Alaric przyglądał się jej, jak
kołysząc biodrami i przeczesując ręką włosy wchodziła do
salonu, czekał właśnie na Damon, który zszedł do piwnicy po mały
zapas krwi, na wszelki wypadek. Nonszalancko zagryzła dolną wargę
i uśmiechnęła się do niego, chciał ją zignorować, ale nie
potrafił, przypomniał mu się wypad na narty, on, Isobel i
Penelope. Zastanawiał się czy jego żona od początku wiedziała,
kim jest jej kuzynka. Przecież mogła ją poprosić o przemianę,
mogła ją po prosić o pomoc we wszystkim, teraz na pewno by żyła,
może nie byłaby wampirem, może. Gdybanie już tu niczemu nie
pomoże. Z niecierpliwością czekał na wampira, nie chciał
przebywać z nią dłużej w jednym pomieszczeniu. Penelope nic się
nie odzywała, siadła na kanapie i patrzyła na niego.
-Zastanawiasz się, gdzie mnie ugryźć
? -zapytał po chwili.
- Nie, zastanawiam się, jak to
możliwe, że skoro nie jesteś wampirem, ty również nic się nie
postarzałeś. I nadal nosisz pierścień. Rick spojrzał na swoją
dłoń, pamiętał, że to właśnie ona namawiała Isobel, do dania
mu pierścienia. ,, Może już wtedy chciała mnie wykorzystać.,,
Wreszcie pojawił się Damon, przysiadł na chwile obok wampirzycy,
wyszeptał coś do jej ucha, tak, że ta zaśmiała się i wraz z
Rickiem wyszli. Penelope podkuliła nogi na sofę, gdy tylko
odjechali, usłyszała w korytarzu ciężki krok Elijaha. Usiadł
obok niej i objął ja swoim ramieniem.
-Byłaś wczoraj u Klausa. - powiedział
, wampirzyca popatrzyła na niego z wyrzutami.
- Znowu to robisz, wiesz, przestań
mnie wiecznie oskarżać.
- Ja tylko stwierdzam fakty.
- Ale to zabrzmiało jak oskarżenie ,,
Byłaś u Klausa, zakneblowałaś go , wepchnęłaś do mosiężnej
trumny i spuściła z wodami Niagary, byleby tylko przeżył”-
próbowała się od niego oddalić, ale pierwotny przygniótł ją do
skórzanego obicia. Złapał ręką za jej szyję, przez chwilę
wsłuchiwali się odgłosy przyrody, które było słychać za
otwartych drzwi tarasowych. Elijah zaczął ją całować po szyi ,
karku i piersiach. Dłonie wplótł w jej kręcone włosy, Penelope
przez chwilę się opierała, nie chciała do niczego dopuścić, ale
już dawno nie byli ze sobą tak blisko, już dawno nie była z kimś
, kto by ją tak kochał. Wampir zerwał z nią koszulę i mocnej
przygniótł do sofy, wampirzyca dała się ponieść emocjom i nie
protestowała, gdy Elijah posadził ją sobie na biodrach i zaniósł
do jej sypialni.
Penelope spoglądała na twarz Eliajah,
którą okalały promienie słońca wpadające do pokoju, oparła
głowę na jego nagim torsie i objęła go dłońmi.
- Teraz można by to nazwać w jakimś
stopniu kazirodztwem. -odparła, wampir zaśmiał się, położył
swoje dłonie na jej włosach. Widział w niej zabójcę, kochankę,
wampirzycę, hybrydę. Tak naprawdę już nie wiedział kim ona dla
niego jest. Kiedyś to było łatwiejsze, mieli mniejszy bagaż, na
świecie było inaczej. Była mnie zdemoralizowana wpływami Klausa,
częściej się uśmiechała, ale gdzieś to wszystko po drodze się
zatarło.
- Kiedyś to było czymś normalnym,
lub płonęło się za to na stosie. - odpowiedział jej po chwili.
Nagle wampirzyca wybuchał śmiechem.
-Pamiętasz wojnę stuletnią ?
-zapytała, uśmiechała się, odsłaniając szereg pięknych,
białych zębów. Elijah przytaknął, bardzo im się wtedy nudziło,
więc on i Penelope byli Francją, a Klaus i Rebekah Anglią, no ale
chyba najlepszą szopkę odstawili z Joanną D'arc. Penelope płonąca
na stosie i ten wybuch dymu, po którym czmychnęła zostawiając
spopielone szczątki jakiejś wieśniaczki. Kiedyś tworzyli
najbardziej przerażający klan w historii świata, Klaus pozwalał
jej na wszystko, mimo iż był surowy wobec niej, często ją karał
i zamykał w lochach bez pożywienia, kochał ją nad życie i to się
nie zmieniło.
Penelope spokojnie podniosła się do
pozycji pionowej, okręciła się kołdrą i ruszyła w kierunku
łazienki. Zamknęła się na klucz, spojrzała w lustro. Kiedyś nie
winiła się za sex z Elijahą, ale teraz gdy znów miała w jakimś
sensie przy sobie ,,Damona” czuła wyrzuty sumienia, widziała też
niemoralność w ich związku, dawniej było to dla nich fascynacja i
podniecenie , teraz dla niej to coś nieodpowiedniego. ,,Przestań,
robisz się coraz bardziej ludzka, coraz bardziej denna, nudna i
przewidywalna” powiedziała sobie w myślach. Wróciła do
sypialni, rzuciła kołdrę na Elijaha i przebrała się.
-Jadę do Klausa. -odparła
- Po co ? -zapytał i zerwał się z
miejsca.
-Musimy sobie coś wyjaśnić,
muszę.... o czymś z nim porozmawiać. Jeżeli możesz zajrzyj do
Owena, byłabym Ci wdzięczna. - pocałowała go w policzek i
wybiegła z budynku.
Szła powoli przez las, zastanawiając
się jak nastolatka, nad głupim wyborem uczuć, między dwoma
ukochanymi, nie wiedziała jak mogło dojść do tej bliskości
między nią, a Elijahem.
Mystic Fall's za czasów
pierwotnych.
Mikael stał pod drzewem, na jego
twarzy pojawił się uśmiech, po chwili dołączyła do niego żona,
była zbulwersowana tym co zastała.
- Ona powinna wyrosnąć na młoda
damę , a nie na walecznego rycerza. -powiedział. Drobna twarzyczka
jedenastoletniej Penelope budziła we wszystkich radość, była
takim pogodnym i spokojnym dzieckiem.
-Tato, proszę jeszcze raz. Tato !
-krzyknęła i pochwyciła drewniany miecz w dłonie wymachując w
nim na prawo i lewo, lecz z pewno gracją i świadomością swoich
ruchów. Mężczyzna zaśmiał się, popatrzył się na swojego ojca
i matkę.
-Elijah, córka Cię prosi do walki.
- odparł starzec. Mężczyzna pochwycił drugi z drewnianych mieczy
i ponownie zaczął walkę z dziewczyną. Było widać, że świetnie
się przy tym bawi, gdy skończyli, usiedli oboje pod starym białym
dębem, Esther przyniosła im źródlanej wody. Dziewczyna łapczywie
ją wypiła.
-Może pójdziesz się pobawić z
Rebekah ? -zapytała ,łagodnie kobieta. Dziewczyna podniosła się z
miejsca i ruszyła w kierunku zabudowań, lecz zanim znalazła swoją
ukochaną Rebekeh, przystanęła na chwilę przy smutnym mężczyźnie
, z blond kręconymi włosami, tak bardzo podobnymi do jej.
-Nick ? Wujku Nick ? Zapytała. -
Czemu jesteś taki smutny, Nick ? - mężczyzna przykląkł przy
niej, spojrzał w jej oczy, identyczne jak jego.
-Nie jestem smutny Penelope, jestem
trochę zawiedziony.
-Widziałeś, jak walczyłam z tatą
? -zapytała ponownie, tym razem bardziej radośniej.
-Oczywiście kochanie, widziałem
jak walczyłaś z tatą. -odparł smutnie.
Klaus siedział w swoim pokoju, przy
dużym drewnianym biurku, na którym leżały szkicowniki i luźne
kartki, płótna i kilkanaście rysunków. Wyczuł ją zanim jeszcze
zdołała dojść, do drzwi frontowych, kazał wszystkim się
wynosić, chciał zostać z nią sam na sam. Penelope zapukała, po
czym delikatnie popchnęła drzwi. Zawsze go to bawiło, nawet jak
miała zabić swoją ofiarę najpierw pytała się ja o pozwolenie,
brzmiało to bardzo idiotycznie, dlatego zawsze jej to wytykał, bo
przecież który wampir pyta ,,Przepraszam, czy mogę Cię ugryźć w
tętnicę i wypić Twoją krew? Tak później będziesz martwy''.
Penelope podeszła do niego, wzrokiem ogarnęła cały stół.
-Ładnie wyszły , prawda ? -zapytał
ją. Przytaknęła, ot kolejna wspólna cecha, zamiłowanie do
sztuki, obydwoje mieli ogromny talent, tyle tylko, że wampirzyca
wolała malować akwarelami pejzaże. - Czego ode mnie tym razem
oczekujesz ?
-Czemu tak sądzisz ? Czemu uważasz,
że zawsze czegoś chcę ?
- Ponieważ już dawno, nie byłaś u
mnie tylko po to, by siąść ze mną przy kominku i napić się
wina, herbaty, ewentualnie krwi. Dawno też już razem nie
zabijaliśmy, ale to raczej nie jest zaproszenie na późne
śniadanie, lunch, czy obiad. Nie zapraszasz mnie też na ślub, nie
chcesz mnie zabić, chociaż dwie godziny temu to było Twoje
największe marzenie, więc tak czego ode mnie oczekujesz córko ?
-zapytał ponownie. Penelope przysunęła sobie krzesło, wielkie,
oplecione skórą z wilka, wyglądało jak z XV w.
-Widziałam Cię w nocy, z tą
wampirzycą, Caroline, widziałam jak ratujesz jej życie...
-Jesteś zazdrosna ? -wtrącił
- Ja ? Skąd takie przypuszczenie.
-odparła hardo, chociaż gdyby mogła to poszłaby, wyrwałaby jej
serce i powiedziała, że znowu jest tylko ona. - Chciałam wiedzieć,
tylko, czy coś do niej czujesz ...
- … i czy jej nie skrzywdzę. - znów
jej przerwał. Pierwotna przytaknęła, Klaus spojrzał wreszcie na
nią, wcześniej nie odrywał wzorku od szkicownika, rysując w nim
zawzięcie. Gdzie popełnił błąd w jej wychowaniu ? Co zrobił nie
tak ? Gdyby mógł, przywróciłby Damonowi pamięć, jeżeli dzięki
temu mogłaby go znowu kochać, ale nie mógł.- Nie wiem jeszcze co
do niej czuję, na pewno coś wyjątkowego, kochanie, ale nie musisz
się martwić, ty jesteś wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Ciebie
zawsze będę kochał najbardziej. -ostatnie słowa wypowiedział z
lekką nutą sarkazmu, ale tak bardzo chciał, by zabrzmiały
prawdziwie i by ona znowu powiedziała , że jego też kocha
najbardziej ze wszystkich.
-O to się na martwię, Nick. -
odparła. - Widziałam to wczoraj, wiesz, to jak się do niej
odnosiłeś, jak starannie dobierałeś słowa, naprawdę się w niej
zakochałeś, widziałam już miłość w Twoich oczach, widziałam
też miłość w oczach innych ludzi, wiem jak ją rozpoznać. -
wstała i skierowała się do wyjść. - Ale widziałam też różne
oblicza miłość, widziałam, jak John Gilbert poświęca swoje
życie, by uratować Elenę. - przez chwilę patrzyli sobie prosto w
oczy. - Nie zrań jej, jak zraniłeś mnie, bo wtedy będę miała
kolejnego sojusznika. - powiedziawszy to wyszła z rezydencji.
Droga do domu wiedźm prowadziła przez
gęste lasy Mystic Falls, ruiny starych domów i gospodarstw
począwszy od XIIIw. Panelope wyłoniła się za drzew, przed domem
stali Elijah i Owen, roześmiani i oparci o konary drzew o czymś
zawzięcie dyskutowali. Gdy tylko promienie słońca dotarły do jej
twarzy wampir, spojrzał na nią, dawno nie widziała go
uśmiechniętego, podciągnęła spódnicę i usiadła między nimi.
- O czym tu tak zawzięcie rozmawiacie ? -zapytała.
- Wspominamy stare lata . -powiedział
Owen i poklepał Elijaha po plecach. - Pamiętasz np. jak pojechałaś
ze mną i z Aaronem do LA ? I jak Aaron uparcie chciał się spotkać
z Kate Winslet, że namierzył ją zaklęciem i wymknął się z domu
? - Penelope wybuchnęła śmiechem, jej mali chłopcy zawsze
wpakowywali się w tarapaty, ale teraz już nie byli mali, Owen
niedługo skończy dwadzieścia trzy lata, a Aaron dwadzieścia
siedem, zaś jego syn – Vincent- cztery. Pamiętała jak po raz
pierwszy przedstawiła im wujka Elijaha.
Seattle, 1997r.
Wyglądali jak rodzeństwo, chociaż
ona miała atłasową cerę, miodowe włosy i nie wyglądała na
więcej niż dwadzieścia jeden lat, siedzieli wszyscy razem przy
stoliku w jednej z najdroższych restauracji, dziewczyna nerwowo
kogoś wypatrywała, w końcu do środka wszedł mężczyzna, po
trzydziestce, ubrany w elegancji garnitur i z angielskim akcentem.
Dziewczyna od razu zerwała się z miejsca i rzuciła mu się na
szyję. Nie widzieli się sześć lat, chociaż dla nich to było jak
kilka dni, naprawdę byli za sobą stęsknieni. Już we dwoje
podeszli do stolika.
-Aaaron, Owen, to jest wasz wujek
Elijah Mikaelson, a to moi synowie Aaron i Owen Bennett. -
przedstawiła ich sobie nawzajem. Chłopcy podali mężczyźnie dłoń,
byli lekko speszeni , ale nie dawali tego po sobie poznać. Elijah
usiadł przy Penelope, zaczął wypytywać chłopców o szkołę, ich
zainteresowania i podróżowaniu po kraju.
- Penelope powiedziała, że nas
kiedyś zabierze do Anglii i do swojego rodzinnego domu. - powiedział
Owen.
-Musicie mnie koniecznie odwiedzić
w Anglii, to bardzo niesamowity i magiczny kraj. - powiedział
wampir.
-Czy tam też są czarownicy ?
-zapytał mniejszy.
-Albo wiedźmy, tylko takie
ładne.-dodał po chwili Owen. Penlope i Elijaha wybuchnęli
śmiechem, gdy przyszedł kelner, tylko chłopcy złożyli
zamówienia. - Wujku, ty też jesteś wampirem ? - Elijah
przytaknął. - I też jesteś tak stary jak Penelope ? - ponownie
przytaknął.- A opowiesz nam o wszystkich bitwach jakie się
rozegrały i w jakich brałeś udział, bo Penelope nie chce nam za
dużo mówić. - wampir zaśmiał się, wampirzyca zrobiła oburzoną
minę.
-Bo widzicie chłopcy, Penelope nie
umie opowiadać historii, więc niech lepiej zostawi to
profesjonalistom. - chłopcy byli zachwyceni, od razu zaczęli
wypytywać o różne fakty. Pierwotni popatrzyli na siebie, Elijah
mocniej ścisnął dłoń Penelope pod stolikiem.
We trójkę zeszli na dół do piwnicy,
jeszcze raz obeszła zamkniętą trumnę dookoła. Dotknęła jej
obramowań ręką, przyłożyła do niej ucho.
- Co chcesz usłyszeć ? Pomocy,
wypuście mnie ? -zakpił z niej Elijaha, wampirzyca uśmiechnęła
się ironicznie. Nagle usłyszeli czyjeś podekscytowane rozmowy,
wyjrzeli przez małe okno, na dworze już się ściemniło, a od
zaparkowanego niedaleko samochodu szli w stronę domu Damon i Rick.
Pierwotni popatrzyli na siebie przestraszeni.
-Masz sztylet ? -zapytał Elijaha
-Nie wsadzę Cię z powrotem do
trumny.- powiedziała oburzona, wampir wyrwał jej go i podał
Owenowi, chłopak przez chwilę nie wiedział co zrobić, ale nie
przebił nim Elijaha, tylko wepchnął do otwartej trumny i rzucił
na nią zaklęcie. - Co ty robisz ? -zapytała zszokowana Penelope.
-Otworzę go, gdy będziemy go
przenosić do domu Klausa. - powiedział, czym stanowczo ją
uspokoił. Do środka wszedł wampir i nauczyciel.
-Musimy je odeskortować Klausowi. -
rzekł z oburzeniem Damon, wampirzyca dostrzegła jak bardzo bolała
go utrat tych trumien. - Teraz. Zaraz.- dodał
-Wszystkie ? -zapytała , wampir nie
wiedział co odpowiedzieć, ale po chwili się do niej uśmiechnął.
- Zamkniętą ukryjemy, wezmę ją z
Rickiem i zaniesiemy w bezpieczne miejsce, ty też byś nam się
przydał. Zaraz tu będę sługusy Klausa, więc jakbyś mogła mu je
oddać, potem uciec ,a najlepiej ich zabić i nie oddawać..... ale
nie.- Owen rzucił zaklęcie na zamkniętą trumnę i razem z Rickiem
zaczęli ją wynosić, na zewnątrz. Teraz zostali tylko we dwoje.
Penelope przysunęła się do wampira, złapała go za szyję.
- Wybacz nie jestem teraz w nastroju na
małe bara bara, może po kolacji. - uśmiechnął się do niej i
spróbował otworzyć trumnę z Elijahą.
-Kazałam mu rzucić zaklęcie na
wszystkie trumny, żeby nie było łatwo ich otworzyć, a co chcesz
go uwolnić ?
- Pomyśl, kto oprócz nas jeszcze
bardziej nienawidzi Klausa ?
-Nie wiem. Elijah ? - wampir
przytaknął, włożył jej w dłoń liścik .
-Zawołam tu tego Twojego wróżbitę,
wyjmij z niego sztylet i włóż mu to do kieszeni. - wampirzyca
przytaknęła. Po chwili zszedł do niej Owen i otworzył trumnę,
dała mu sztylet, żeby pokazał Damonowi.
-Dacie sobie radę ? -zapytał.
Penelope przytaknęła.
Penlope weszła do salonu Salvatorów.
W środku zastała wszystkich, ich wzrok padał dokładnie na nią.
Przystanęła przy schodach.
-Mówię wam.-zaczął Matt. -Widziałem
ją jak wychodziła od Klausa, ona z nim spiskuję, nie możemy jej
ufać. - odparł. Wampirzyca wybuchnęła śmiechem. Szukała
wzrokiem Owena, stał nieśmiało w kącie, chciał się odezwać,
ale ona wolała by milczał. Był jej towarzyszem, bała się o
niego.
-Chyba mu nie wierzycie ? -zapytała po
chwili.
- Wierzymy . -wtrąciła się Elena.
Penelope wyprostowała się, przez chwilę miała nadzieję, że to
może Kate, lecz ona stanęłaby w jej obronie.
- Ja jednak nie. - wszyscy odwrócili
się do tyłu, przekraczając próg mieszkania wszedł Klaus,
podszedł do wampirzycy, ukłonił się jej nisko i pochwyciła jej
dłoń, po czym ją pocałował. - Jestem Niklaus . -przedstawił
się.
- Penelope. - odarła i lekko dygnęła.
Ojciec delikatnie przejechał dłonią po jej policzkach.
- Europejka ? -zapytał, przytaknęła.
Dawno już nie odgrywali takiej szopki. - Widać po nienagannych
manierach, to nie to samo co u szanownych braci Salvatore, którzy w
nieludzkich warunkach przetrzymują moją kochaną siostrę Rebekah.
Mogę ją odzyskać ? -zapytał nie odstępując córki na krok.
Damon wskazał mu martwe ciało, zawinięte w prześcieradło. Klaus
pstryknął palcami i dwie hybrydy je pochwyciły, po czym wyniosły
na zewnątrz. - Skoro już się poznaliśmy, szkoda, że w dość
nietypowych okolicznościach, zapraszam do siebie. - wzrokiem
odszukał Caroline i uśmiechnął się do niej, wampirzyca się
lekko zarumieniła, ale dostrzegał to tylko ich trójka. Ponownie
ucałował jej dłoń, a do kieszeni wsunął kawałek kartki.
Wyszedł.
-Skoro już wszystko sobie
wyjaśniliśmy, pozwolicie, że udam się do swojej sypialni. Owen
zechcesz pójść ze mną? - gdy wchodzili po schodach z kieszeni
wyjął karteczkę od ojca . ,,Widzę, że nie próżnowałaś, chcę
się jutro zobaczyć z moim bratem, kochanie. „ brzmiała jej
treść. Wręczyła ją wampirowi, gdy tylko chłopak zamknął
drzwi. Elijah od razu udał się na spoczynek, a wampirzyca i Owen
usiedli na tarasie.
-Nigdy mi nie dokończyłaś . -
powiedział
-Czego? -zapytała zaskoczona.
-Swojej historii, wiesz o Tobie i
Damonie ale widzę chyba, że nie kończy się dobrze.
-Naprawdę, chcesz usłyszeć jej
zakończenie ? -zapytała ponownie, chłopak przytaknął. - A więc,
koniec nadszedł wiosną 1864 r. tutaj w Mystic Falls......
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz