie byli ze sobą tak blisko, już dawno nie była z kimś , kto by ją tak kochał. Wampir zerwał z nią koszulę i mocnej przygniótł do sofy, wampirzyca dała się ponieść emocjom i nie protestowała, gdy Elijah posadził ją sobie na biodrach i zaniósł do jej sypialni.

Penelope spoglądała na twarz Eliajah, którą okalały promienie słońca wpadające do pokoju, oparła głowę na jego nagim torsie i objęła go dłońmi.
- Teraz można by to nazwać w jakimś stopniu kazirodztwem. -odparła, wampir zaśmiał się, położył swoje dłonie na jej włosach. Widział w niej zabójcę, kochankę, wampirzycę, hybrydę. Tak naprawdę już nie wiedział kim ona dla niego jest. Kiedyś to było łatwiejsze, mieli mniejszy bagaż, na świecie było inaczej. Była mnie zdemoralizowana wpływami Klausa, częściej się uśmiechała, ale gdzieś to wszystko po drodze się zatarło.
- Kiedyś to było czymś normalnym, lub płonęło się za to na stosie. - odpowiedział jej po chwili. Nagle wampirzyca wybuchał śmiechem.
-Pamiętasz wojnę stuletnią ? -zapytała, uśmiechała się, odsłaniając szereg pięknych, białych zębów. Elijah przytaknął, bardzo im się wtedy nudziło, więc on i Penelope byli Francją, a Klaus i Rebekah Anglią, no ale chyba najlepszą szopkę odstawili z Joanną D'arc. Penelope płonąca na stosie i ten wybuch dymu, po którym czmychnęła zostawiając spopielone szczątki jakiejś wieśniaczki. Kiedyś tworzyli najbardziej przerażający klan w historii świata, Klaus pozwalał jej na wszystko, mimo iż był surowy wobec niej, często ją karał i zamykał w lochach bez pożywienia, kochał ją nad życie i to się nie zmieniło.
Penelope spokojnie podniosła się do pozycji pionowej, okręciła się kołdrą i ruszyła w kierunku łazienki. Zamknęła się na klucz, spojrzała w lustro. Kiedyś nie winiła się za sex z Elijahą, ale teraz gdy znów miała w jakimś sensie przy sobie ,,Damona” czuła wyrzuty sumienia, widziała też niemoralność w ich związku, dawniej było to dla nich fascynacja i podniecenie , teraz dla niej to coś nieodpowiedniego. ,,Przestań, robisz się coraz bardziej ludzka, coraz bardziej denna, nudna i przewidywalna” powiedziała sobie w myślach. Wróciła do sypialni, rzuciła kołdrę na Elijaha i przebrała się.
-Jadę do Klausa. -odparła
- Po co ? -zapytał i zerwał się z miejsca.
-Musimy sobie coś wyjaśnić, muszę.... o czymś z nim porozmawiać. Jeżeli możesz zajrzyj do Owena, byłabym Ci wdzięczna. - pocałowała go w policzek i wybiegła z budynku.
Szła powoli przez las, zastanawiając się jak nastolatka, nad głupim wyborem uczuć, między dwoma ukochanymi, nie wiedziała jak mogło dojść do tej bliskości między nią, a Elijahem.

Mystic Fall's za czasów pierwotnych.
Mikael stał pod drzewem, na jego twarzy pojawił się uśmiech, po chwili dołączyła do niego żona, była zbulwersowana tym co zastała.
- Ona powinna wyrosnąć na młoda damę , a nie na walecznego rycerza. -powiedział. Drobna twarzyczka jedenastoletniej Penelope budziła we wszystkich radość, była takim pogodnym i spokojnym dzieckiem.
-Tato, proszę jeszcze raz. Tato ! -krzyknęła i pochwyciła drewniany miecz w dłonie wymachując w nim na prawo i lewo, lecz z pewno gracją i świadomością swoich ruchów. Mężczyzna zaśmiał się, popatrzył się na swojego ojca i matkę.
-Elijah, córka Cię prosi do walki. - odparł starzec. Mężczyzna pochwycił drugi z drewnianych mieczy i ponownie zaczął walkę z dziewczyną. Było widać, że świetnie się przy tym bawi, gdy skończyli, usiedli oboje pod starym białym dębem, Esther przyniosła im źródlanej wody. Dziewczyna łapczywie ją wypiła.
-Może pójdziesz się pobawić z Rebekah ? -zapytała ,łagodnie kobieta. Dziewczyna podniosła się z miejsca i ruszyła w kierunku zabudowań, lecz zanim znalazła swoją ukochaną Rebekeh, przystanęła na chwilę przy smutnym mężczyźnie , z blond kręconymi włosami, tak bardzo podobnymi do jej.
-Nick ? Wujku Nick ? Zapytała. - Czemu jesteś taki smutny, Nick ? - mężczyzna przykląkł przy niej, spojrzał w jej oczy, identyczne jak jego.
-Nie jestem smutny Penelope, jestem trochę zawiedziony.
-Widziałeś, jak walczyłam z tatą ? -zapytała ponownie, tym razem bardziej radośniej.
-Oczywiście kochanie, widziałem jak walczyłaś z tatą. -odparł smutnie.

Klaus siedział w swoim pokoju, przy dużym drewnianym biurku, na którym leżały szkicowniki i luźne kartki, płótna i kilkanaście rysunków. Wyczuł ją zanim jeszcze zdołała dojść, do drzwi frontowych, kazał wszystkim się wynosić, chciał zostać z nią sam na sam. Penelope zapukała, po czym delikatnie popchnęła drzwi. Zawsze go to bawiło, nawet jak miała zabić swoją ofiarę najpierw pytała się ja o pozwolenie, brzmiało to bardzo idiotycznie, dlatego zawsze jej to wytykał, bo przecież który wampir pyta ,,Przepraszam, czy mogę Cię ugryźć w tętnicę i wypić Twoją krew? Tak później będziesz martwy''. Penelope podeszła do niego, wzrokiem ogarnęła cały stół.
-Ładnie wyszły , prawda ? -zapytał ją. Przytaknęła, ot kolejna wspólna cecha, zamiłowanie do sztuki, obydwoje mieli ogromny talent, tyle tylko, że wampirzyca wolała malować akwarelami pejzaże. - Czego ode mnie tym razem oczekujesz ?
-Czemu tak sądzisz ? Czemu uważasz, że zawsze czegoś chcę ?
- Ponieważ już dawno, nie byłaś u mnie tylko po to, by siąść ze mną przy kominku i napić się wina, herbaty, ewentualnie krwi. Dawno też już razem nie zabijaliśmy, ale to raczej nie jest zaproszenie na późne śniadanie, lunch, czy obiad. Nie zapraszasz mnie też na ślub, nie chcesz mnie zabić, chociaż dwie godziny temu to było Twoje największe marzenie, więc tak czego ode mnie oczekujesz córko ? -zapytał ponownie. Penelope przysunęła sobie krzesło, wielkie, oplecione skórą z wilka, wyglądało jak z XV w.
-Widziałam Cię w nocy, z tą wampirzycą, Caroline, widziałam jak ratujesz jej życie...
-Jesteś zazdrosna ? -wtrącił
- Ja ? Skąd takie przypuszczenie. -odparła hardo, chociaż gdyby mogła to poszłaby, wyrwałaby jej serce i powiedziała, że znowu jest tylko ona. - Chciałam wiedzieć, tylko, czy coś do niej czujesz ...
- … i czy jej nie skrzywdzę. - znów jej przerwał. Pierwotna przytaknęła, Klaus spojrzał wreszcie na nią, wcześniej nie odrywał wzorku od szkicownika, rysując w nim zawzięcie. Gdzie popełnił błąd w jej wychowaniu ? Co zrobił nie tak ? Gdyby mógł, przywróciłby Damonowi pamięć, jeżeli dzięki temu mogłaby go znowu kochać, ale nie mógł.- Nie wiem jeszcze co do niej czuję, na pewno coś wyjątkowego, kochanie, ale nie musisz się martwić, ty jesteś wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Ciebie zawsze będę kochał najbardziej. -ostatnie słowa wypowiedział z lekką nutą sarkazmu, ale tak bardzo chciał, by zabrzmiały prawdziwie i by ona znowu powiedziała , że jego też kocha najbardziej ze wszystkich.
-O to się na martwię, Nick. - odparła. - Widziałam to wczoraj, wiesz, to jak się do niej odnosiłeś, jak starannie dobierałeś słowa, naprawdę się w niej zakochałeś, widziałam już miłość w Twoich oczach, widziałam też miłość w oczach innych ludzi, wiem jak ją rozpoznać. - wstała i skierowała się do wyjść. - Ale widziałam też różne oblicza miłość, widziałam, jak John Gilbert poświęca swoje życie, by uratować Elenę. - przez chwilę patrzyli sobie prosto w oczy. - Nie zrań jej, jak zraniłeś mnie, bo wtedy będę miała kolejnego sojusznika. - powiedziawszy to wyszła z rezydencji.
Droga do domu wiedźm prowadziła przez gęste lasy Mystic Falls, ruiny starych domów i gospodarstw począwszy od XIIIw. Panelope wyłoniła się za drzew, przed domem stali Elijah i Owen, roześmiani i oparci o konary drzew o czymś zawzięcie dyskutowali. Gdy tylko promienie słońca dotarły do jej twarzy wampir, spojrzał na nią, dawno nie widziała go uśmiechniętego, podciągnęła spódnicę i usiadła między nimi. - O czym tu tak zawzięcie rozmawiacie ? -zapytała.
- Wspominamy stare lata . -powiedział Owen i poklepał Elijaha po plecach. - Pamiętasz np. jak pojechałaś ze mną i z Aaronem do LA ? I jak Aaron uparcie chciał się spotkać z Kate Winslet, że namierzył ją zaklęciem i wymknął się z domu ? - Penelope wybuchnęła śmiechem, jej mali chłopcy zawsze wpakowywali się w tarapaty, ale teraz już nie byli mali, Owen niedługo skończy dwadzieścia trzy lata, a Aaron dwadzieścia siedem, zaś jego syn – Vincent- cztery. Pamiętała jak po raz pierwszy przedstawiła im wujka Elijaha.

Seattle, 1997r.
Wyglądali jak rodzeństwo, chociaż ona miała atłasową cerę, miodowe włosy i nie wyglądała na więcej niż dwadzieścia jeden lat, siedzieli wszyscy razem przy stoliku w jednej z najdroższych restauracji, dziewczyna nerwowo kogoś wypatrywała, w końcu do środka wszedł mężczyzna, po trzydziestce, ubrany w elegancji garnitur i z angielskim akcentem. Dziewczyna od razu zerwała się z miejsca i rzuciła mu się na szyję. Nie widzieli się sześć lat, chociaż dla nich to było jak kilka dni, naprawdę byli za sobą stęsknieni. Już we dwoje podeszli do stolika.
-Aaaron, Owen, to jest wasz wujek Elijah Mikaelson, a to moi synowie Aaron i Owen Bennett. - przedstawiła ich sobie nawzajem. Chłopcy podali mężczyźnie dłoń, byli lekko speszeni , ale nie dawali tego po sobie poznać. Elijah usiadł przy Penelope, zaczął wypytywać chłopców o szkołę, ich zainteresowania i podróżowaniu po kraju.
- Penelope powiedziała, że nas kiedyś zabierze do Anglii i do swojego rodzinnego domu. - powiedział Owen.
-Musicie mnie koniecznie odwiedzić w Anglii, to bardzo niesamowity i magiczny kraj. - powiedział wampir.
-Czy tam też są czarownicy ? -zapytał mniejszy.
-Albo wiedźmy, tylko takie ładne.-dodał po chwili Owen. Penlope i Elijaha wybuchnęli śmiechem, gdy przyszedł kelner, tylko chłopcy złożyli zamówienia. - Wujku, ty też jesteś wampirem ? - Elijah przytaknął. - I też jesteś tak stary jak Penelope ? - ponownie przytaknął.- A opowiesz nam o wszystkich bitwach jakie się rozegrały i w jakich brałeś udział, bo Penelope nie chce nam za dużo mówić. - wampir zaśmiał się, wampirzyca zrobiła oburzoną minę.
-Bo widzicie chłopcy, Penelope nie umie opowiadać historii, więc niech lepiej zostawi to profesjonalistom. - chłopcy byli zachwyceni, od razu zaczęli wypytywać o różne fakty. Pierwotni popatrzyli na siebie, Elijah mocniej ścisnął dłoń Penelope pod stolikiem.

We trójkę zeszli na dół do piwnicy, jeszcze raz obeszła zamkniętą trumnę dookoła. Dotknęła jej obramowań ręką, przyłożyła do niej ucho.
- Co chcesz usłyszeć ? Pomocy, wypuście mnie ? -zakpił z niej Elijaha, wampirzyca uśmiechnęła się ironicznie. Nagle usłyszeli czyjeś podekscytowane rozmowy, wyjrzeli przez małe okno, na dworze już się ściemniło, a od zaparkowanego niedaleko samochodu szli w stronę domu Damon i Rick. Pierwotni popatrzyli na siebie przestraszeni.
-Masz sztylet ? -zapytał Elijaha
-Nie wsadzę Cię z powrotem do trumny.- powiedziała oburzona, wampir wyrwał jej go i podał Owenowi, chłopak przez chwilę nie wiedział co zrobić, ale nie przebił nim Elijaha, tylko wepchnął do otwartej trumny i rzucił na nią zaklęcie. - Co ty robisz ? -zapytała zszokowana Penelope.
-Otworzę go, gdy będziemy go przenosić do domu Klausa. - powiedział, czym stanowczo ją uspokoił. Do środka wszedł wampir i nauczyciel.
-Musimy je odeskortować Klausowi. - rzekł z oburzeniem Damon, wampirzyca dostrzegła jak bardzo bolała go utrat tych trumien. - Teraz. Zaraz.- dodał
-Wszystkie ? -zapytała , wampir nie wiedział co odpowiedzieć, ale po chwili się do niej uśmiechnął.
- Zamkniętą ukryjemy, wezmę ją z Rickiem i zaniesiemy w bezpieczne miejsce, ty też byś nam się przydał. Zaraz tu będę sługusy Klausa, więc jakbyś mogła mu je oddać, potem uciec ,a najlepiej ich zabić i nie oddawać..... ale nie.- Owen rzucił zaklęcie na zamkniętą trumnę i razem z Rickiem zaczęli ją wynosić, na zewnątrz. Teraz zostali tylko we dwoje. Penelope przysunęła się do wampira, złapała go za szyję.
- Wybacz nie jestem teraz w nastroju na małe bara bara, może po kolacji. - uśmiechnął się do niej i spróbował otworzyć trumnę z Elijahą.
-Kazałam mu rzucić zaklęcie na wszystkie trumny, żeby nie było łatwo ich otworzyć, a co chcesz go uwolnić ?
- Pomyśl, kto oprócz nas jeszcze bardziej nienawidzi Klausa ?
-Nie wiem. Elijah ? - wampir przytaknął, włożył jej w dłoń liścik .
-Zawołam tu tego Twojego wróżbitę, wyjmij z niego sztylet i włóż mu to do kieszeni. - wampirzyca przytaknęła. Po chwili zszedł do niej Owen i otworzył trumnę, dała mu sztylet, żeby pokazał Damonowi.
-Dacie sobie radę ? -zapytał. Penelope przytaknęła.

Penlope weszła do salonu Salvatorów. W środku zastała wszystkich, ich wzrok padał dokładnie na nią. Przystanęła przy schodach.
-Mówię wam.-zaczął Matt. -Widziałem ją jak wychodziła od Klausa, ona z nim spiskuję, nie możemy jej ufać. - odparł. Wampirzyca wybuchnęła śmiechem. Szukała wzrokiem Owena, stał nieśmiało w kącie, chciał się odezwać, ale ona wolała by milczał. Był jej towarzyszem, bała się o niego.
-Chyba mu nie wierzycie ? -zapytała po chwili.
- Wierzymy . -wtrąciła się Elena. Penelope wyprostowała się, przez chwilę miała nadzieję, że to może Kate, lecz ona stanęłaby w jej obronie.
- Ja jednak nie. - wszyscy odwrócili się do tyłu, przekraczając próg mieszkania wszedł Klaus, podszedł do wampirzycy, ukłonił się jej nisko i pochwyciła jej dłoń, po czym ją pocałował. - Jestem Niklaus . -przedstawił się.
- Penelope. - odarła i lekko dygnęła. Ojciec delikatnie przejechał dłonią po jej policzkach.
- Europejka ? -zapytał, przytaknęła. Dawno już nie odgrywali takiej szopki. - Widać po nienagannych manierach, to nie to samo co u szanownych braci Salvatore, którzy w nieludzkich warunkach przetrzymują moją kochaną siostrę Rebekah. Mogę ją odzyskać ? -zapytał nie odstępując córki na krok. Damon wskazał mu martwe ciało, zawinięte w prześcieradło. Klaus pstryknął palcami i dwie hybrydy je pochwyciły, po czym wyniosły na zewnątrz. - Skoro już się poznaliśmy, szkoda, że w dość nietypowych okolicznościach, zapraszam do siebie. - wzrokiem odszukał Caroline i uśmiechnął się do niej, wampirzyca się lekko zarumieniła, ale dostrzegał to tylko ich trójka. Ponownie ucałował jej dłoń, a do kieszeni wsunął kawałek kartki. Wyszedł.
-Skoro już wszystko sobie wyjaśniliśmy, pozwolicie, że udam się do swojej sypialni. Owen zechcesz pójść ze mną? - gdy wchodzili po schodach z kieszeni wyjął karteczkę od ojca . ,,Widzę, że nie próżnowałaś, chcę się jutro zobaczyć z moim bratem, kochanie. „ brzmiała jej treść. Wręczyła ją wampirowi, gdy tylko chłopak zamknął drzwi. Elijah od razu udał się na spoczynek, a wampirzyca i Owen usiedli na tarasie.
-Nigdy mi nie dokończyłaś . - powiedział
-Czego? -zapytała zaskoczona.
-Swojej historii, wiesz o Tobie i Damonie ale widzę chyba, że nie kończy się dobrze.
-Naprawdę, chcesz usłyszeć jej zakończenie ? -zapytała ponownie, chłopak przytaknął. - A więc, koniec nadszedł wiosną 1864 r. tutaj w Mystic Falls......

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz